Els & Jack mróz.... czyli coś co nie powinno powstać

3.1K 61 1
                                    

Lodowaty, zimowy wieczór...
I on...
Król...
Majestatyczny...
I iście królewski...
Stoi na najwyższej wieży swojego pałacu...
Nie czuje się królem...
Wie, że musi...
Nikt nie pytał go o zdanie...
Wyciąga rękę w stronę ciemności...
W stronę pustki...
Czuje czyjeś zimne palce dotykając jego ręki...
Szybko ją cofa i zmusza sie do wykonania kroku wstecz...
Jego oczą ukazuje się jasna twarz...
Zaraz później jej właściciel...
Jack... - wyczerpuje cicho - Wróciłeś...
Wspomnienia szybko wracają...
- Witaj... mój panie - słyszy w odpowiedzi
- Po tak długim czasie... nareszcie wracasz  - władca nie ukrywał radości
Strażnik uśmiechnął się tylko i zbliżył do niego.
- Tak jakoś się steskniłem... -  delikatnie podnosi się z barierki i podlatuje do lodowego króla
-Tak jakoś?
 

. . .

Zaproponowałem Jackowi żeby zamieszkał na jakiś czas ze mna, w zamku. Zgodził się bez zastanowienia. Ani trochę się nie zmienił... od tamtej nocy...
Byla zimna...
I ciemna...
Niczym ta obecna...
To była chwila...
Zbyt krótka żeby coś poczuć...
A jednak...
Jasne wiazdy...
Chłodny wiatr...
Dwa zimne głazy...
I on...
Cichy...
Skryty...
Stał obok...
W cieniu drzewa...
Wpatrywal się w ciemne niebo swoimi szaro - niebieskimi oczami...
Jedno słowo...
Jedna łza...
I to rosnące uczucie...
Z biegiem czasu coraz silniejsze...

. . .

Obudził mnie chłód na wargach. Gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem nas sobą twarz osoby o której śniłem przez ostatnie dwa lata.
- J-jack..?
- No hej... - zmieszał się trochę i gwałtownie odsonął.
- Dzień dobry... - podniosłem się i spojrzałem mu w oczy patrzyły niżej, jakby na moją klatkę piersiową. Spojrzałem w dół i przypomniałem sobie, że  śpię bez ubrań, tak mi wygodniej.
Jasna twarz chłopaka pokryła sie widocznym rumieńcem.
- Pójdę już... - poleciał do drzwi
- Jack ...  czekaj... - wstałem zapominając o braku ubrań
- Taaaaaak? - odwrocił się i szybko sposcił wzrok - Els... ty...
Spojrzałem w dół widząc swoje nagie ciało, momentalnie się zaslaniajac. Poczułem ciepło  na policzkach.
- Nie czerwień się, nie teraz - słowa brzmiały w mojej głowie nie dając mi racjonalnie myśleć
- Ubierz się... poczekam...  - Jack wyleciał z pokoju
Dopiero wtedy podnioslem wzrok. Nie angażując służby ubralem  się pośpiesznie i poszedłem do Jacka. Siedział na parapecie rysując palcem po szybie.
- J..Jack... - stałem przyglądając się mu, myślałem o nim bardzo długo Ale nawet moje najpiękniejsze wyobrażenia o nim nie były tak cudowne jak on w rzeczywistości.
Odwrócił się.
C.D.N.
(Tak... niczego nie umiem kończyć)

YAOI | one shoty fanfiction [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz