Minęły dwa miesiące. Dwa cholernie puste miesiące. Jakby było mi mało,to jeszcze zostałam pod opieką obcej kobiety,ponieważ tata i Dorota musieli wracać do Polski.
Praktycznie się nie odzywałam,no chyba że naprawdę musiałam. Większość czasu spędzałam przy oknie obserwując ludzi na ulicy. Parę razy miałam już uciec,ale w ostatniej chwili zdawałam sobie sprawę że nie mam dokąd iść,co dodawało jeszcze więcej bólu.
Nie miałam innego wyjścia. Musiałam gdzię znaleźć ujście dla swojego cierpienia. Było ono proste i zarazem skuteczne. Zaczęłam się ciąć. Na początku były to małe nacięcia, głównie na udzie. Później jednak zaczęłam ciąć się również przy nadgarstku. Niejednokrotnie miałam nadzieję że w końcu uda mi się porządnie przeciąć którąś z żył i odpłynąć już na zawsze.
W każdym bądź razie wydawało mi się że to nie jest aż tak okropne jak sposób którego używała córka mojej opiekunki. Melissa bowiem miała zwyczaj zażywania narkotyków za każdym razem kiedy pokłóciła się z matką bądź z chłopakiem. Chociaż wydawało mi się że pretekstu kłótni używa tylko tak dla formalności bo już parę razy widywałam ją naćpaną bez powodu.
Oprócz córki pani Marie ma jeszcze syna. Fred jest dla mnie bardzo uprzejmy. Pomimo mojego braku humoru, siada obok mnie i próbuje ze mną rozmawiać. Nie zraża go mój obojętny ton czy brak zainteresowania jego osobą. Ma niecałe trzynaście ,ale rozmawia jakby był z kilka lat starszy ode mnie.
Co do pani Marie. Jest ona kobietą góra pięć lat starszą od mojej mamy,ale liczne zmartwienia sprawiły że na jej włosach zaczęły pojawiać się już pierwsze oznaki starości. Z tego co wiem jest ona przyjaciółką mamy Doroty,ale już od dawna z sobą nie rozmawiały. Pani Marie jest bardzo ciepłą i cierpliwą osobą. Mało kiedy udaje się ją wyprowadzić z równowagi, chociaż jej córka ma do tego talent. Jej mąż zginął dwa lata temu podczas wypadku w pracy ale ani ona ani którykolwiek z jej dzieci nigdy o tym nie wspominają.
Ich domek stoi oddalony nieco od innych i jak przystało na wiejski domek posiada również stodołę która teraz pełni funkcję garażu. Z zewnątrz dom nie różni się niczym od innych w tej okolicy. Jest zbudowany z drewna a jego dach jest pokryty strzechą. Na parterze mieści się kuchnia połączona z jadalnią, łazienka oraz niewielki salonik. Na piętrze znajdują się sypialnie wszystkich domowników oraz kolejna łazienka. W domu brak niestety sypialni dla gości dlatego muszę dzielić pokój z Melissą. W sumie to i tak dziewczyny praktycznie nie było w domu,dlatego można powiedzieć że mieszkałam sama.
Właśnie zaczynało się kolejne nudne popołudnie. Słońce już tak nie paliło jak w dniu kiedy tu przyjechałam,dlatego teraz siedziałam przy otwartym oknie. Towarzyszył mi jak zawsze kot mojej opiekunki,który leżał na moich kolanach. Jak codzień liczyłam ludzi którzy przechodzili obok domu aby dostać się do małego centrum tego miasteczka,kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Podskoczyłam lekko wystraszona, a zdezorientowany kot zeskoczył z moich kolan i schował się pod łóżkiem.
-Nie do wiary.-odezwał się Fred.
W głębi duszy dziękowałam Bogu że wszyscy w tym domu potrafią mówić w moim ojczystym języku. Chociaż jak mam być szczera to zdarzały im się małe potknięcia językowe, ale mieszkając z Stuart'em zdążyłam przyzwyczaić się do czegoś takiego.
-Co się znowu stało?-zapytałam znużonym głosem.
Fred miał w nawyku ekscytowanie się rzeczami które tego nie wymagały.
-Moi kumple powiedzieli że do miasteczka zawitał ktoś nowy.-odparł chłopak.
Miasteczko w którym obecnie mieszkałam było tak małe że nawet nie zaprzątałam sobie głowy aby zapamiętać jego nazwę,a miejscowi zwykle używali zwrotu "nasze miasteczko". I jak to w takich miasteczkach bywa,każdy każdego zna, a nowe osoby które się tu przeprowadzają czy też są tu tylko przejazdem,są tematem plotek niemal wszystkich mieszkańców. Do pewnego czasu ja też byłam takim tematem, ale od mojego przyjazdu minęło już trochę czasu więc ludzie zaczęli się do mnie przyzwyczajać.
-Pewnie jest tutaj przejazdem.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Nie,ty nie rozumiesz. Ten ktoś wynajął tutaj pokój.-ekscytacja Fred'a była wręcz męcząca.
-I co w tym takiego dziwnego?-zapytałam.
-No więc. Chłopak. Raczej młody. Widać że z wielkiego miasta. Wynajmuje pokój w naszym miasteczku,gdzie nic się nie dzieje i w ogóle jest nudno. Nie wydaje ci się to podejrzane?
Typowy Fred. W każdym przyjezdnym widzi przestępce.
-Może chce odpocząć od życia w wielkim mieście.-zasugerowałam.
-I musiał przyjeżdżać aż tutaj?-zdziwił się chłopak.
-O ile dobrze pamiętam, ludzie w większych miastach nie mają za bardzo czasu na dalekie podróże jeśli nie wyjeżdżają na wczasy. A wasze miasteczko jest oddalone od Paryża o jakieś półtora godziny drogi.-odparłam.
-Tyle że on ewidentnie nie jest z Paryża ani z żadnego innego francuskiego miasta.-oburzył się chłopak.
-No to skąd jest?-zapytałam lekko zirytowana.
-Mieszka w motelu rodziców Tom'a i on powiedział że chłopak na sto procent jest anglikiem.
CZYTASZ
Zagubieni II
FanficPo tym jak rodzice zabraniają Lenie spotykać się z Stuart'em, dziewczyna na ich rozkaz wyjeżdża do Francji gdzie ma rozpocząć wszystko od nowa. Lena nie jest jednak w stanie zapomnieć o czasie spędzony z ukochanym i z każdym kolejnym dniem próbuje z...