To miał być kolejny długi dzień w liceum Słodki Amoris. Nathaniel, jak na przewodniczącego przystało, ubrał białą, wykrochmaloną koszulę oraz dopasowane do niej jasne, brązowe spodnie. Zebrał teczki z biurka i wsadził je do odpowiedniej przegrody w swojej torbie. Wszystko wyglądało tak jak powinno. Zero plam, zero pognieceń, zero spóźnień.
-Amber, chyba nie chcesz się spóźnić!- krzyknął schodząc żwawym krokiem po schodach. Mówił tak co rano odkąd oboje zaczęli uczęszczać do tej szkoły, a on dostał prawo jazdy. Była to ich codzienna rutyna; ona schodziła na śniadanie, które już czekało na nią na stole i nie szczędziła przy tym przytyków dla brata, a on nie odzywając się pochłaniał swoją porcję płatków w kształcie kółeczek. Później wsiadali do białego renaulta i ruszali w kierunku liceum, oczywiście nie przekraczając przy tym dozwolonej prędkości. Rozstawali się za wejściem: dziewczyna szła do swoich koleżanek, a chłopak do pokoju przewodniczących, w którym spędzał większość czasu. Pomagał uporządkowywać różne papiery dyrektorce i innym uczniom w organizacji.
-Nathaniel, jak dobrze że cię widzę, dziecko drogie!
-Dzień dobry pani dyrektor!
-Mamy nowego ucznia, zajmiesz się nim jak sądzę?
-Jak zawsze proszę pani.
-Świetnie!- klasnęła uradowana w dłonie.- Zaraz powinien się tutaj zjawić.
Kiwnął z uśmiechem głową i wrócił do porządkowania papierów.
-Nathaniel?- powiedział zdziwiony głos. Chłopak natychmiast się odwrócił.
-Kastiel?!- zaczerpnął głęboko powietrze. Jednak szybko się opanowł.- Kiedy ostatni raz cię widziałem nie miałeś- nakreślił łuk w powietrzu- tych czerwonych włosów.
-A kiedy ja cię ostatnio widziałem- z premedytacją powtórzył gest- nie byłeś takim sztywnikiem.
-Każde z nas poszło w inną stronę.
-Na to wygląda- odburknął, a po chwili odchrząknął.- Zmieniłem szkołę.
-Aha.
-Oprowadzisz mnie po niej czy sam mam to zrobić?
Gdyby Nathaniel nie był tak dobrze wychowany, zapewne udzielił by celnej oraz złośliwej uwagi dotyczącej tego, że szkoła nie jest taka duża.
-Jasne, chodź- powiedział zamykając za nimi drzwi.- A tak na przyszłość nie można bez pukania wchodzić do pokoju przewodniczących.
Kastiel zaśmiał się krótko, ale nic nie odpowiedział.
-Tutaj jest sala biologiczna...
***
-Zaraz wracam- powiedział zmęczony Nathaniel.
-Jasne, nie mam zamiaru się stąd nigdzie ruszać- odparł z ironią.
Blondyn wziął głęboki oddech i zamknął oczy, by się uspokoić. Nie mógł sobie przypomnieć, żeby w minionym dniu Kastiel uraczył by go zdaniem, które nie zwierałoby ironii. W końcu odwrócił się i poszedł w stronę męskiej toalety.
Czerwonowłosy oparł się o chropowatą ścianę i niby od niechcenia zmierzył korytarz wzrokiem. Trwały akurat lekcje, więc na korytarzach w szkole świeciło pustkami. Gdy się upewnił, że oprócz pogwizdującej sprzątaczki nie ma tu żywej duszy, rzucił się biegiem w stronę wyjścia na dach. Podczas nudnej przechadzki z Nathanielem udało mu się wykraść z jego kieszeni klucze, więc teraz miał prosty dostęp do wszystkich pomieszczeń w budynku. Wybrał z nich wszystkich jednak dach, bo pogoda była dzisiaj wyśmienita, a on sam uwielbiał przebywać na wysokościach.
CZYTASZ
Dokąd Pójdziesz. (YAOI) ✔
Fiksi PenggemarKastiel x Nathanie Czy dawny wypadek przekreśli szansę na odnowienie starej przyjaźni? Czy może da możliwość na utworzenie czegoś silniejszego?