Rozdział 4

2.4K 129 43
                                    

- Dobra, już wiem, że się tutaj przeprowadziłaś, ale skąd i dlaczego? - zapytał chłopak, w tle słyszałam szuranie, najprawdopodobniej zmieniał pozycję.

- Wróciłam na stare śmieci, tak naprawdę nie ważne skąd. W sumie przeprowadziłam się osiem razy w ciągu przeszłego roku szkolnego. Dlaczego? - westchnęłam - Miałam problemy w szkole i najlepszym sposobem na zażegnanie ich była przeprowadzka. Tyle.

- Po prostu? Liczyłem na dłuższy wywód. - zachichotał cicho w słuchawkę - No dobra. Od kiedy wiesz o tym, że jesteś Naznaczoną?

Nic nie mówiłam przez chwilę. Po raz pierwszy ktoś zadał mi takie pytanie. 

- Od...zawsze. Jak byłam mała to już byłam uczona jak to wszystko ogarnąć. Uczył mnie głównie tato, ale mama też pomagała. 

- Gdzie są teraz twoi rodzice? 

- Jest parę miejsc, które obstawiam, gdzie mogą się znajdować. 

- Co? - zapytał, nie kryjąc zaskoczenia.

- Nie widziałam swoich rodziców już dobrych parę lat. Mogą być albo gdzieś w Rosji, albo w Chinach. Naprawdę nie wiem. Ciągle się poruszają i nie zdziwiłabym się jakby jakimś cudem wylądowali na Księżycu.

- Tęsknisz? 

Totalnie zamurował mnie tym pytaniem. Tęsknię, oczywiście, że tak, ale staram się o tym nie myśleć. Tęsknota w niczym mi nie pomoże, a tylko mnie zdołuje. 

- Tak. - odpowiedziałam po chwili ciszy - Ale jakoś nie za bardzo o tym myślę. Negatywne emocje w niczym mi nie pomogą. Jeśli chcę być silna i jakoś przejść przez to życie to muszę się ogarnąć i iść do przodu mimo jakiś trudności. - powiedziałam cicho. Zawsze takie rozmowy zawsze wywoływały we  mnie dziwne emocje. 

- Rozumiem, przepraszam, że zapytałem. Nie powinienem. 

- Nic nie szkodzi. - powiedziałam szybko - Nie pierwszy zadajesz takie pytanie.

- Aurora. - westchnął - Przepraszam za takie moją nagłą rozmowę, ale jak cię zobaczyłem i te twoje oczy to nie wytrzymałem, musiałem dowiedzieć się więcej. Mówię jak dziwak?

- Nie, to nawet miłe? Myślałam, że ta rozmowa będzie zupełnie inna. 

- Czyli jaka? - zapytał tym swoich zachrypniętym głosem. 

-  Inna. Kiedy dzisiaj rozmawialiśmy w łazience wydawałeś się, no nie wiem, bardziej chamski. Pokazałeś mi, że jest inaczej. Nawet jeśli nasza rozmowa trwa może z pięć minut. 

Oboje zaśmialiśmy się głośno. Poczułam się aż dziwnie, tak normalnie? Coś w ten deseń. 

- Jednak stwierdzam, że wolałbym pogadać twarzą w twarz. Co ty na to? Nie chcę, żebyś miała mnie za dupka. 

- Jasne, możemy po szkole. Jeśli to nie jest dla ciebie problem.

- Zgoda. Możemy iść do parku, czy coś, póki pogoda nie robi sobie żartów. 

- Super. - powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha, nie wiem nawet czemu - Mogę cię o coś spytać Dylan? - w odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie - Od kiedy ty wiesz, że jesteś Łowcą?

Westchnął cicho, jakbym przypomniała mu najlepsze czasy jego życia.

- W sumie, to chyba też od zawsze. Ojciec nauczył mnie wszystkiego, co umiem. Mama zmarła ja byłem mały. Tęsknię, ale trzeba myśleć pozytywnie, bo inaczej się nie da, to nic nie pomoże. - uśmiechnęłam się gdy sparafrazował moje słowa - Moja mama też była Naznaczoną. - powiedział cicho a mnie zamurowało. Nie często się zdarza, że Naznaczeni łączą się z kimś Innym. Nie dlatego, że jest to zabronione, czy coś, tylko przez wzgląd na nie wiem podobieństwo? Dziwne rzeczy się dzieją jak się jest razem z Naznaczonym.

- Czy to nie jest dziwne, że mówimy sobie to wszystko, a znamy się nie wiem jakieś piętnaście minut? - zapytałam, zmieniając temat. Nikt raczej nie lubi rozmów o śmierci.

- Może, ale już chyba sobie udowodniliśmy, że zdecydowanie nie jesteśmy normalni. Przynajmniej w teorii tego świata.

- Zgadzam się, to co, jutro po szkole?

- Jutro po szkole. Będę czekał przy twojej szafce. Dobranoc.

- Dobranoc. - i rozłączyłam się.

Potem przez jakieś dziesięć minut leżałam i starałam się przetrawić tą rozmowę. Potoczyła się zupełnie inaczej niż myślałam, i chyba dobrze, że tak się stało? Przynajmniej dowiedziałam się trochę o Dylanie, myślę, że zyskałam nowego sprzymierzeńca, jeśli mogę to tak nazwać. 

Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam Łowcy i trochę nie widziałam jak się zachowywać. Wcześniej widywałam Naznaczonych, ale nie krzątali się obok nich Łowcy. Co w sumie jest dość dziwne, ale nie wchodziłam w te tematy. Raczej nie sądzę, że ktoś potrafiłby udzielić mi jakiejś sensownej odpowiedzi. Nikt nie wie, jak to się dzieje, że rodzą się Naznaczeni i Łowcy. Po prostu jesteśmy i współdziałamy ze sobą. Ponieważ z naszymi niezwykłymi mocami i z siłą oraz z zaradnością Łowów utrzymujemy jako taką równowagę na świecie. Przynajmniej coś takiego czytałam w książkach i tyle mówiła mi mama. A chyba mamie powinno się wierzyć. 

W końcu wróciłam do realnego świata i zadzwoniłam do Rose. Opowiedziałam jej o mojej rozmowie z Dylanem, nie szczędząc szczegółów. Przyjaciółka wiedziała do czego jestem zdolna i na co mnie stać. Kiedyś jak byłyśmy małe, a on pokłóciła się z jakimś chłopczykiem, to pomogłam jej, tak jakby. Po prostu chłopak rozwalił sobie nos przy mojej pomocy. Nie to, że uderzyłam go, czy coś. Spojrzałam się na niego i to wystarczyło, jeszcze wtedy nie widziałam o co chodzi. 

- To brzmi jak...randka! - krzyczała mi do słuchawki.

- Zwariowałaś! - teraz to ja krzyczałam - Ja go nawet nie znam!

- Świetna okazja, żeby się poznać i zbliżyć. Jak już wejdziesz w grono jego znajomych to powiedz, że twoja przyjaciółka szuka chłopaka, preferowany Gavin.

- Kto?

- Eh, ten blondyn co ci go pokazywałam. Nazywa się Gavin, słyszałam dzisiaj jak nauczyciel coś do niego mówił. Poszłaś wtedy siku. I, o matko, wiesz co jak już nauczyciel skończył gadać, to on coś mu odpowiedział. I słuchaj! Potem Gavin odwrócił się do mnie i mrugnął w moją stronę! Czaisz to dziewczyno!?

Zaśmiałam się na ten wybuch entuzjazmu Rose. Jak coś albo ktoś się jej wkręci to nie ma zmiłuj. Będzie drążyć i drążyć, aż osiągnie swój cel. Czasami potrafi być uparta jak osiołek, ale dzięki temu nigdy się z nią nie nudziłam. Szczególnie, jak już weszła w etap fascynacji chłopakami, wtedy to dopiero się zaczęło.

- Więc jutro wracasz sama, jak chcesz to zadzwonię, jak to się skończy.

- Powiem ci więcej ty MUSISZ do mnie zadzwonić, bo inaczej przyjadę pod twój dom i zacznę się wydzierać jak stare prześcieradło! Muszę znać absolutnie każdy szczegół tego spotkania, każdy!

- Obiecuję ci, że będziesz pierwszą osobą, która dowie się o wszystkim. - powiedziałam cicho wzdychając.

- Trzymam za słowo, widzimy się jutro, dobranoc!

- Dobranocki.

Rozłączyłyśmy się. Spojrzałam na szkic mojego obrazu i przewróciłam oczami. Jakoś po tych wszystkich zawiłych rozmowach odechciało mi się malować. Wzięłam więc prysznic i poszłam spać. Zdecydowanie mój organizm potrzebował regeneracji przed jutrzejszym dniem. Oj będzie się działo. 

Marked |Dylan O'Brien|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz