8

2.6K 164 4
                                    


- Dzięki za pomoc. - powiedziałam z wdzięcznością, kiedy wirowaliśmy powoli na parkiecie.

Connor przyglądał mi się uważnie aż w końcu na jego usta wpłynął ledwo zauważalny uśmiech. Gdyby jego silne ramie nie obejmowało mnie w talii, na pewno już bym leżała plackiem na ziemi.

- Do usług. - mówił z akcentem, ale nie do końca wiedziałam jakim. Mimo to bardzo mi się podobał.

Moje ciało bardzo dosadnie reagowało na tego mężczyznę, i mimo że starałam się nad sobą panować byłam dosłownie na krawędzi. Talia prawie płonęła od jego dotyku. 

Co mi jest, pomyślałam podnosząc głowę. To był błąd bo nasze usta teraz dzieliło kilka milimetrów.

- Więc masz na imię Connor? - wypaliłam chcąc rozmową rozładować napięcie które pojawiło się znikąd.

- Tak. 

- Ja jestem Andrea.

Wampir posłał mi rozbawione spojrzenie. - Wiem, że jesteś Andrea.Wszyscy wiedzą.

- Nie musisz mi przypominać. - odparłam smętnie, nagle tracąc humor. 

Poczułam palce na podbródku i moja głowa poszybowała do góry. Od razu napotkałam zaintrygowane spojrzenie szarych oczu. - Czemu tak mówisz ?

- Nie prosiłam o to wszystko. Miesiąc temu nawet bym nie pomyślała, że będę tańczyć z piekielnie seksownym wampirem pośrodku sali pełnej stworków rodem z baśni. - wyrzuciłam jednym tchem i dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziałam. Cholera.

Jego oczy rozbłysły dziwnym blaskiem i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Więc jestem piekielnie seksowny.

Poczułam jak się czerwienie. - Boże.

- Ty też jesteś niczego sobie.. - zaczął, ale nagle na jego twarzy pojawił się szok i przyciągnął mnie mocno do piersi, osłaniając ramieniem.

- Co się stało?- zapytałam zdezorientowana, w tej samej chwili gdy wielka szklana kopuła robiąca za sufit rozbiła się na tysiące kawałeczków i fragmenty szkła poleciały nam na głowy.

- Nieproszeni goście. - syknął Connor, w którego ręce pojawił się nagle wielki sztylet.

****

W całej sali zapanował totalny chaos. Demony pchały się do drzwi krzycząc w wniebogłosy.

- Trolle! - krzyczało kilka małych wróżek, lecąc w stronę wyjścia. Szukałam właśnie znajomej twarzy kiedy stado olbrzymów wparowało do środka. Kilka sekund temu Connor kazał mi się schować i pobiegł szukać Alexandra z Mayą. Teraz przeklinając moją wścibską naturę uciekałam  przed bestią,z którą się zderzyłam postanawiając zignorować rozkaz wampira. Stwór był wielki, zielony i straszny . - Znalazłem ją! 

Przyszli po mnie. Rozejrzałam się i zobaczyłam Connora w Alexandrem, walczących z jakimiś ludźmi. A więc trolle nie były same. A sądząc bo okrzykach bólu dwóch potężnych wojowników, przyprowadziły ze sobą magów. Jedyne istoty będące w stanie poradzić sobie z wampirami.

Nie chcąc tracić więcej czasu, momentalnie zebrałam moc i wypuściłam ją wolno. Brzydal, który chciał mnie złapać teraz z hukiem poleciał na ścianę. Dwóch kolejnych rzuciło się w moją stronę, ale uniosłam szeroko ramiona i po chwili wielkie konary drzew skutecznie ich unieruchomiły.

Wampiry wciąż nie mogły dać sobie rady z magami więc puściłam się w ich stronę. Lecz zanim dobiegłam powietrze przeszył krzyk Mayi. Wystraszona stała w kącie a w jej stronę zmierzały cztery bestie. Alexander rzucił się w jej stronę z okrzykiem furii ale jakieś zaklęcie powaliło go na kolana i zginając się z bólu padł na ziemie. To samo uczynili z Connorem.
Widok potężnych wampirów powalonych na ziemię nie napawał mnie entuzjazmem i nadzieją,  tym bardziej ze jednym z nich był król całej tej niby potężnej rasy.

Troll podniósł rękę i wiedziałam, że zamierza uderzyć Maye. Wiedziałam też że nie zdążę do niej dobiec na czas.

Bliska rozpaczy uniosłam szeroko ramiona i posłałam w ich stronę fale lodu która stworzyła ścianę między nią a trollami.
Brzydale jednak ani myślały się poddać i zaczęły okładać ścianę wielkimi łapami.

- Nie! - krzyknęłam i puściłam się biegiem w stronę przyjaciółki.

- Nie tak szybko, królowo.

Jeden z magów obrócił się w moim kierunku i jednym ruchem ręki przygwoździł mnie do ściany. - Przykro mi ale twoja przyjaciółka nie jest nam potrzebna. A my nie bierzemy jeńców.

Poczułam jak stróżka potu spływa mi po plecach. Zaczęłam się wiercić jak opętana ale niewidzialne więzy nie chciały puścić. Zdesperowana spojrzałam na króla wampirów ale on niezdolny do ruchu wykonał tylko słaby ruch ustami zanim stracił przytomność.

"Ratuj ją"

To był mój limit.
Nie wiem co się ze mną stało ale czułam się jak w transie. Wszędzie latały kule ognia a od mojego ciała biło jarzące światło. Trolle padały jeden po drugim a magowie z głośnym sykiem rozpłynęli się w powietrzu.Tchórze.

-Andrea, wystarczy ! - Dotarł do mnie głos Connora, ale nie panowałam własnym ciałem. Wampir bardzo ostrożnie zmierzał w moim kierunku wyciągając przed siebie rękę. - Przestań!

-Nie mogę! - wrzasnęłam patrząc na cztery kule wciąż krążące po sali. - Nie umiem!

I wtedy nagle jedna z nich trafiła Maye, powalając ją na ziemię.

- Nie! Nie Maya! - wrzasnęłam w rozpaczy i gdy dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam straciłam przytomność, wpadając prosto w ramiona Connora.

Niebezpieczna graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz