Jak co wieczór Jack sprawdzał, czy nikt nie kręci się po wesołym miasteczku. Po jego miasteczku.
Gdy już był pewny, że teren jest czysty, postanowił udać się na spacer. Poszedł nad jezioro, gdzie zawsze szukał kolorowych kamyków.
Stanął na brzegu, po czym pochylił się, aby przejrzeć się w tafli jeziora.
Miał bujne, czarne włosy, które kontrastowały z jego białą skórą. Niebieskie oczy świeciły radośnie, usta wykrzywione były w spokojnym uśmiechu.
Jego spojrzenie spoczęło na pomarańczowym kamyku. Jack sięgnął po niego, obejrzał go dokładnie, po czym schował go do kieszeni.
Wędrował między sosnami nucąc cicho melodię. Nagle znalazł się na brzegu klifu. Spojrzał w dół, po czym cofnął się. Następnie wziął rozbieg i skoczył tyłem do przepaści.
Rozłożył ręce, wiatr targał jego włosy i poruszał szerokimi rękawami jego pasiastej koszulki. Po chwili wpadł do wody, wynurzył się śmiejąc się głośno. Wyszedł ze źródełka i odgarnął mokre włosy z twarzy, znów ruszył przed siebie. Noc była gwieździsta, księżyc w pełni oświetlał okolicę.
W pewnym momencie klaun zatrzymał się, usłyszał piski dochodzące z zarośli. Kucnął i odgarnął gałązki krzewu. Patrzyły na niego małe, brązowe psie oczka, zwierzę skamlało cicho, na widok Jacka zamerdało krótkim ogonem. Chłopak wziął psiaka na ręce, uśmiechnął się.
-Zgubiłeś się? - zapytał, a szczeniak polizał go po twarzy. - Przestań! - zaśmiał się. - Jak masz na imię? - spojrzał na obrożę pieska, na złotym breloczku wygrawerowane było imię malucha. - Fundzio! Poszukamy twoich właścicieli.
Klaun nadal nucił cicho swoją melodię. Rozglądał się, wypatrując jakiegokolwiek człowieka. Kiedy już miał wracać do miasteczka, usłyszał głos chłopca:
-Fundzio! Fundzio!
Jack spojrzał na psiaka, który zaczął się wyrywać. Postawił zwierzaka na ziemi, po czym wyjął z kieszeni swoich spodenek na szelkach lizaka i wetknął go za obrożę Fundzia. Później patrzył, jak pies biegnie do swojego pana.
W głowie klauna zaczęły pojawiać się migawki z przeszłości. Chłopiec, kot, pies na żyrandolu, morderstwo. Obroża z napisem "Fido", cukierki.
Zobaczył, jak pies wskakuje do auta i opiera łapki na szybie. Zwierzę wyglądało, jakby uśmiechało się do Jacka. Klaun uśmiechnął się, po czym ruszył w drogę powrotną do miasteczka.
CZYTASZ
I don't wanna be abandoned (historia Laughing Jacka)
Fiksi PenggemarLaughing Jack postanawia porzucić przeszłość, nie chce już krzywdzić innych, ma dość samotności i chciałby znaleźć bratnią duszę. Chce odciąć się od świata ciemności, krwi i bólu, aby pokazać, że gdzieś tam w środku nadal jest kolorowym, wesołym kla...