(XII)

2K 170 17
                                    

Nathaniel leżał skulony na kanapie, pod kocem. Kastiel westchnął w kuchni i zalał letnią wodą musującą tabletkę. Chwycił szklankę w dłoń i zaraz postawił ją przed chłopakiem w salonie. Blondyn popatrzył na niego i dziękując, kiwnął głową. Kastiel usiadł blisko niego i objął go ramieniem, podając do rąk napój. Mimo, że gdy przywoływał wspomnienie Meksykanki i ojca Nathaniela chciało mu się głośno śmiać, to ukrywał to najlepiej jak potrafił.

Potarł ramię przyjaciela i pocałował go w tył głowy.

-Wszystko będzie dobrze- powiedział będąc o tym przekonany.

Nathaniel w odpowiedzi pociągnął nosem i oparł głowę o klatkę piersiową chłopaka.

Kastiel znał na tyle dobrze blondyna, że wiedział, iż tego typu sytuacje on woli przespać, dlatego odczekał chwilę, po czym zastapił swoje ciało kilkoma poduszkami i wyszedł z domu.

***

Gdy Nathaniel się obudził, Kastiela nie było, a woda z wcześniej musującą tabletką schłodziła się. Blondyn wstał z kanapy, podpierając się łokciami. Nienawidził w sobie tego, że gdy tylko jakaś sytuacja zaczynała go przerastać wolał ją przespać, niż być jej aktywnym uczestnikiem.

Sprawdził komórkę, która leżała dotychczas na stoliku do kawy: zero połączeń, zero jakichkolwiek powiadomień. Gdziekolwiek był teraz Kastiel nie poinformował go o swoim wyjściu.

Nathaniel przez chwilę siedział zdezorientowany. Jednak po chwili zdecydował się na wybranie numeru do Kastiela.

Odebrał po czterech sygnałach, gdy chłopak już się chciał rozłączać.

-Nathaniel!- powiedział, widocznie spodziewając się telefonu.- Idź do naszego pokoju i spakuj nasze rzeczy. Będę za dziesięć minut!

Blondyn nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Zamarł z telefonem przy uchu, ale jakby nagle, z opóźnieniem doszła informacja, zerwał się z kanapy i pognał w kierunku pokoju. W trakcie biegu ponownie, dopiero doszła do jego mózgu wiadomość, że Kastiel nazwał jego pokój ich wspólnym. Na tą wieść Nathaniel lekko zadrżał i wpadł do ich pokoju.

Nie miał pojęcia co spakować, ponieważ Kastiel nie raczył mu powiedzieć gdzie go zabiera, ani na ile. Zdecydował jednak, że zabierze najbardziej neutralne ubrania; trzy koszulki, dwie pary spodni, dwie koszule i oczywiście bieliznę. Ten sam zestaw zabrał dla Kastiela. Wziął jeszcze kilka wspólnych kosmetyków i zbiegł na dół w momencie, gdy podekscytowany chłopak wpadł do domu.

-Gotowy?- zapytał z wielkim uśmiechem na ustach.

-Tak...-Nathaniel zaczął niepewnie i potarł dłonią łokieć.- Ale gdzie my tak właściwie jedziemy?

-Zobaczysz- czerwonowłosy mrugnął, wziął walizki i wyszedł z domu.

Nathaniel chwycił leżący na sofie granatowy sweter w samoloty i również wyszedł na dwór zatrzaskując za sobą drzwi.

Kastiel był w trakcie pakowania walizki do bagażnika samochodu, którego Nathaniel widział po raz pierwszy.

-Skąd go masz?-zapytał gdy chłopak już wycofywał.

W odpowiedzi, czerwonowłosy jedynie się uśmiechną.

-Boże, Kastiel błagam nie mów, że go ukradłeś!
 
Czerwonowłosy podkręcił muzykę, gdy przekręcał kluczyk w stacyjce- właśnie grali Guns 'n' Roses, Paradise City i roześmiał się serdecznie.

-Znajomy był mi winny przysługę- mrugnął do niego.

-Dlatego zabrałeś mu samochód?- Nathaniel zapinał pasy.

-Tylko go pożyczyłem.

  Słońce zaczęło przedzierać się zza chmur, które już od kilku dni wisiały nad miastem. Promienie połaskotały Nathanila po twarzy. Przymknął na chwilę oczy rozkoszując się ich dotykiem, a gdy je otworzył Kastiel miał na sobie czarne Ray-Ban'y. Z tymi czerwonymi włosami wyglądał jak prawdziwa gwiazda rocka, a nie zwykły nastolatek grający w piwnicy szkoły. 

-Co się tak patrzysz?- zapytał zmieniając bieg.

Blondyn odwrócił głowę do okna pasażera i wpatrywał się w mijające drzewa.

-Powiesz mi chociaż dokąd jedziemy?

-W lepsze miejsce.

-Dokąd?- chłopak znowu spojrzał na Kastiela. 

-Tam, gdzie będziemy mogli zacząć wszystko od początku.

Kastiel wrzucił wyższy bieg i docisnął pedał gazu. 

***

To oficjalnie ostatni rozdział. 

Prawdopodobnie dodam niedługo epilog.

Dokąd Pójdziesz. (YAOI) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz