4.

44 9 0
                                    

Siedzieliśmy nad tym kilka godzin i byłam już naprawdę zmęczona. Napisałam dopiero połowę tego, co zamierzałam i miałam dość. Jacob był skupiony na pracy, a ja postanowiłam na chwilkę się położyć, żeby mój kręgosłup mógł odpocząć, bo bolał mnie niemiłosiernie od tego ciągłego siedzenia. Zaczęłam mu się przyglądać.

Jego ciemne, rozczochrane włosy opadały mu na twarz, kiedy pochylał się nad zeszytem. Lekki zarost dodawał mu męskości, a kolczyk w brwi sprawiał, że wyglądał jeszcze lepiej. Spojrzałam na jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Ta dość obcisła koszulka doskonale to podkreślała. Przygryzłam wagę, zdając sobie sprawę jak bardzo jest przystojny. Ułożyłam głowę na poduszce, nawet nie zauważając kiedy zamknęłam oczy i zapadłam w głęboki sen.

Gdy się obudziłam, poczułam na sobie coś miękkiego, co prawdopodobnie było kocem. Jednak nie mogłam się upewnić czy mam rację z powodu ciemności. Powoli zeszłam z łóżka, uważając, żeby o coś się nie potknąć i nie narobić hałasu. Zaczęłam molestować ścianę w poszukiwaniu włącznika światła. Znalazłam go i gdy światło wypełniło pokój na chwilę oślepłam. Rozejrzałam się, ale Jacoba  nie było. Po dłuższej obserwacji na biurku zauważyłam kartkę z gotowym referatem. Wpatrywałam się w nią zszokowana, nie wierząc, że on praktycznie sam go napisał.

Znalazłam swój telefon, gdzie na wyświetlaczu widniała godzina grubo północy. Mimo to, zdecydowałam się napisać do przyjaciela.

Ja : Strasznie Cię przepraszam. Wynagrodzę Ci to kiedyś, obiecuję

Nieogar : Tak słodko spałaś, że nie miałem serca Cię budzić. Może poza tym, że jak wychodziłem, to zaczęłaś chrapać ;)

Ja : Teraz jest mi jeszcze bardziej wstyd...

Nieogar : Nie przesadzaj. Jak go przeczytasz, zaniemówisz :)

Ja : Ehh, jak zawsze skromny. Dziękuję <3

Nieogar : Do usług :*

Rzuciłam telefon na łóżko i wzięłam kartkę do ręki. Po kilku pierwszych zdaniach siedziałam z szeroko otwartymi ustami, wgapiając się w nią zaszklonymi oczami.

Byłam wręcz dumna z Jacoba. Poświęcił na to tyle czasu, gdy tak naprawdę mógł siedzieć u siebie na kanapie i oglądać durne programy w telewizji. Mam wspaniałego przyjaciela i za nic nie zamieniłabym go na kogoś innego. Oczywiście, że czasami mnie wkurza, ale kocham go i nie zniosłabym myśli, że mogłoby mu się coś stać. Myślałam o nim jeszcze chwilę, gdy ponownie zasnęłam.

***

Co za debil wylał na mnie zimną wodę?!

Gwałtownie otworzyłam oczy gotowa do przypierdolenia temu człowiekowi. Jednak zastygłam w bezruchu i zakryłam dłonią usta, nie mogąc uwierzyć, że on tu jest.

- Ooo, w końcu się obudziłaś - mój brat stał przede mną z szatańskim uśmieszkiem. Nic nie odpowiedziałam, zrzucając z siebie mokrą kołdrę i mocno go przytuliłam. Przez to, że jest ode mnie sporo wyższy, musiałam wspiąć się na palce.
- Ej, bo mnie udusisz, a ja chcę jeszcze żyć!

Odsunęłam się od niego, by po chwili uderzyć go z otwartej dłoni w twarz.

- Za co to kurwa?! - zbulwersował się.

- Za pobudkę, idioto - wytłumaczyłam mu. - W ogóle to co ty tu robisz?
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Jak to co? Przyleciałem odwiedzić moją kochaną siostrzyczkę - powiedział, jakby to było oczywiste.

- Od kiedy tu jesteś? - zapytałam podekscytowana.

- Wczoraj wieczorem miałem samolot, a gdy chciałem się z tobą przywitać, ty tutaj chrapałaś.

- Mogłeś mnie obudzić - skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Oj tam - machnął ręką. - Nie chcę nic mówić, ale masz pół godziny do lekcji.

- Że co? I dopiero teraz mnie obudziłeś?! - zdenerwowałam się.

- Przecież to dużo czasu - nie rozumiał o co mi chodzi.
Z prędkością światła ubrałam się i pobiegłam do łazienki. Moje włosy były w strasznym nieładzie i musiałam je choć trochę ogarnąć przed szkołą, bo z taką fryzurą na pewno zostałabym pośmiewiskiem. Na szybko zakręciłam końcówki lokówką. Zdążyłam też zrobić lekki makijaż i wyszedł całkiem dobrze, jak na moje zdolności. Chodziłam po domu jak poparzona, szukając różnych rzeczy, gdy Thomas ciągle się ze mnie śmiał.

Boże, jak ja go w tej chwili nienawidzę.
Zabiłabym gołymi rękami, gdyby zostało mi chociaż trochę czasu.

- Spokojnie, zawiozę cię - powiedział, czym tylko jeszcze bardziej mnie wkurzył.

Mieszkał w Londynie i przylatywał do nas kiedy tylko mógł. Gdy Tomy miał 19 lat, wyprowadził się do Anglii na studia. Jest o 4 lata starszy. Od dziecka świetnie się dogadywaliśmy i tylko czasami miały miejsce jakieś kłótnie. Zawsze mi pomagał, wspierał i bronił, jeśli zaszła taka potrzeba. Uwielbialiśmy grać w podchody z naszymi "znajomymi z piaskownicy". Pamiętam, jak kiedyś uciekłam z domu, bo uważałam, że rodzice nie zwracają na mnie uwagi. Wiem, że to głupie, ale kurde, miałam wtedy 6 lat. On poszedł mnie szukać i nie obchodziło go, że była gwałtowna burza. Znalazł mnie w parku pod drzewem. Siedziałam skulona ze spuszczoną głową, a po policzkach leciały mi łzy. Zdenerwował się na mnie i powiedział, że mam tak więcej nie robić, a później zaniósł mnie do domu. Tam czekała na nas zmartwiona mama, która kazała nam się przebrać w coś suchego, bo z naszych ubrań kapała woda i zrobiła nam kakao. Lubię wspominać czasy, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Nie musieliśmy się niczym przejmować, większość rzeczy robili za nas dorośli. Ale kiedyś przecież trzeba dorosnąć.

Podoba Wam się na razie to opowiadanie? Jeśli nie, to napiszcie co mogłabym zmienić.
Miłego dnia xx

Come Back Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz