Cień leśnych drzew jest zupełnie inny niż ten w ogrodzie. Sprawia, że jasne plany zalewające polanę wydają się jeszcze piękniejsze. Diana brudzi sobie sukienkę żywicą, wchodząc na wygiętą jabłonkę po ostatnie, przedjesienne jabłka. Trzymając się jedną ręką konaru wspina się na palce, by podać Felicji czerwone owoce.
Nie widzi, jak złotowłosa na nią patrzy. Ostatnie jabłko, które chce dla niej zerwać, jest zbyt wysoko, by mogła się tak rozpraszać.
Pozwala Felicji rozpleść rzemyk z jej warkocza, a ta z wysuniętym języczkiem przywiązuje szklane butelki do wystającego nad wartkim strumyczkiem korzenia. Szkoło lśni pod promieniami słońca, zanurzone w przejrzystej wodzie. Diana leży na brzuchu, wgniatając w rękawy swojej sukienki okruszki runa leśnego. Obserwuje, jak woda obmywa butelki. Jak załamuje się na kamykach.
Felicja – gdy już udaje jej się usiedzieć w miejscu – siada tuż obok na niskim pieńku; z różową spódniczką zadartą do połowy ud. Chropowata powierzchnia drewna drapie ją w odsłoniętą skórę. Milczy, zanurzając obie dłonie w brązowych splotach. Leniwie rozplata warkocz, rozsypując włosy na plecach przyjaciółki. Butelki stukają o siebie leciutko. Ptaki świergoczą nad ich głowami. Diana oddycha spokojnie, wdychając zapach wody i mchu. Czuje, jak drobne palce zamierają w jej rozburzonych włosach, gdy przerywa swoistą ciszę.
- O czym myślisz, Felicjo?
Woda szemrze w strumieniu. Dziewczyna poprawia się na pieńku, ściska razem swoje zdarte kolana. Po chwili śmieje się, tak jak beztroski strumyczek obok nich. Diana dostrzega chwilę wahania, lecz nie jest jeszcze pewna jej znaczenia. Krzywi się lekko do źdźbeł trawy przed jej nosem.
- O niczym, Dianka, zagapiłam się na słońce w twoich włosach! Powinnaś częściej nosić rozpuszczone, ślicznie ci. Zapleść ci je teraz z powrotem czy mogę się pobawić? Są takie rozkosznie miękkie! Chciałabym...
Diana obraca się na plecy, gniotąc materiał sukienki, podpierając się na łokciu.Patrzy uważnie w jasną twarz Felicji, a w jej brązowych włosach tkwią igiełki i listki.
- Czego byś chciała, Fela?Butelki stukają o siebie w strumyku. Ptak treli w koronach drzew nad nimi.Felicja rumieni się jak czerwone jabłka, rozrzucone na trawie obok.Rumieni się i milczy, zaciskając palce na skraju swojej spódniczki. Ciekawe, myśli Diana. Wcześniej rumieniła się jak oranżada.
Butelki stukają o siebie w strumyku. Felicja wybucha śmiechem pełnym dzwoneczków.
- A, zawiesiłam się przez ciebie, tak wiele lasu masz we włosach! Daj, powyciągam! Wiesz, chciałam powiedzieć, że chciałabym ci kiedyś zapleć dwa warkoczyki, wyglądałabyś przesłodko!Diana opada z powrotem na brzuch, pozwalając wyciągać sobie patyczki z fryzury.
Nie rozumiem tego końca lata, myśli.
CZYTASZ
Różowa oranżada (Hetalia)
Fanfictionfem!LietPol. Ostatnie ciepłe dni sierpnia. (Diana to imię, które po długich poszukiwaniach wybrałam dla fem!Litwy.) Części są bardzo krótkie.