3. W świetle zachodzącego słońca

34 4 1
                                    

[Luhan]

- Czuję się koszmarnie. Żałuję, że zerwałem z Minho. Jezu, jestem taki głupi - lamentował Kibum, a ja szczerze powiedziawszy, nie miałem pojęcia, jak się zabrać za pocieszenie. Byłem w tym cholernie zielony. Może zastosuje taktykę Kyungsoo? Właśnie, gdzie ten debil jest?! Miał do mnie przyjechać już piętnaście minut temu, by wspólne pomóc płaczącej divie. Dobrze wie, że nie potrafię wspierać innych ludzi! A tym bardziej tych po zerwaniu. I akurat dzisiaj. Bo dzisiaj jest mój najgorszy dzień życia. A wiecie czemu? Nie wiecie. A wiecie, czemu nie wiecie? Bo to mój najgorszy dzień życia i nic z siebie nie wykrzesze. Ale jedynie co mogę napomknąć, to to, że Sehun totalnie mnie zlał, gdy tylko wyszedłem z kawiarenki, a on zaraz za mną. Sądziłem, że do mnie podejdzie i może nawet przeprosi. Ale nie! Posłał mi tylko cwany uśmieszek i poszedł w drugą stronę. ROZUMIECIE TO?! On mnie totalnie zignorował! MNIE, przypominam jakby ktoś zapomniał.

- Co tak płaczecie, panienki? - ze wszystkim mi znanych ludzi, bóstw, zwierząt i roślin, akurat przytaszczyła się do nas tępa ekierka nosząca najbardziej idiotyczne imię na świecie - Amber. Fuknąłem pod nosem, przecierając twarz dłonią i spojrzałem na siostrę z politowaniem. Precz, czarcie szatański, insygnio ognia i znieczulico ludzka! Ta kobieta była jeszcze gorsza niż ja! Prędzej człowieka doprowadziłaby do załamania psychicznego, niżeli pocieszyła.

- Rzuciłem Minho! - zawył głośniej Kibum, przez co podskoczyłem na krześle, które okupowałem od początku przybycia do mojego domu, a raczej domu rodziców, Kim Kibuma. Niby go na początku przytuliłem i mówiłem, że wszystko się ułoży, ale... Nie. Jak mówiłem nie jestem w tym dobry i chyba gdzieś między "weź się w garść", a "znajdziesz lepszą sztukę" musiałem coś pomieszać, bo Key zaczął ryczeć jak niemowlę.

Amber zaprzestała grzebania w swoim serku z czekoladowymi kuleczkami i uniosła na nas spojrzenie, mówiące więcej niż tysiąc słów. Prościej, uważała nas za debili. Ewentualnie blondyna, ale siostra lubi mi przysparzać niepotrzebnych komplikacji umysłowych, by w rezultacie następnego dnia nazwać mnie, cytuje - "pieprzony pedał, bez ambicji i srający w porty na widok pieprzonego Sehuna". Wiadomo, dostała w paszczę, za obrażanie mojej miłości, ale lesby mają to do siebie, że trudno okiełznać ich dziką naturę. To po prostu mieszanka goryla z pierwszą kobietą na świecie Ewą. Jakkolwiek to dziwnie nie brzmi...

- Jeżeli z nim zerwałeś, to czemu ryczysz? - uniosła prawą brew do góry, zaczynając w irytujący sposób gryźć czekoladowe kulki. Zaraz ją zniszczę, wbijając żelazny kołek w dupę! Chociaż nie wiem, czy na tą wiedźmę zadziała nawet palnik...

- Bo nie chciałem z nim zrywać! - krzyknął zasmarkany Key, by następnie rozpłakać się jeszcze bardziej i wtulić twarz w moją poduszkę. MOJĄ PODUSZKĘ. No oszaleję! Hello, ja wiem, że ty bummie cierpisz, ale do chuja, wczoraj zmieniałem poszewkę! A raczej mama, ale doceniam jej wielki trud, bo ma na utrzymaniu z ojcem dwójkę dorosłych bachorów, które nie chcą się wynieść z domu. Bo wiecie... Kto by chciał, mając chatę nie z tej ziemi i darmowe żarcie?

- To po kiego chuja z nim zrywałeś?! - patrząc na Amber, doszedłem do wniosku, że ona nie jest żadną wiedźmą. To po prostu zimna suka, nie potrafiąca okazać współczucia. Normalka w tej rodzinie. Westchnąłem i spojrzałem na siostrę z politowaniem. Jeżeli chciała Kibuma wkręcić w stan depresyjny, to jej chyba nogi z dupy powyrywam! I to bez znieczulenia, kuźwa!

- Amber... Idź poszukać, czy nie ma cię w kuchni - powiedziałem spokojnie, przywołując na twarz sztuczny uśmiech. Krzywdę jej zrobię, krzywdę jej zrobię, krzyw...

- Kogo nie ma w kuchni? - głos Kyungsoo oddalił wszystkie scenariusze w wydaniu "śmierć na tysiąc sposobów Xiao Amber".

- Chyba o mnie mowa - uniosła dłoń nad głowę, patrząc znudzona na kolejną osobę z mojej paczki. Miałem ochotę krzyczeć, piszczeć i rzucać metalowymi sztućcami w tę wkurzającą wywłokę.

Dobre RadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz