Prolog

4.6K 181 20
                                    

Wysiadłam z taksówki i stanęłam przed sporych rozmiarów domem. Kolejna przeprowadzka wspaniale! Nie byłoby to aż takie złe gdyby nie fakt, że znowu zmieniam szkołę, na samą myśl o nowych ludziach robi mi się niedobrze. Ale! Powiedziałam sobie, że nigdzie się stąd nie ruszam! Wróciłam na stare śmieci i zamierzam na nich zostać.

Powolnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Sierpniowe słońce rozpieszczało wszystkich. Gdzieś po mojej prawej słyszałam bawiące się dzieci. Spokój otaczający okolicę działał kojąco na moją burzę myśli. 

Nacisnęłam guzik z małym dzwoneczkiem i czekałam cierpliwie aż ktoś mnie wpuści. Po paru sekundach usłyszałam coraz głośniejsze kroki i w końcu zobaczyłam znajomą twarz mojego wujka. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wujek objął mnie ramieniem, wciągając mnie do środka. Od razu uderzyła we mnie woń drożdżowego ciasta. 

- Jak minęła podróż?

- Szybko, o dziwo. Dziękuję, że mogę zostać z tobą. - powiedziałam, aczkolwiek słowa i tak nie oddawały mojej wdzięczności. Gdyby wuj się nie zgodził to nie miałabym gdzie się podziać. 

- Nie ma problemu! We dwójkę zawsze raźniej! Nawet nie wiesz jak bardzo mi się nudziło, ciągle sam, nie ma do kogo gęby otworzyć.

Zaśmiałam się cicho i jeszcze raz przytuliłam się do wujka. Kochany z niego człowiek. Zawsze było mi o szkoda. Stuknęło mu już pięćdziesiąt lat, a ciągle był sam. Oddał się całkowicie swojej firmie i stracił niejako poczucie czasu. Olał miłość, rodzinę w pewnym sensie, przyjaciół. Aczkolwiek zawsze mówił, że taki styl życia mu odpowiada, nie wiem ile w tym prawdy. 

Dotarliśmy do mojego pokoju. Był mały i przytulny, nic więcej nie było mi potrzebne! Dodatkowo okna wychodziły na ogród z tyłu domu więc moja potrzeba oglądania ładnych miejsc została zaspokojona. Bo ogród był niesamowity. Trawa, równo przystrzyżona, ilość kwiatów, zdecydowanie jest ich za dużo, żeby zliczyć, no i samo ułożenie klombów i innych form ozdoby budzi podziw. Już wiem co będę malować, oj tak. 

- Za jakąś godzinę będzie obiad, mam nadzieję, że jesteś głodna. - powiedział wujek, wnosząc moją nienaturalnie ogromną walizkę. 

- Jasne! Postaram się szybko rozpakować.

- Myślę, że znajdziesz kuchnię bez problemu. Jak coś to krzycz, powinienem cię usłyszeć, chociaż kto wie w moim wieku! 

Zaśmiałam się i podziękowałam za pomoc przy walizce. Wujek wyszedł a ja od razu zabrałam się za przekładanie wszystkiego z bagażu na półki. Moje staranne układanie ubrań przerwał telefon. Podeszłam do niego i szeroko się uśmiechnęłam, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam imię i zdjęcie mojej przyjaciółki.

- Jesteś już!? - wykrzyczała.

- Tak, nie wiem jakieś trzydzieści minut temu przyjechałam. Rozpakowuję się. 

- Matko, ale super! Czekałam na ciebie od rana, kiedy będziesz mogła wyjść i się spotkać?

- Za godzinę, albo jak chcesz to możesz przyjść. Pomożesz mi i potem zjemy obiad? - zaproponowałam, wkładając skarpetki do szuflady. 

- Jane! Kupię po drodze wino, czy coś! - i rozłączyła się. Pokręciłam głową i wróciłam do układania rzeczy. 

Kątem oka spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie. Cholera! Niecałe trzy dni do rozpoczęcia szkoły, liczę, że ten ostatni rok będzie dobrym rokiem, a co najważniejsze, spojonym. Tego oczekuję od świata i od siebie. Będzie tak, jak sobie zaplanowałam. Przetrwam ten roczek, a później uniwersytet i zobaczymy co dalej. Kiwnęłam głową z determinacją i włożyłam ostatni wieszak z płaszczem do szafy. 

-------------

Po trzech kieliszkach wina Rose, moja przyjaciółka bawiła się wyśmienicie, podrzucając moją puchatą poduszką. Spędziłyśmy cały wieczór na plotkowaniu i nadrabianiu straconego razem czasu. Brakowało mi tego, bardzo. We wcześniejszych miejscach nie nawiązywałam jakichkolwiek bliższych kontaktów, nie widziałam w tym sensu. Teraz, kiedy wróciłam mogłam w końcu wrócić do bycia nastolatką, która nie zachowuje się jak totalny aspołecznik. 

- Późno już jest co nie? - mruknęła Rose - A ty pewnie jesteś zmęczona, a ja cię tu zagaduję, sorry. 

- Spoko, nie przeszkadza mi to, miło się rozmawia. - powiedziałam przewracając się z brzucha na plecy.

- Wyślę sms do Maddie, odbierze mnie bo nie wiem czy pamiętam adres. - zaśmiała się pod nosem, pisząc wiadomość. 

- Skoro tak mówisz. - westchnęłam cicho. Po winie robiłam się senna, zawsze.

- W ogóle to zobaczysz jakich teraz przystojnych chłopaków mamy w szkole. O dziewczyno! - zachichotała - Chciałabym, żeby któryś z nich był moim chłopakiem. - westchnęła głośno, przecierając sobie oczy.

- Przecież ty już masz chłopaka.

- No niby tak, ale nie chce już z nim być. Jest strasznie drętwy, nie chce ze mną wychodzić na imprezy albo gdzieś ze znajomymi. Jest okropny! - pożaliła się i rzuciła się na mnie. 

- Przykro mi. - powiedziałam cicho się śmiejąc - Może któryś z tych fajnych chłopaków jednak przejrzy i zobaczy, że jesteś ideałem dziewczyny. - przytuliłam się do niej.

- Mam nadzieję! Jutro zerwę z Louis'em, mam go dość. Przypomnij mi jak zapomnę, dobrze? - kiwnęłam głową i dałam jej całusa w czoło - Mój telefon zawibrował, Maddie już jest. Zbieram się. 

Podniosłyśmy się z łóżka, zabrałyśmy graty i skierowałyśmy się do wyjścia. Uścisnęłyśmy się ostatni raz i Rose wsiadła do auta. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do kuchni pozmywać po małej libacji. Potem wróciłam do pokoju, wzięłam szybki prysznic, żeby zmyć z siebie cały dzisiejszy dzień. Po przebraniu się w wygodne piżamy po prostu opadłam na łóżko z gracją i zasnęłam. Wino jednak było dobrym pomysłem.

Marked |Dylan O'Brien|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz