Rozdział IV

53 6 2
                                    

Starałam się łapać powietrze. Niestety po jakimś czasie odruchowo zamknęłam oczy. Czyżbym miała zakończyć życie na przerwanej lekcji języka polskiego w jakimś zabójczym puszko prysznicu? Interesujący koniec jak na zwykłą nastolatkę, nieprawdaż?
Ostatnie co widziałam przez zaparowaną szybę to krzyczących i przerażonych znajomych.
Obudziło mnie denerwujące pikanie. Przez chwilę łudziłam się że to sen i obudził mnie budzik. Nic z tego.
Nie miałam siły otworzyć oczu, ale pikanie ustało.
- Uspokójcie się. Ona żyje.
Wow. To właśnie chciałam usłyszeć.
Powoli otworzyłam oczy. Nie należało to do przyjemnych czynności.
Leżałam w objęciach mężczyzny o najbardziej hipnotyzujących oczach i głosie. Patrzył na mnie z niepokojem.
Czyżbym była pomarszczona jak Wade Wilson*? Nie, błagam nie.
Rozejrzałam się po klasie. Otoczyło nas trzech mężczyzn. Postanowiłam wstać.
- Jeszcze nie. Poczekaj. - Powiedział.
Oczywiście. Gdyby nie to, że patrzy na nas ponad trzydzieści osób mogłabym tak leżeć godzinami.
- Dopuśćcie mnie do niej!
Złapałam się za głowę.
- Puśćcie ją!  Macie szczęście, że nic się jej nie stało! 
Od krzyku nauczycielki zabolały mnie uszy. Czułam się jakbym stała przy głośniku na koncercie heavy metalowym.
- Przestań krzyczeć. Sprawiasz jej ból.
- Ja? To przez was omal nie zginęła!
- Jej zmysły są teraz wyostrzone. Lepiej widzi, słyszy, czuje.
Faktycznie. Dotychczas z moją małą wadą wzroku nie widziałam wszystkiego tak dokładnie. Wydawało mi się, że wszystko widzę z drobnymi szczegółami, a kolory stały się bardziej wyraźne, nasycone. Jakbym patrzyła na świat zupełnie inaczej.
- Przyzwyczaisz się. - Powiedział i pomógł mi wstać.

Wade Wilson - Deadpool

Phoenix - 17Where stories live. Discover now