Rozdział 2

133 13 10
                                    

Kiedy się obudziłam bolała mnie okropnie głowa. Do tego poczułam na języku metalowy posmak... Krew? Chyba tak. Powiem, że ciekawie smakuje. Popatrzyłam na boki. Zobaczyłam, że już nie leżę przypięta pasami, lecz zaniepokoiła mnie jedna rzecz...

Moje ręce! Były blade, a nawed białe. Zauważyłam też, że moje paznokcie są dłuższe, mocniejsze  i ostrzejsze. W miejscu żył dalej było widać kolorową obręcz. Powiem że było to dziwne, bo ona tak jakby... Lewitowała? Można by to tak nazwać. Tak... zjawiska paranormalne się mnie czepiają. No nic jak tylko płakać.

Moje nogi też były takiego samego odcieniu jak i ręce, tak jak i paznokcie: były ostre i długie. Niewyglądało to za dobrze. Przy tym czułam się niekomfortowo.

Po kilkunastu dłużących się  niemiłosiernie sekundach, minutach, godzinach... Po prostu po jakimś czasie drzwi do mojego więzienia się uchyliły. Stał w nich jeden z lekarzy, którzy wstrzykneli mi te "coś" do żył. Uśmiech to podstawa, więc uśmiechnełam się.

Ten plant wszedł do mojego pokoju i zamknął drzwi. No nie, mógł je przecież zostawić otwarte. Po zrobieniu tej czynności zapytał się:

-Jak jest z twoim samopoczuciem pacjentko...-zerknął do moich akt- numer 285?

-Jest dość dobrze. Mam pytańka, czy mogę się spytać?-spytałam się jak małe dziecko.-Ta głowa naprawdę mnie boli.

-...-lekaż wygląda na zaskoczonego. Pewnie przez mój "olśniewający wygląd"-Możesz je zadać.

-Moje pierwsze pytanie jest takie. Co mi wstrzykneliście? Czuję sie po tym jak po karuzeli...-zaczełam się kiwać. Na pozur normalnie, lecz tylko udawałam.

-Hm... jeżeli się niemylę jest to lek, a zarazem trucizna. Jej nazwa to "Iniscilidusa no le amoga norefa".-ciągle gada i gada. Do tego zaczełam się wiercić z nudów. Bla, bla, bla, gada gada... Powoli tutaj zasypiam! No chyba kączy.-...Ty jednak to przeżyłaś. Byłaś w śpiące aż 5 dni. Zmienił ci się charakter, tak jak i postrzeganie świata. Tak jak twój wygląd się zmieniłaś się całkowicie. Jednak nie wszystkie przypuszczenia się sprawdziły do twojego wyglądu.

-No i?...- spytałam obojętna. Nudzi mi się... Jak zawsze w tej izolatce.

Lekaż wzdychnął.
-Przykładem na to jest twoja twarz jak i twoje ciało. Jakie jest twoje drugie pytanie?

-Czy mogę do ubikacji? Proszę...

-Dobrze choć za mną.

Powoli wstałam z łoża(albo posłania, bo łóżkiem to tego nie nazwę) i chwiejnym krokiem udałam się w stronę lekaża. Przez przypadek przewruciłam się. Eh... boli mnie łeb! Lekaż podszedł do mnie i pomógłi wstać.

-Łazienka jest na końcu korytaża w lewo.

-Dziękuję. A pan już mi do NICZEGO niebędzie potrzebny...

Po tych słowach chwyciłam lekaża za fartuch i przytwierdziłam go do ściany.

-Co ty robisz?!-wykrzyknął zmieszany.

Zdziwiłam się.
-A czy tego nie widać? Prubóję pana zabić za to co mi zrobiliście. Czy to nie jest powówd do mordu? Tak czy siak i tak ma pan wyrok śmierci. Wyrok śmierci odemnie.-uśmiechnełam się.

Złapałam go dwoma rękami za szyję. Pobladł i zaczął się duśić. Faktycznie, te "leki" są mocne. Moje mięśnie stały się większe i mocniejsze. Jego oczy były szarawe i było widać że zachodziła w nich mgła.

-Pożałujesz... tego...- jego głos się łamał.

-"Zabawa dopiero się zaczyna"- odpowiedziałam i przeciełam mojim paznokciem jego tentnicę. No zapuszczanie paznokci do czegoś się nadaje.

Krew lała się wszędzie. Poczułam uczucie zwycięstwa. Jestem niepokonana. Po jest piękne uczucie. Czujesz się w nim jak pan nad panami. Stajesz się władcą, a inni poddanymi.

Puściłam ciało mężczyzny. Spadło one z głośnym klapnięciem. Ciekawe co trzyma w kieszeni. O... Pęk kluczy. Może mi się przydadzą?
Dotknełam jego szkarłatnej krwi palcem i sprubowałam. W smaku była ona metaliczna... Taka jaką dzisiaj rano poczułam. Pomyślałabym co z nią tu zrobić. Mysl... Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Wziełam na ręce więcej krwi, bo i tak mu już nie będzie potrzebna i podeszłam do ściany. Zaczełam kreślić po ścianie 2 duże gwiazdy. Pod nimi zrobiłam wygiętą krzywą linię. Teraz wygląda to jak wielki uśmiech. Jestem z siebie dumna. Moje dzieło jest cudowne...

Myśli...

Diabol: Gratulujem pierwszego mordu. Ciekawa technika, zabijanie paznokciami. Miał głupią śmierć.
Nexiana: Sam jesteś głupi, a i Diadoli gratulację. Pierwsze morderstwo zawsze jest oryginalne.
Ja: Dzięki, a co zrobić z ciałem?
Diabol: Na stos z nim!
Nexiana: Serio w podziemiach psychiatryku "na stos"... No błagam... Po prostu to tak zostawisz, a ktoś tu kiedyś do niego przyjdzie. Chyba...
Diabol: Aha... bardzo kreatywnie Nexia.
Nexiana: Wiem ma się to coś i IQ powyżej 100.
Ja: Ej uważaj bo kompleksów się nabawię.
Diabol: A ja niby co mam powiedzieć?

Świat realny...


Jeżeli ktoś powiedziałby mi tydzień wcześniej, że zabiłabym człowieka i zmieniłabym się...
Nazwałabym go debilem i głupkiem.

A teraz? Co mam robić?
Postanowiłam pójść do łazienki i zobaczyć jak wyglądam. No może mają tam lusterko co nie? Nie wiedzialam już swojej twarzy od bardzo dawna. Wiem tylko tyle, że moje brązowe włosy są naprawdę długie i mają rozdwojone  końcówki.

Kiedy wyszłam, za drzwiami zobaczyłam biały korytarz, a po jego bokach kilka metalowych drzwi. Co jakiś czas słychać było ciche krzyki zagłuszane przez metal drzwi. Poszłam na koniec korytaża i weszłam do drzwi po lewej stronie. Podeszłam do umywalki z lustrem. Spojrzałam na swoje odbicie i zobaczyłam...

Efekt Uboczny|Creepypasta|(zawieszam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz