👑3. Zjawa z Mrocznej Puszczy

188 13 2
                                    

Po kolejnych paru godzinach galopu i marszu, Rose i Śnieżna dotarły na skraj Mrocznej Puszczy.

-Teraz nie mamy już odwrotu...- szepnęła do klaczy

Stała właśnie na ziemi z lejcami w dłoni i głaskała jej biały nos, a po chwili, razem powoli i spokojnie weszły do Puszczy.

Rose słyszała, że kilku żołnierzy jej ojca było oszalałych ze strachu gdy wrócili z tej puszczy i twierdzili, że jest nawiedzona i chce zabić każdego kto tam wejdzie.

Naden kazał ich ściąć, bo uznał, że stracili rozum i są niebezpieczni, lecz tak naprawdę nie chciał by jego córka się tym zainteresowała.

Ale teraz, Rose też czuła czyjąś obecność. Wiedziała też, że ta puszcza jest zdradliwa dla ludzi którzy jej nie szanują.

-Zaprowadź nas do Necris...- powiedziała cicho, nadal idąc obok Śnieżnej

Puściła lejce a klacz rozejrzała się, potem powoli ruszyła przed siebie. Ufając jej instynktowi, księżniczka posłusznie zrobiła to samo.

Mimo tych wszystkich okropnych histori o klątwie i zjawach, Rose czuła się w puszczy spokojna, bezpieczna i zachwycała się jej dzikim pieknem.

Nawet co jakiś czas stawała na chwilę i z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w szum drzew.

Raz w takiej chwili, zrobiła krok do przodu i dotknęła drzewa. Miała wtedy wrażenie jakby poczuła bicie serca tego drzewa a nawet całej puszczy.

Z każdą chwilą to uczucie miała częściej i było coraz silniejsze. Czuła jakąś więź z tym lasem...

Późnym wieczorem, gdy ze Śnieżną posilały się siedząc przy malutkim ognisku, Rose znów wsłuchała się w szum drzew.

Odniosła wrażenie, że słyszy swoją ukochaną melodię, a gdy ją siebie przypomniała, słyszała ją jeszcze wyraźniej.

Nagle z krzaka parę metrów dalej, zerwał się jakiś ptak i podleciał do Rose.

Ale to wcale nie był ptak, tylko śliczny błękitny chochlik, o skrzydłach przezroczystych jak szkło, z pięknymi spiralnymi wzorkami.

Zatrzymał się blisko twarzy Rose i przyglądał się jej przez chwilę, potem zagwizdał melodię o której właśnie myślała ale nagle urwał.

Patrzył na nią jakby na coś czekał, a potem znów zagwizdał ten sam kawałek melodii i znów urwał.

Księżniczka zrozumiała, że chochlik chce coś sprawdzić, jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, chochlik zawiedziony odwrócił się i chciał odlecieć, dlatego Rose zanuciła całą melodię.

Chochlik natychmiast zatrzymał się, obrócił i spojrzał na nią, a na jego skrzydłach pojawiły się małe lśniące drobinki.

Spojrzał na nie bardzo zaskoczony i z wielką radością obracał się żeby je widzieć.

Ale nie tylko on miał te drobinki, bo nagle wszystko wokół nich, zalśniło delikatnym białym światłem.

Nawet Śnieżna miała te drobinki, zwłaszcza w grzywie i na nosie.

Rose była zaskoczona ale i zachwycona gdy się rozejrzala.

Uradowany chochlik podleciał do niej i skłonił się pięknie, jakby była jego królową.

Potem zagwizdał głośno i zewsząd zjawiło się więcej małych szczęśliwych istotek, a niektóre przyniosły w prezencie owoce dla Rose i Śnieżnej.

Kiedy już każdy z nich skłonił się przed księżniczką, wszystkie odleciały z wyjątkiem pierwszego, który usiadł na ziemi przy ich maleńkim ognisku.

-O co chodzi?- spytała księżniczka z uśmiechem -Chcesz z nami zostać?- usiadła ostrożnie na ziemi a on z uśmiechem pokiwał główką

-W takim razie, witamy- odparła -A czy masz jakieś imię?- spytała uprzejmie

Chochlik znów pokiwał i swą małą rączką wskazał ogień, a Rose przez chwilę zastanawiała się o jakie imię chodzi.

-Płomyk?...- nie była pewna czy dobrze zgaduje, ale chochlik aż zaklaskał z radości

Rose też się uśmiechnęła.

Zjedli trochę owoców od chochlików a potem Płomyk dał znać, że najwyższy czas iść spać.

Owinął się chustą która dała mu księżniczka i prawie natychmiast zasnął.

Rose otuliła się płaszczem, położyła na ziemi i choć myślała, że zajmie to długo, chwilę później już spała.

Następnego ranka obudziła ją Śnieżna, trącając jej twarz swoim wilgotnym nosem.

Po śniadaniu z reszty owoców, we troje ruszyli dalej przez Puszczę i znów wędrowali cały dzień.

Niedługo przed zmrokiem, Rose kilka razy słyszała wilcze wycie.

Później, między koronami drzew, zauważyła, że księżyc jest prawie w pełni.

Płomyk dał jednak znać, że lepiej iść dalej, więc Rose zanuciła melodię Andrei i tak jak zeszłej nocy, wszystko wokół znów zaczęło lśnić.

Co jakiś czas słyszeli wokół siebie, ciche powarkiwanie i sapanie wilków dość blisko.

"Chyba po prostu za nami idą i obserwują..." pomyślała księżniczka w jednej z takich chwil

Siedzieli akurat przy normalnym ognisku, które zapalili by odstraszyć wilki, a księżniczka nie spała by go pilnować.

Sekretna RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz