Rozdział 5

2.3K 127 20
                                    

Rano wstałam o czwartej. I to nie przez jakiś zły sen , wstałam sama z siebie. Aż dziwne. Starałam się zasnąć, ale bezskutecznie, więc zabrałam się za malowanie.

Czy stresowałam się dzisiejszą rozmową z Dylanem? Zdecydowanie! Czy wolałabym zostać w domu? Tak! Ale takie zachowanie byłoby strasznie dziecinne, więc musiałam się wziąć w garść i stawić czoła mojemu strachowi. Nawet jeśli był w postaci nie grzeszącego urodą chłopaka. 

Około siódmej odłożyłam pędzle i zaczęłam przygotowywać się do szkoły. Wzięłam prysznic, żeby dobrze się nastawić na dzisiaj i nawet pomogło! Zjadłam potem śniadanie z wujem i wsiadłam do samochodu Rose. 

- Błagam cię, tylko nie potknij się o nic. Chociaż w sumie, jakbyś miała upaść, to by cię pewnie złapał! Więc może potknij się jednak o coś! - dziewczyna przez całą drogę trajkotała o moim spotkaniu.

- Rose, kocham cię serio, ale nie pomagasz w tym momencie. 

- Przepraszam. - powiedziała, robiąc minkę w moją stronę - Jestem po prostu podekscytowana tym wszystkim. Wiem, że dla ciebie to będzie normalne spotkanie, ale ja liczę, że wyjdzie z tego coś więcej. Znacznie, znacznie więcej.

- Mówisz to po czasie znajomości równym jakieś trzydzieści minut.

- Dobra, dobra. Ja tam swoje wiem, ok? Zresztą, czy to nie jest przypadkiem tak, że jak on jest Łowcą to ze sobą współpracujecie, czy coś? - zapytała, drapiąc się po głowie.

- Współpraca, a to, co ty sugerujesz to są zupełnie dwie różne rzeczy.

- Które wcale się nie wykluczają! - powiedziała, patrząc na mnie i szeroko się uśmiechnęła. Zamurowała mnie tym, nie powiem. Musiałam się dobrze zastanowić, co mam jej na to odpowiedzieć. 

- O czy my tu w ogóle rozmawiamy!? To nie jest żadna randka my mamy rozmawiać poniekąd o pracy, znamy się tyle co nic, więc nie odbędzie się nic więcej poza rozmową. - powiedziałam stanowczo, wyższym tonem i kiwnęłam na zakończenie głową. Właśnie tak to będzie wyglądać, ja nic innego sobie nie wyobrażam. 

- Skoro tak mówisz. - westchnęła dziewczyna, wzruszając ramionami. Spojrzałam się na nią z mordem w oczach, ale już nie skomentowałam, nie było sensu. 

--------------

Lekcje mijały mi stanowczo za szybko. Zanim się obejrzałam jadłam lunch, a później siedziałam na ostatnich zajęciach. Moja prawa noga wręcz latała nerwowo, czułam też ucisk w brzuchu. 

Ogarnij dupsko!

Nagle poczułam ból w mojej niespokojnej nodze, Rose mnie kopnęła. 

- Ała?

- Przestań tak robić, bo ci ta gira odpadnie. - szepnęła przyjaciółka, śmiejąc się pod nosem - Będzie dobrze. Staraj się nie wywalić, bądź sobą i podejdź do tego na luzie. Wiem, że dzisiaj rano trochę cię podpuszczałam, ale wiesz, że ja tylko chcę dobrze. 

- Dzięki. - powiedziałam, złapałam ją za rękę i ścisnęłam. 

Po dzwonku wyszłam na korytarz, pożegnałam się z Rose, która na do widzenia kopnęła mnie w tyłek, na szczęście. Głęboko odetchnęłam i ruszyłam w stronę mojej szafki. Po drodze zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam Dylanowi jaki mam numer szafki. 

Nieistotne tak naprawdę. 

Kiedy byłam parę metrów od mojego schowka dostrzegłam chłopaka. Po raz kolejny głęboko odetchnęłam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę wspomnianej osoby. 

Marked |Dylan O'Brien|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz