Rozdział 3

142 10 3
                                    

W lustrzanym odbiciu zobaczyłam dziewczynę z średnią długością włosów z grzywką w kolorowych barwach i białymi przebłyskami. Patrzyła się na mnie swoimi szarymi oczyma, na których widniała gwiazdka koloru czerwonego. Pod okiem są widniały 3 czerwone gwiazdki po lewej stronie. Jej uśmiech był ogromny, a jej zęby były białe, długie i ostre. Po lewej stronie obojczyka(pod szyją) błyszczy się lekko, kilka małych gwiazdeczek. Jej nos jest średniej wielkości, a jej uszy zasłaniają mieniące się barwami włosy.

To byłam ja. Ja we własnej osobie.

Myśli...

Ja: Eee... Pomocy...Co się mi stało?!
Diabol: Mała. Cudnie dziś wyglądasz. Aż chcem cię schrupać. Mrr...
Nexiana: Diabolinie! Proszę cię przestań! Do tego i tak ją nie schrupiesz, bo jesteś w jej głowie.
Diabol: Pewnie jest jakiś na to sposób. A ja już tego dopilnuję. Arr... schrupię cię jak bułeczkę.
Ja: Cudny tekst na podryw, wiesz że tego nie kupię...
Diabol: Warto było sprubować... No co?!
Nexiana: Przez ciebie się popłakałam ze śmiechu... Hah niezłe.
Diabol: Ej uważaj! Bo podłogę ubrudzisz!
Nexiana: Nie histeryzuj! Trza się bawić!
Diabol: Grrr...

Świat realny...

Co mi się stało? Czego tak wyglądam? Po co dawali mi ten zasrany zastrzyk?! Dlaczego?
Tyle pytań kłębiło mi się w głowie. Z wyglądu wyglądam jak kolorowy stwór wyjęty z bajki dla małych dzieci. Opadłam na kolana. Dlatego zabiłam lekarza? Zasługiwał na to. To prawda. Ale dlaczego tak wyglądam? Zmienili mnie... Tak jak mój charakter... Jak mnie samą...
Niewiem co powinnam czuć... Smutek? Żal? Wściekłość? A może wszystkie negatywne emocje? Ja tego niewiem. Po prostu klęczę i się uśmiecham.
Uśmiech jest trudny. Uśmiech trzeba umieć wykonać. On mówi o wszystkim, jak i o niczym. Nasze emocje wyraża nasza mimika. Jeżeli ją umiesz zablokować, możesz przybrać każdy wyraz twarzy. Ja tego nie mam. Niewiem czy kiedykolwiek będę miała naturalny wyraz twarzy.

Co zrobię?
Pójdę sobie. Ale gdzie? ...
Tej odpowiedzi nikt mi nie udzieli, nawed magiczna wróżka. Może na początek z tąd wyjdę? Dobra, postanowione. Co się robi kiedy znajdziesz się w tak dziwnej sprawie co ja? Po prostu z tąd wyjdziesz.

Powoli i chaotycznie podniosłam się z podłogi i zaczęłam kierować się do wyjścia... Błąd. Niewiem gdzie ono jest. Po prostu szłam, a gdzie? Tam gdzie moje nogi poniosą.

Po jakimś czasie znalazłam wejście na górę. Były to... Tak! Białe drzwi! Wow ale jestem "mondra". Brawo ty! Brawo ja! No ok wychodzę.

Myśli...

Diabol: Myślisz, że TY dasz radę z tąd wyjść? Z tego co pamiętam to ty chyba byłaś najgorszą uczennicą w szkole. No nic nie mówiąc o wychowaniu fizycznym. Nie dasz rady z tąd wyjść.
Ja: No prawda. Ale przecież jeszcze nie spróbowałam prawda?
Nexiana: Nie byłam by taka pewna. To prawda że możesz spróbować, no ale nie owijając w bawełnę. Jesteś jedną z gorszych.
Ja: Umiecie pocieszać na duchu. Poczuj ten sarkazm. Uda mi sie to, ponieważ po tej dawce tego leku mogłam podnieść człowieka! Jak ja ledwo 20 kilogramów podniosłam kiedyś.
Nexiana: Diabolinie... Po raz pierwszy nasza Diadoli ma rację... ROBIMY IMPREZĘ!
Ja: No teraz to ja nie mam już pytań.

Świat realny...

Ojoj ale miło... Kto by się spodziewał schodów. Do tego betonowych i rozwalających się. No nic, jeżeli chcę z tąd wyjść muszę się zacząć wspinać. Postawiłam nogę na pierwszym schodku... Zostało ich pewnie jeszcze trochę. Postawiam drugą nogę. Drugi schodek...

Po 81 rozwalających się betonowych schodkach(tak liczyłam je) zobaczyłam wreście wyjście z mojego więzienia. Boję się co tam znajdę... nie pamiętam tego świata. Nie pamiętam miast, jezior, rzek jak i gór. Wreście mogę je znów odwiedzić. Powoli wyciągam dłoń. Zaczynam pchać drzwi. I co widzę?

Ta... korytarz. Korytarz... Ale fajnie co nie? Ale! Jest zmiana! Mamy w rogu roślinkę. Tak! Zieloną małą roślinkę. Jest nawet słodka. Na swój sposób wszystko jest ciekawe.

Na końcu korytarza są drewniane białe drzwi. Kiedy przy nich się znalazłam od razu pociągnęłam za klamkę. Zamknięte. No to co sie robi kiedy coś jest zamkniete i niechce sie otworzyć? Oczywiście, że sie otwie... Wróć. Rozwala sie je.

No więc wróciłam się do początku korytarza, z którego wyszłam i zaczęłam biec na drzwi. Kiedy brakowało kilka metrów skoczyłam bokiem i nogami wyrwałam drzwi z nawiasów.

To co tam zobaczyłam było naprawdę... normalne? Oczywiście takie jak zapamiętałam przed wpakowaniem mnie do piwnicy. No... Mniej więcej takie same. Na początku zdziwiło mnie to, że było ciemno... Noc? Raczej tak się to nazywa. W pomieszczeniu, w którym się znajduję mogłam się dopatrzeć niewielkiego okna, ogromnego drewnianego biurka i dwa regały. Najbardziej zaintrygowało mnie okno. Nie było one zasłonięte! Szybko pobiegłam do okna i wyjrzałam przez nie. Jestem... W mieście?

Efekt Uboczny|Creepypasta|(zawieszam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz