Jimin [dzień 10]

51 4 0
                                    

00:18

Jimin: już jestem ☺️
Jimin: podejdź do fontanny

Ann cieżko dyszała, zgarbiona, opierając się rekami o kolana i patrząc z nienawiścią na oddalający się autobus. Przeklinała (oczywiście w myślach, Annie nigdy nie wypowiada brzydkich słów na głos) upartego kierowcę, który nie mógł poczekać dosłownie pół minuty, żeby zdążyła wsiąść. Odczekała jeszcze sekundkę próbując złapać oddech i ruszyła, bez cienia zrezygnowania, w stronę parku.
W stronę ChimChima podpowiadał na wpół złośliwie głosik w jej głowie. Skarciła samą siebie i zaczęła iść szybciej, po odczytaniu wiadomości od swojego przyjaciela.

W sumie to mogłaby spokojnie czekać w tym parku, gdyby nie jej wścibskie koleżanki. W szkole trzyma się raczej na uboczu (mówiąc wprost Ann wolała każdą przerwę spędzać w objęciach internetu, otaczając się jedynie typowo fangirlowymi sprawami i rzeczami), jedynie od czasu do czasu rozmawiając z paczką dziewczyn podzielających jej zainteresowania. Kiedyś były bardzo blisko jednak po pewnym czasie Ann zdała sobie sprawę, że miłość jej koleżanek do ich idolów, przeradza się w bardzo niezdrową relacje. Nie chcąc mieć nic wspólnego z nawiedzonymi sasaeng, ograniczyła ich kontakty do ledwie uprzejmego powitania na stołówce. Oraz chodzenia na koncerty. Myśląc o tym aż skręcało ją w duchu, że przez te puste i egoistyczne pindy Jimin musi na nią czekać. O ile poczeka.

Ann: sorka oppa miałam problem z natrętnymi znajomymi
Ann: jesteś w stanie poczekać chwilkę?
Jimin: co się stało?
Ann: długa historia 😪
Ann: na dodatek autobus mi spierniczył i muszę z buta zapierdzielać.
Jimin: jestem samochodem, gdzie mam podjechać?
Jimin: no to koniecznie musisz mi się pozwierzać

Ann lekko targnęło sumienie. Ale w końcu słowa które użyła były najwyżej w połowie niestosowne. Zresztą, jakby na to nie patrzeć, tak czy tak, nie wypowiedziała ich na głos, prawda? Nie chciała się zniżać do poziomu rozwydrzonych nastolatków.

Powróciła do ich konwersacji z zamiarem wysłania Jiminowi adresu. Myśląc o tym, że będzie w jednym samochodzie z tym Jiminem, który na dodatek jest jej przyjacielem, uśmiechnęła się do siebie jak głupia. ChimChim jej przyjacielem!

Tak się rozmarzyła, że nawet nie zwróciła uwagi kiedy granatowy samochód zaczął jechać koło niej a kierowca odsunął szybę i próbował coś jej zakomunikować.

- Hej młoda! - z rozmyślań wyrwał ją dźwięk znajomego przezwiska. - Wsiadasz, czy może jednak nie?

Popatrzyła zaskoczona na rudowłosego chłopaka chłopaka i jeszcze większy uśmiech wykwitł na jej ustach.

- I co się tak szczerzysz? - Jimin próbował udawać obrażonego. - Podobno jesteś wszechwiedzącą.

Ann, nie mogąc wytrzymać, roześmiała się, a chłopak zatrzymał samochód koło niej. Wysiadł, podszedł do dziewczyny i objął ją mocno. A ona jak na zawołanie spoważniała.  Była tak zaskoczona, że po prostu stała, nie wiedząc co ma zrobić. Po chwili Jimin odsunął się od niej.

- Tego mi brakowało - wyszczerzył się jak głupek. - Chodź wsiadaj. - powiedział, otwierając jej drzwi.

Kiedy ruszyli cała pewność Ann uleciała, jak powietrze z pękniętego balonika. Nagle zapomniała o całej swojej ekscytacji. Jak ma się zachować, żeby siebie do niego nie zrazić? Gdzie oni w ogóle jadą?

- Dużo masz czasu? - zapytał chłopak. Wtem telefon dziewczyny rozdzwonił się jak na odpowiedź. - Kto to?

Ann spojrzała na wyświetlacz, conajmniej tak, jakby miała tam zobaczyć wyrok śmierci.

- Mama - odpowiedziała grobowym głosem.

Jimin wyciągnął rękę, na co Annie popatrzyła na niego zdezorientowana.

- Telefon - powiedział, jakby to wszystko tłumaczyło. - Załatwię to.

Dziewczyna popatrzyła po nim z prowątpieniem.

- Tylko nie wymyśl niczego głupiego - cofnęła rękę zaraz przed tym jak Jimin złapał komórkę. - Ufam Ci - powiedziała wręczając mu telefon.

- Dobry wieczór, z tej strony Jimin. Ann spędzi dziś noc u mnie, nie ma pani nic przeciwko, prawda?

Mama dziewczyny zamilkła wpół słowa, słysząc obcy głos. Po chwili zapytała o coś niepewnie.

- Jak to kim jestem? Mówi Jimin - chłopak pani córki.

W tym momencie motylki w brzuchu Ann eksplodowały tak, jak nigdy. Podziękowała za ciemne wnętrze samochodu maskujące jej ogromne rumieńce. Zacisnęła ręce na brzegu koszulki i zagryzła policzki, bojąc się, że zacznie krzyczeć z radości.

Chłopak pani córki.
Chłopak pani córki.
Chłopak pani córki.

Chociaż wiedziała, że to zwykła wymówka, żadne kłamstwo nie sprawiło jej tyle radości.

 Texting with Bangtan Boys [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz