10

2.6K 146 0
                                    

Dlaczego nie pomyślałam o samochodzie?
Biegnąc przez las, pośród gałęzi rozcinających skórę, człowiek zaczyna myśleć logicznie. Serce kołatało mi w piersi. Nie ze zmęczenia a z przerażenia. Uciekłam na ślepo bez większego zastanowienia, jak ostatnia idiotka.

Właściwie mój plan był bardzo prosty - znaleźć człowieka, który chciał mnie dopaść i w zamian dopaść jego. Stwarzając zagrożenie dla przyjaciół nie mogłam sobie pozwolić na ukrywanie się w rezydencji Alexandra, gdyż przeciwnikiem najwyraźniej nie był pierwszy lepszy żółtodziub.
Wystarczyło,aby wysłał magów a wampiry miały bliskie zeru szanse na wygraną. Oczywiście nie mówię, że były słabe, o nie. Koń by się uśmiał. Byli najpotężniejszym i najstraszliwszymi drapieżnikami w świecie demonów. Ale przez zbyt dużą pewność siebie i arogancję często wpadali w kłopoty.
Mimo to byli świetnymi łowcami i to przerażało mnie najbardziej. Oczami wyobraźni widziałam całą armię  posłaną za zbiegiem gdy tylko zapadnie zmierzch. Na moje szczęście właśnie zaczynało świtać.

Ale jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście. Wybiegłam z lasu prosto na przystanek autobusowy. Stamtąd pojechałam po prostu jak najdalej od domu króla. Czułam się jak kryminalistka, chowając twarz pod kapturem czarnej bluzy.
Stojąc na dworcu zastanawiałam się gdzie pojechać. Na pewno nie mogłam wrócić do Nowego Yorku.

Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus i tak po kilku godzinach znalazłam się w centrum Detroit. Starając się myśleć jak zbieg z prawdziwego zdarzenia a nie jak nastoletnia małolata uciekająca z domu, wynajęłam pokój w najgorszej dzielnicy miasta, gdzie nikt nawet nie zaglądał. Oprócz narkomanów i bandytów. I początkujących monarchów magicznego świata, oczywiście.
Następną rzeczą do zrobienia było znalezienie jakiegoś maga, który mógłby mi pomóc. Ktoś musiał coś wiedzieć, prawda?

***

Dzień później byłam na granicy załamania, lecz wtedy przypomniałam sobie o księdze. Było tam mnóstwo pomocnych zaklęć a jedno z nich postanowiłam wykorzystać.
Wzięłam pusta kartę i powoli przeczytałam słowa, które następnie napisałam po środku niej i powiedziałam głośno nazwę miasta.
I tak oto w magiczny sposób kartka zamieniła się w mapę pokazującą największe skupiska demonów oraz magicznych przedmiotów w Detroit.

***

Mama nie byłaby dumna widząc mnie teraz, włamującą się do sklepu jak ostatni wykolejeniec, ale życie zmusiło mnie to tego niecnego czynu.
Potrzebowałam medalionu maskującego mój zapach.
Gdy przeczytałam o nim w księdze miałam ochotę skoczyć z okna i skończyć ze sobą. Jak mogłam być tak głupia i zapomnieć o tak ważnej rzeczy jak zapach? Niektóre demony miały węch lepszy od psów myśliwskich. Na przykład wampiry.

Bez większego przekonania otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Sklep wyglądał okropnie i śmierdziało w nim stęchlizną. Wszędzie wisiały pajęczyny. Ale tym, co przeraziło mnie najbardziej był mały skrzat stojący w kącie. A może to był gremlin.. w każdym bądź razie patrzył na mnie i się nie ruszał..żadne z nas się nie poruszyło.
- Ty jesteś prawdziwy?
Nagle w jego oczach pojawiło się oburzenie i skoczył w moją stronę.
- A czy moja uroda nie mówi sama za siebie? Si, seniorita, wiem ze wyglądam jak dzieło sztuki, ale jestem prawdziwy.
Z wrażenia aż otworzyłam buzię.
- Mogę zapytać dlaczego królowa włamuje się tutaj jak ostani bandzior? Jaki przykład ty dajesz ludziom?

Jak boga kocham, nie wiedziałam co powiedzieć. Czy ten mały stworek mnie obrażał?
- Szukam medalionu, który zamaskuje mój zapach.
- A więc uciekasz przed kimś?
- Bardziej się ukrywam.
- Esta bien, uwolnij mnie a pomogę ci szukać.

Dopiero teraz zauważyłam łańcuch przymocowany do ściany, który okręcał się wokół jego kostki.
- Kto cię uwięził?
Gremlin splunął na ziemię.
- Moja pani oczywiście. To wyjątkowo wredna czarownica.
Skupiając moc, skierowałam ją na łańcuch i po chwili stwór był wolny.
- Skoro jest taka wredna to lepiej bieżmy się do roboty, zanim zauważy włamanie.

Niebezpieczna graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz