Rozdział 5

1.1K 96 52
                                    

-And kill 'em with kindness, kill 'em with kindness...* -fałsz Zayn'a rozchodził się po całym aucie. Miałem go dość. Czy ten człowiek musiał kaleczyć każdą piosenkę, która aktualnie leciała w radiu?

Zacisnąłem dłonie na kierownicy i marzyłem już o ciepłym łóżeczku, co oczywiście dziś nie wchodziło w grę.

Pan Zayn Malik musiał się umówić na randkę w ciemno zorganizowaną przez Thomas'a. Przecież ten człowiek ledwo potrafił prowadzić auta a co dopiero umawiać kogoś na randkę!

Powtarzałem ciągle Zayn'owi, że to kiepska sprawa, ale on był uparty. Ponoć widział zdjęcie i chłopak był niczego sobie,a poza tym niby pisali ze sobą. Posiadanie przyjaciela jawnego biseksualistę jest bardzo frustrujące. Nigdy nie wiadomo kogo przyprowadzi do domu.

Tym razem to miał być Liam... student prawa. Prawa...czy ktoś to słyszy?! STUDENT PRAWA... nie wiem, czy Zee upadł na głowę, czy po prostu przepaliły mu się wszystkie zwoje w mózgu.

Nie mniej nie więcej, Zayn zabiera mnie na randkę z gościem, który bez mrugnięcia okiem chętnie by nas usadził.

Przeczesałem swoje włosy, które już nie wyglądały jakby ktoś je układał. Fantastyczny nieład artystyczny.

Byłem cholernie zmęczony. Osiem godzin jazdy. Kochałem jazdę samochodem, ale nie lubiłem się wlec... Przez to wszystko robiłem się senny, znudzony i cholernie wkurwiony.

Yaser jednak nie mógł zlecić sprawy komu innemu, tylko mi... i Zayn'owi, choć podejrzewałem, że mój ukochany przyjaciel po prostu się nudził, dlatego pojechał ze mną... no i pewnie też przez tą randkę z księciem Liam'em, bo Zayn to taka pierdolona księżniczka.

-jak myślisz, kiedy przyślą auto? -spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

-będziemy musieli po niego przyjechać, tępaku -uderzyłem go dłonią w twarz. W zamian usłyszałem milion przekleństw w moim kierunku. Zacząłem się śmiać. Wreszcie zrobiło się zabawnie, a Zee przestał śpiewać.

Pomiędzy nami zapadła głucha cisza, zagłuszona tylko śpiewem płynącym z radia.

Stojąc w kolejnym korku, odleciałem myślami. Uśmiechnąłem się, gdy przypomniałem sobie zielonookiego chłopaka. Jego zdziwioną minę i to, że nie do końca rozumiał co się dzieje.

Był bardzo ładnym chłopcem. Nigdy nie zdarza mi się tak mówić o osobach mojej płci. Oczywiście miałem przelecieć kilku chłopców, kiedy byłem zalany jak szpadel. No ale to były takie odskoki od normalności...

Przy tym chłopaku nie potrzebowałem alkoholu, aby chcieć go dotykać w niecenzuralny sposób i to po jednym spotkani, które nie trwało dłużej niż pięć minut! Jednak, więcej go nie spotkam, bo dupek Malik musiał rozpieprzyć auto. Chyba powinienem go zabić. A miało być tak pięknie.

-zatrzymaj się pod tą kawiarnią -pokiwałem głową. Nawet nie zauważyłem, że już dojechaliśmy.

Rozejrzałem się. To tu gwizdnąłem lokowanemu chłopakowi auto. Jedna część mnie naprawdę chciała go zobaczyć, druga nie koniecznie.

Wysiedliśmy z auta. Wziąłem telefon ze sobą i ruszyłem za Zayn'em. Właśnie miałem czas, aby odpisać Lottie. Miała za kilka dni przyjechać, aby pobyć ze swoim najwspanialszym bratem, czyli ze mną.

Przystaję zatrzymany przez Zee. Nie odrywam wzroku od telefonu do momentu, gdy słyszę...

-ty... -głos był znajomy. Unoszę głowie i widzę zielone oczy. -ty palancie -chłopak wskazuje na mnie palcem -gdzie moje auto?!

yet the reward is death(love) •Larry Stylinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz