Rozdział 1

4.6K 222 29
                                    

 HEJ! JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW CHOCIAŻ GWIZDKĘ. KOMENTARZE MILE WIDZIANE :D

***

               Witaj świecie! A może Polsko? Nie ważne... zacznę od początku.

Mam na imię Wiktoria i mieszkam w Krakowie. Mam 18 lat i kilka dni temu zdałam ostatnią ustną maturę. Nie planuję studiów... Tak, dobrze widzicie... Dla mnie studia to strata czasu i pieniędzy.... Więc... zaczynam pracę. Oczywiście nie znalazłabym tak dobrze płatnej gdyby nie znajomości. Mój przyjaciel z piaskownicy – Bartek Kapustka, tak ten Kapustka – ostatnio powiedział mi, że „Łączy nas piłka" szukają, młodej energicznej, przebojowej osoby, a ja... nie wiedząc o co chodzi... z największą przyjemnością zgodziłam się, bo strasznie lubię piłkę nożną i samo to, że mogłabym pracować chociażby w towarzystwie dziennikarzy sportowych jarało mnie. Z tego co się dowiedziałam to nie byli za bardzo za tym, żeby kobieta zajęła to stanowisko, ale... zgodzili się, a Bartek, kochany Bartuś... oznajmił mi co mam robić.

- Więc tak... - wziął głęboki oddech i na jednym wydechu powiedział. – Jedziesz jutro ze mną do Arłamowa, masz prowadzić oficjalnego Snapchata, Twittera, Facebooka i Instagrama, nie bij. – zamknął oczy i odwrócił twarz. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. – Wiki, powiedz coś.

- Masz przesrane... Kapi... Masz przesrane jak stąd do Władysławowa. – pogroziłam mu palcem, a po chwili zaczęłam biegać po moim pokoju jak szalona i zbierać ciuchy. – Boże, co ja ze sobą wezmę... Jakąś kieckę, spodenki, koszulkę... Bartek... na ile my tam jedziemy?! – krzyczałam cały czas biegając po pokoju.

- Z tego co wiem... Na jakieś 7-8 dni... w Arłamowie, a potem sam nie wiem. Hej, ale uspokój się... - chwycił mnie za ramiona i posadził na łóżku. – Laska, spokojnie... zabierz ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bo resztę dostaniesz na miejscu.

- Resztę? – zdziwiłam się.

- No będzie na ciebie tam czekała z tego co wiem taka torba jak ma każdy... z koszulkami, spodenkami, spodniami, bluzami i kupą innych pierdołów.- przewrócił oczami.

- Wow! Szkoda, że to tylko tydzień... - posmutniałam - W ogóle co to za praca na tydzień?! – oburzyłam się.

- A tak... jest jeszcze jedno... to tylko początek...Potem polecisz z nami do Francji. – powiedział, a ja zerwałam się na równe nogi.

- Chcesz powiedzieć... Że... nie dość, że poznam reprezentację... To jeszcze pojadę z wami do Francji na Euro?! I jeszcze mi za to zapłacą... - śmiałam się jak głupi do sera. – Trzymaj mnie bo zemdleje. – rzuciłam się mu na szyję. – Kocham cię ty moja Kapustko... - zaczęłam się śmiać.

- Taa... Wiem, że jeszcze przed chwilą miałaś ochotę zrobić ze mnie bigos... - udawał poważnego, ale chwilę potem już oboje śmialiśmy się w najlepsze.

***

Cześć wszystkim, którzy tu trafili! To moje drugie opowiadanie tym razem o Krysi, bo jakoś przy poprzednim nie mogłam się zdecydować. Zapraszam do komentowania, głosowania i obserwowania... nie pożałujecie.

La Macchina // G. KrychowiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz