- Tylko nie otwieraj wcześniej. - Nie lubiłam nie czuć dotyku Willa. Miałam go blisko siebie, trzymał dłonie na moich biodrach, szepcząc mi do ucha jakieś bzdety. Ale jego ręce a moje biodra dzieliło jakieś pięć warstw materiału. Mój chłopak nie pozwolił mi wyjść z domu zanim nie włożyłam na siebie bokserki, na to bluzki z długim rękawem, na to swetra i jeszcze mój płaszcz. Dodatkowo Will miał na sobie rękawiczki.
- W porządku, nie otworzę.- Odchyliłam głowę do tyłu, by na niego spojrzeć i zostawić na jego policzku małego całusa. Dostałam właśnie prezent od niego na święta. Byłam bardzo ciekawa co tam jest, ale niech mu będzie, że zaczekam choć do wigilii. Jakoś przeżyję te dwa dni. Jutro wracamy do naszych domów więc dziś, w ostatni wieczór przed wyjazdem, wyciągnęłam go na spacer, choć nie chciał bym wychodziła z domu, skoro choroba jeszcze nie do końca mi przeszła. – Ale mógłbyś mi powiedzieć co mi kupiłeś.
- Mowy nie ma. Chcę żebyś miała niespodziankę i otworzyła ten prezent w święta. Możesz się nawet przebrać za mikołaja i podrzucić go sobie pod choinkę.
- Chyba sobie to daruję.- Mruknęłam, odwracając się do niego przodem. Ułożyłam dłonie na jego karku i stanęłam na palcach by go pocałować.
-Jesteś pewna?- Uniósł brwi.- Chętnie zobaczyłbym cię w czerwonej kiecce pani mikołajowej.
-No coś ty! W takim skąpym stroju? Przecież jeszcze jestem chora. – Wyszczerzyłam się, patrząc wprost w jego oczy.
- A właśnie, chodź no tutaj. – Przybliżył się do mnie i złapał za moją czapkę, naciągając mi ją na uszy. – Po co ci ta czapka, skoro źle ją nosisz?
- Jest ciepło.
- A ty jesteś chora. I nie myśl sobie, że zapomniałem o pani mikołajowej. Wyglądałabyś w tym bardzo seksownie.
-Jedyne co mogę włożyć to czapka mikołaja.
- Jeśli to naprawdę będzie jedyne co będziesz miała na sobie, to jestem jak najbardziej za.
- Mhm, jasne, już biegnę się rozbierać. = Zrobiłam znaczącą minę, przewracając oczami. - Idziemy na gorąca czekoladę?- Posłałam mu uśmiech, chcąc go przekonać. Miałam nadzieję, że przekona go to, że ja lubię czekoladę, nie zważając na to, że on nie.
- A mogę zrobić ci czekoladę w domu?
- Nie, nie, nie, chcę prawdziwej randki. Kiedy ostatnio gdzieś byliśmy?
- Nie lubisz spędzać ze mną czasu sam na sam?- Uśmiechnął się, splatając nasze ręce. Pociągnął mnie w jakimś kierunku. Zdaje się, że jednak wstąpimy do kawiarni.
- Bardzo lubię. - Oparłam głowę na jego ramieniu, głupio się uśmiechając właściwie to do nikogo. – Ale chyba nie będzie nam to dane w święta.
- Nie martw się pingwinku, znajdę dla ciebie czas. Zawsze znajdę.
- Kocham cię. - Nie mogłam nie uśmiechnąć się, choć nikt tego nie widział. Miałam nadzieję, że on wie i że czuje to, jak bardzo jestem w nim zakochana. I nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Dawałam radę, kiedy jeszcze tego nie znałam i nie wiedziałam jak to jest być z kimś i czuć to co do niego czuję. Ale teraz wiem, że nie mogłabym do tego wrócić. Nie wyobrażam sobie żyć bez niego. Nawet jeśli oboje się wkurzamy na siebie, nawet jeśli się często nie zgadzamy, chcę tego wszystkiego w moim życiu. Teraz, kiedy już wiem co mogę mieć, co mam, gdyby ktoś nam to odebrał, miałabym chyba wrażenie, że ktoś dosłownie wyrywa mi pół serca. I ciała. I duszy.
- Wszystko w porządku?
- Co?- Spojrzałam na niego, wyrywając się z własnych myśli. Patrzył na mnie z zmarszczonymi brwiami. Uśmiechnęłam się, widząc jak się martwi. Kiedy ja sobie zasłużyłam na takiego faceta? Na jego miłość?
- O czym tak myślisz?
- O nas.- Mruknęłam, ciągle uśmiechnięta. Zobaczyłam małego chłopca, który szedł ze swoim tatą za rękę, ciągnąc go w kierunku kawiarni, do której my szliśmy. To strasznie słodkie. – Co byś zrobił gdybym była w ciąży? - Śmiałam się do siebie w duchu, widząc jego minę. Kolory odeszły z jego twarzy i przystanął w miejscu. Spojrzał na mój brzuch i zupełnie zaniemówił. – Will?
- Co byś była? – Wyszeptał. Naprawdę nie spodziewałam się aż takiego zaskoczenia z jego strony. Przecież tylko zapytałam co by zrobił. Tak jakoś mi przyszło na myśl, przez tego chłopca.
- No weź przestań. Tylko pytam. – Wzruszyłam ramionami.- Aż tak cię przeraża perspektywa bycia tatą?
- Jezu, jesteś w ciąży?
- Nie Jezu, żabciu, tylko Nelly. Pamiętasz jeszcze? – Miło było choć raz ponabijać się z niego. Niech ma za swoje, za te wszystkie żarty. Nie planowałam tego, ale skoro tak zareagował.
- Jak możesz być taka spokojna? Przecież to dziecko... - Wymachiwał rękami, patrząc wprost na mój brzuch. Nie potrafił się nawet wysłowić. – Będziemy mieć dziecko. – Głęboko westchnął, wciąż będąc w jakimś dziwnym transie. Gapił się na mnie jakbym miała w sobie smoka, nie dziecko. To znaczy, nie ma żadnego dziecka! Ale gdyby było, to muszę przyznać, że takiej reakcji się nie spodziewałam.
- Halo! Ziemia do Willa.- Machnęłam mu ręką przed twarzą. Wreszcie na mnie spojrzał, z tak wytrzeszczonymi oczami, jakich nigdy nie widziałam. Nie u niego, w każdym razie. – Patrz na mnie żabciu. - Objęłam jego policzki rękami.- Nie jestem w ciąży. Po prostu zapytałam co byś zrobił, gdybym była.
- Co? – Zmarszczył brwi. – Nie jesteś? – Pokiwałam przecząco głową, cicho chichotając. – Chwała Bogu. - Głęboko odetchnął. Spojrzał na mnie zabijającym wzrokiem, kiedy ja wreszcie zaczęłam się głośno śmiać. – To dlaczego mnie tak straszysz?! Chcesz, żebym zszedł na zawał?
- Czyli co? Nie chcesz dziecka?
- Możesz mi powiedzieć, że na sto procent nie jesteś w ciąży? Bo już nie wiem o co ci chodzi.
- Na sto procent nie jestem. – Potwierdziłam, lekko cmokając go w usta.
- Dobrze. Bardzo dobrze. Dziecko to nie zabawa. Wiesz jak by to się dla nas skończyło? Mamy studia, nawet nie mieszkamy razem. – Zmarszczyłam brwi, w jednej chwili tracąc dobry humor. Poczułam się trochę dziwnie z myślą, że jednak on nie traktuje nas tak poważnie jak myślałam. – Hej, skarbie.- Przybliżył się do mnie, podnosząc moją głowę do góry. – Nie mówię, że w ogóle nie chcę dzieci. Po prostu nie chcę ich teraz. Może gdzieś za pięć lat. Jak już znajdziemy pracę, mieszkanie. Nie uważasz że tak będzie lepiej?
- Mhm.- Mruknęłam, łapiąc jego dłoń. – Będzie lepiej.
- A ty chcesz mieć dziecko? - Spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Pociągnął mnie w kierunku kawiarni.
- Coś ty, nawet nie mam jeszcze dwudziestu lat. Mam jeszcze czas na dzieci.
- No widzisz, czyli się zgadzamy.- Podniósł moją rękę, całując ją. Uśmiechnął się do mnie ponownie i otworzył mi drzwi, przepuszczając mnie pierwszą. – Faktycznie muszę ci kupić tą czekoladę, to cię trochę rozgrzeje.
CZYTASZ
Penguin & Frog
Romance"Z pingwinkiem, żabciu można robić wiele ciekawych rzeczy" Pingwin i Żaba: mimo że to dwa inne gatunki, a ich rodzice mają spory problem z akceptacją ich wyborów, coś ich do siebie przyciągnęło. I za cholerę nie chce rozdzielać.