[20] jasmine tea & friends talk

3.1K 259 101
                                    


      Na początku było ciemno. W zasadzie, nie była to zwykła ciemność. Kiedy w nią wpadałeś, czułeś, jak chce wyżreć cię od środka. Czułeś, jak cię pożera i nie mogłeś nic na to zaradzić. Zdawało się, że przeokropny ból nie będzie miał końca. To było malutkie, prywatne piekło, z którego nie było ucieczki.

Potem, niespodziewanie pojawiało się światło. Światło było tak rażące, że przyjemne ciepło w sekundę oblewało całe ciało. Po tej agonii nareszcie można było odczuć szczęście, jakie od zawsze było obiecywane. Wszystko wskazywało na niesamowity sen, ale fakty były zupełnie inne.

Złocisty piasek naprawdę palił w stopy, rozgrzana woda była wręcz przezroczysta. W te południe było naprawdę gorąco. Tylko jedna samotna dusza siedziała na pomoście, mocząc stopy w wodzie. Była zagubiona, zamyślona, ale szczęśliwa.

Dziwnie znajoma, jasnowłosa kobieta również przysiadła na pomoście. Miała na sobie czarną, przylegającą spódnicę przed kolana, w którą wskasana była biała, zwiewna koszula. Co chwilę poprawiała spadające okulary w czerwonej oprawie. Cisza między nimi mówiła wszystko. Opowiadała wszystko.

— Chcesz o czymś porozmawiać, Blaire Aimée? O czymś szczególnym?

Dziewczyna natychmiastowo wyrwała się z amoku i spojrzała na siedzącą obok kobietę, kiedy ta wypowiedziała jej drugie imię. Mimo wszystko, czuła do niej zaufanie.

— A może o kimś? — dodała, a na jej twarzy ukazał się delikatny uśmiech.

Blaire patrzyła na kobietę. Znała jej myśli aż za dobrze.

— Ja... — zaczęła, jąkając się. — Ja poznałam kogoś. Ale nie chcę o tym mówić.

— To o czym chcesz rozmawiać?

— O tym miejscu i o tym, co się ze mną dzieje — wyznała poważnie, a wtedy kobieta spojrzała się na rozciągające się przed nimi morze. Westchnęła głęboko, przyglądając się widnokręgowi. — Ja cię skądś znam. Tylko nie mam pojęcia, skąd.

— Wszystko ma swoją cenę.

Blaire tego nie rozumiała.

— Co masz na myśli?

Nagle przy kobiecie znalazła teczka w kolorze brązowym. Otworzyła ją i wyjęła kartkę zalaną atramentem.

— Co tutaj widzisz?

Dziewczyna dokładniej przyjrzała się granatowej plamie. Im bardziej wytężała wzrok, tym łatwiej mogła zauważyć, że pokazany jej kształt się zmieniał.

— Przed chwilą wyglądało jak wilk, a teraz, kiedy ogon lekko się zmienił, przypomina lisa. — Blaire przekrzywiała głowę i przymykała oczy, przypatrując się obrazkowi. — Co to ma wspólnego ze mną?

Kobieta w odpowiedzi kiwnęła głową.

— Myśl.

— Jedyne, o czym teraz myślę to to, czemu, do jasnej cholery, jestem na tej plaży w Alicante, na której byliśmy z rodzicami kilka lat temu. — Jej głos był delikatnie podniesiony, a kobieta wyczuła w nim pretensję. — Dostałam strzałą prosto w krtań! Gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo bezradna się czułam, kiedy krwawiłam z nosa, uszu i ust, podczas gdy moi przyjaciele stali nade mną, płacząc.

— Uwierz mi, że czułam to, Blaire — wyznała kobieta, tym samym tonem, brzmiąc spokojnie jak górski strumień. — Co z twoimi przyjaciółmi? Sądziłabyś, że naprawdę tęskniliby za tobą, gdyby cię zabrakło?

Chamberlain nadal nie orientowała się w grze, w którą grała jej rozmówczyni. Jedno wiedziała na pewno — była w nią dobra. Jej każde słowo było przemyślane, a Blaire nad każdym pytaniem faktycznie się zastanawiała i musiała robić to dłużej oraz z rozwagą.

SELFLESS ❀ ISAAC LAHEYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz