04. Przepraszam..

2 1 0
                                    

-Huh, można powiedzieć że nie zadobrze znoszę rozstania. Nie to że te takie najnormalniejsze tylko raczej.. Hmm.. Nie potrafię tego wytłumaczyć..
-Dalej Ken, wiem że umiesz. -zaśmiał się.
-Wiem! Gdybym była na twoim miejscu, i miałabym zerwać z chłopakiem przez jego zdradę, to chyba nie wyszłabym z domu przez bardzo długi czas. Nawet nie miałabym ochoty spojrzeć mu... Z resztą też jej... W oczy. Moja miłość którą bym do niego pałała przerodziła by się w nienawiść. -wyznałam zgodnie z prawdą.
-Rozumiem cię.. A twój poprzedni chłopak? Przecież to skarb jest mieć kogoś takie jak ty u swojego boku. -posłał mi uśmiech który od razu odwzajemniłam.
-Muszę? -zapytałam, na co odpowiedział skinieniem głowy. -No już dobrze. Miał na imię Mark. Dużo osób mi mówiło że nie jest dla mnie. Ale nie słuchałam dopóki sama się o tym nie przekonałam. Na imprezie urodzinowej kolegi wciągał koke. Chyba wiadomo o co mi chodzi. -potwierdził skinieniem głowy. -Zaczęliśmy grać w "Pytanie Czy Wyzwanie". Tradycyjnie on wybrał wyzwanie, którym było powiedzenie mi czegoś. Bodajrze prawdy? Nie pamiętam tego wieczoru za bardzo, bo byłam podpita ale to było coś w tym stylu. A on z szerokim uśmiechem powiedział że byłam tylko zakładem a teraz ma wódkę i coś tam jeszcze. Tradycyjnie powiedziałam że to koniec. A on odpowiedział jedynie "A był początek?". -załamał mi się głos. -Załamka i no wiesz. Jestem tu więc to coś podobnego co twoje.. -powstrzymywałam łzy.
-Kurwa, przepraszam. -przytulił mnie a ja bez namysłu odwzajemniłam uścisk.
-Ale to nie twoja wina.. -powiedziałam będąc nadal w szczelnym uścisku.
-Mogłem nie zaczynać tematu. -gładził mnie po plecach.
-Jest dobrze Luke. -powiedziałam odrwając się od niego.
-Na pewno? -spytał z troską w oczach.
-Na pewno. -potwierdziłam i go przelotnie przytuliłam.

***

Reszta drogi minęła nam przyjemnie. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i planowaliśmy kolejne wyjście. Gdy doszliśmy do mojego pokoju podziękowałam mu buziakiem w policzek i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. Na swoim łóżku leżała Jordyn z surowym wyrazem twarzy.
-Wiesz przynajmniej która godzina?! -wrzasnęła próbując się nie zaśmiać.
-Nie, mamo. Oświeć mnie. -zaśmiałam się a ona mi zawtórowała.
-Właśnie dochodzi 22:30. -spojrzała na swój telefon.
-Oh. Zasiedziałam się. -wyszczerzyłam się wchodząc do łazienki z piżamą w ręku.
Umyłam ciało żelem o zapachu borówki, włosy szamponem o zapachu mięty i odżywką o tym samym zapachu.

***

Właśnie położyłam się do łóżka z telefonem w ręku a on zaczął wibrować. Odblokowałam i zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Wszystko z nieznanego mi numeru.

Od Nieznany
Kendall czemu nie odbierasz?
Jake xx.

Zmieniono nazwę kontaku z Nieznany na Jake.

Od Jake
Nie chciałem na ciebie krzyczeć.

Od Jake
Sorry..

Nie miałam potrzeby odpisania. Po prostu zaczęłam przeglądać jak gdyby nigdy nic moje Social Media. Po czym zapadłam w sen.

***

Obudziły mnie czyjeś rozmowy z wnętrza pokoju. Postanowiłam jeszcze nie otwierać oczu tylko podsłuchać bo rozmawiali o mnie. Wywnioskowałam to z tego że kilka razy usłyszałam swoje imię.
-Nawet ja bym się wkurwiła gdybyś tak powiedział mimo że jesteś moim przyjacielem a tego Luke'a nie znam. -powiedziała najprawdopodobniej Jordyn.
-Wiem dlatego przyszedłem ją przeprosić.
-To ją obudź. -mruknęła.
-Nie, nie mam serca jej budzić.
-Nie śpię. -mruknęłam i usiadłam.
-Kendall, ja.. Przepraszam...
-Nie chcę tego słuchać. A teraz jestem zajęta. -powiedziałam wstając i udając się do garderoby.
Wyciągnęłam z niej czarne spodnie i czarny włochaty sweterek przed pępek. Zgarnęłam bieliznę i weszłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby i zaczęłam się ubierać. Wiedziałam że dopóki nie wyjdę z łazienki w pokoju siedzieć będzie Jake a ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Umalowałam się i wyszłam z łazienki. Zakładałam swoje zwykłe czarne trampki ignorując że ktoś coś do mnie mówi zabrałam telefon, torebkę i wyszłam trzaskając drzwiami. Za plecami usłyszałam głośne "kurwa" i ponowny trzask zamykanych z hukiem drzwi. Odwróciłam się i zauważyłam biegnącego za mną Jake'a. Zbiegłam po schodach i kierowałam się w stronę pokoju Davida i Luke'a. Już miałam pukać gdy ktoś chwycił mnie za ramię i odwrócił do siebie.
-Czemu do nich idziesz? -zapytał zdenerwowany Jake.
-Posłuchałam twojej rady. -uśmiechnęłam się kpiąco.
-Kurwa, nie chciałem. Zrozumiesz to!? -wrzasnął a ja w pewnym momencie zaczęłam się bać że mnie uderzy.
-No uderz. Proszę cię bardzo. -moja odwaga chyba wróciła.
-Nie będę cię bił. -syknął.
-To mnie kurwa mać, puść! -krzyknęłam by zagłuszyć pukanie do drzwi chłopaków.
-Kurwa, Jake. Puść ją. Popierdoliło cię!? -wrzasnął David podbiegający do nas.
-Nie twój zasrany interes. Wracaj zanim ci coś zrobię. -warczał przez zęby Jake.
-Ja pierdole! Puścisz ją?! -zapytał Luke a ja miałam ochotę się rozpłakać.
-Oo Kendall, twój rycerz się zjawił. -wykorzustując sytuacje że nie zwracał na mnie uwagi kopnęłam go w krocze i uciekłam do pokoju chłopaków.
Jake zwijał się na podłodze z bólu a chłopaki wrócili do pokoju zamykając go na klucz.
-Wszystko dobrze? -zapytał Luke równocześnie przytulając mnie.
-Tak, nid wiem o co mu chodzi. -posłałam im sztuczny uśmiech.
-No okej, ja pójdę po coś do jedzenia a ty zostań z Luke'iem. -odezwał się David.
-Kup mi trochę słodyczy a hajs ci oddam. -powiedziałam.
-Luuz. -powiedział i wyszedł.

***

-Siee..mka? -zdziwił się David gdy leżeliśmy w łóżku Luke'a oglądając film.
-No nie pierdol, dawaj słodycze i mów ile mam ci dać. -powiedziałam wyjmójąc z torebki portfel.
-Ken, daj spokój. Załóżmy że to przyjacielski gest. -uśmiechnął się ciepło.
-Ale.. -próbowałam go przekonać.
-Żadnych ale. A i najpierw śniadanie potem słodycze. -mruknął surowym tonem.
-Dobrze TATO. -zaakcentowałam ostatnie słowo i się zaśmiałam.

***

U chłopaków przesiedziałam cały dzień, dopiero około 19:00 wróciłam do siebie.
-Wiesz ile on tu siedział? -powiedziała Jordyn.
-Nie wiem, mam to w dupie. Nie wpuszczaj go tu więcej bez mojej zgody. -mruknęłam wchodząc do szafy z nadzieją że znajdę się w Narni.

Alkohol ci nie służy, moja droga.

Po jakichś 15 minutach wyszłam zapłakana z szafy na co dostałam pytające spojrzenie od Jordyn.
-Joooordyn! -krzyknęłam szlochając.
-Co się stało? -spytała unosząc brwi do góry a z jej twarzy można było wywnioskować że jest tym przejęta.
-No bo.. Nie znalazłam Narnii. -szlochałam.
-Idź spać wariatko. -powiedziała śmiejąc się.
Postanowiłam zrobić jak kazała Jordyn. Więc przebrałam się w piżamę i szybko wskoczyłam do łóżka.

Do Luke ❤
Lusia! Nie trafiłam do Naarnii. ;(

Nie czekałam długo na odpowiedź.

Od Luke ❤
Właśnie ja też! Kendi, chodź do mnie!!

Nie wiem czemu ale to mnie rozśmieszyło.

Do Luke ❤
Nie, spierdalaj. Loff Lukey ❤ Dobranoc ;*

Zablokowałam telefon i zaczęłam usypiać. Już odpływałam mimo że była 20:00. Przypomniałam sobie jeszcze o wykładach i nastawiłam budzik na 07:00. Jutrzejszy dzień może być okropny bez tabletek na ból głowy.

Ciekawe, czy na prawdę podobam się Luke'owi..

Z tą myślą zapadłam z zapragniony sen.

▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶▶

Nie sprawdzony.
Wybaczcie za błędy.
Young_Shawty00

NEVER SAY NEVER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz