Siedziałem na podłodze w swoim pokoju i myślałem nad tym, co usłyszałem dzisiaj od "wuja". Niepokoiło mnie to, że nie chciał zdradzić kto ma być moją następną ofiarą. Nie znosiłem pracować nie znając szczegółowych informacji. Czułem się wtedy jakby ktoś odebrał mi nagle jeden ze zmysłów.
"Dowiesz się w swoim czasie."
Co to w ogóle miało być. Najpierw wzywa mnie do siebie ignorując to, że jestem w szkole (nie żebym się jakoś bardzo uskarżał) a potem nie chce mi nic powiedzieć...
Usłyszałem pukanie. Niechętnie podniosłem się i otworzyłem natrętowi. Okazał się nim być mój starszy brat.
-Heja młody-Christian wcisnął się przez szparę w drzwiach,tym samym spychając mnie w głąb pomieszczenia-co porabiasz?
Westchnąłem poirytowany,kiedy bez pytania wrył się na moją kanapę.
-Siedzę,myślę,a właściwie to MYŚLAŁEM-celowo podkreśliłem czas przeszły-no wiesz, nic specjalnego. A tak w ogóle co cię to tak nagle obchodzi, braciszku?-mógłbym przysiąc, że w tym momencie wyglądał, jakby było mu naprawdę przykro, z powodu mojego pytania.
-Ojejku, tak tylko pytam. Czy to coś złego? Młodszym bratem się nie mogę interesować?-ech...
Moja relacja z bratem od zawsze była trudna. Nigdy się zbytnio nie dogadywaliśmy.
Chris był ode mnie starszy o dwa lata i to on jako pierworodny syn zgarniał wszystko, co nasi rodzice mogli zaoferować. Czasami miałem wrażenie, że w naszym przypadku ta przesławna "miłośc rodzicielska" była zupełnie niepodzielna. A własciwie to tylko dla mnie. Nie ważne to jak się zachowywałem, co robiłem, jakie miałem stopnie. To on zawsze był tym lepszym. Ja mógłbym dla rodziny nie istnieć. Niby nie byłem źle traktowany, miałem drogie ubrania, jedzenie, telefon itd ale jednak w zachowaniu rodziców w stosunku do mnie, zawsze wyczuwalny był chłód i lekceważenie. Kiedy byłem młodszy bardzo mnie to bolało. Zawsze zazdrościłem bratu tego wszystkiego czego ja nie miałem. Z upływem czasu zmieniłem się do tego stopnia,że nie zależało mi na ich uznaniu. Całą moją uwagę pochłoniało to, czego uczyłem się u "wujka" Johna, a potem zadania które dla niego wykonywałem. W końcu to on zajął się moim wychowaniem i to on ukształtował mnie jako osobę.
Chris był idealnym synkiem naszych rodziców. To w jaki sposób mnie traktował przez większość czasu, mówiło same za siebie. I niestety nic nie wskazywało na to, by miało się to kiedykolwiek zmienić.- A przynajmniej tak uważałem.-
Żałowałem,że nigdy nie miałem brata o jakim marzy większość małych chłopców.
-Ech...Christian, dobrze wiesz dlaczego reaguję w taki a nie inny sposób. Jakoś nigdy wcześniej nie przyszło ci do głowy by się mną zainteresować. Dziwi mnie to, bo co też takiego musiałem zrobić, żeby zasłużyć na twoją uwagę. Wyjaśnisz mi to może?-Jego twarz zachmurzyła się gwałtownie, jak gdybym znowu powiedział coś przykrego.
-Ja-zabrakło mu słów-to wcale nie tak,że...
-Nie tak, że co?-przerwałem mu w połowie zdania-serio braciszku, nie wysilaj się. Nie jestem przecież tego wart. Chciałeś wiedzieć co robię, ja udzieliłem ci odpowiedzi i to powinno ci wystarczyć. A teraz chciałbym jeszcze coś przemyśleć, więc proszę wyjdź i zostaw mnie w spokoju.-
Nie powiem, przez moment zrobiło mi się naprawdę głupio, kiedy wyrzucałem go z pokoju, mimo wszystko brat to brat. Jednakowoż potrzebowałam czasu dla siebie, a jego obecność tylko mi przeszkadzała.
Siedziałem,pusto wpatrując się w podłogę, i nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Powoli zaczynałem przysypiać i już miałem przenieść się na kanapę, gdy z dołu zadzwonił dzwonek oznajmiający, że kolacja została podana. Zbiegłem po schodach, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Nie miałem dzisiaj najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie trucia ojca na temat firmy, polityki, finansów i innych takich. Niestety nie bardzo miałem wybór, tak też chcąc nie chcąc musiałem w tym wszystkim uczestniczyć.
Znudzony przeżuwałam swoje warzywa(tak dokładnie, jestem wegetarianinem) i ignorując monolog mojego taty dotyczący jego wyjazdu na delegację, dalej zastanawiałem się nad dzisiejszą sytuacją. Nagle mój brat odchrząknął, przerywając wypowiedź naszego ojca. Ten spojrzał na niego pytająco.
-Mamo, tato-zaczął jak zwykle przesadnie grzecznym tonem,jednocześnie uśmiechając się promiennie-grupka moich znajomych urządza jutro wieczorem imprezę i tak się zastanawiałem czy-nie zdołał dokończyc ponieważ matka weszła mu w słowo. Ale nie po to,by zabronić mu wyjścia, nie. W sumie, to nie musiał nawet pytać. Wiadomym było, że od razu się zgodzą.
-Ależ oczywiście, że możesz iść. Pracowałeś ostatnio tak ciężko, że w pełni zasłużyłeś sobię na chwilę relaksu.-uważając by żadne z nich tego nie zobaczyło, wywróciłem oczami. W tym momencie do konwersacji włączył się ojciec.
-Podzielam zdanie twojej matki. Jednak mam warunek-oo niemożliwe. Zaczynało się robić ciekawie.-chciałbym, żebyś zabrał ze sobą swojego młodszego brata.-Miałem wrażenie, że kawałek marchewki który właśnie przełykałem, zamienił się w moim gardle w kość.
-Coo?!-wrzasnąłem,nie zwracając uwagi na ostrzegawcze syknięcie rodzicielki.-Ale ja, ja...
-Mało mnie obchodzi co masz do powiedzenia, młody człowieku-tata przerwał mi srogo-uważam, że już najwyższy czas byś zaczął udzielać się społecznie. Inaczej całkowicie zdziwaczejesz.-ech...dzięki. Też cię kocham tato. Nie było sensu się kłócić. Moja pozycja była z góry przegrana. Na twarzy Christiana dało się zauważyć niezadowolenie, jednak jak przystało na posłusznego syna, zgodził się spełnić życzenie ojca.
Hmm...gdyby spojrzenia mogły zabijać, leżałbym już chyba martwy pod stołem...
Szybko dokończyłem posiłek. Wymówiłem się tym, że muszę dokończyć lekcje i przeskakując po dwa schody, pognałem do pokoju. Opierając się o drzwi, pomyślałem jeszcze tylko, że od teraz mój brat będzie mnie jeszcze bardziej nie znosił...*****
Ech...wiem wiem. Nic specjalnego. No ale niestety nie mogę od razu wprowadzić akcji bo historia straciłaby cały sens. Muszę to zrobić po mału. Małymi kroczkami. Myślę, że kolejny rozdział będzie już ciekawszy.
Pozdrawiam ciepło i do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
~Ladymusicana :-*
CZYTASZ
The missing one
Avventura"Popłoch wśród bogaczy, jeden po drugim giną jak muchy z ręki nieznanego sprawcy. Policja rozkłada ręce. Żaden z nich nie jest już bezpieczny..." jeżeli uważasz, że to opis jakiegoś kiepskiego filmu kryminalnego to jesteś w błędzie. To znaczy, myśl...