Rozdział 24

913 71 12
                                    

To był naprawdę dziwny dzień. Louis został praktycznie do wieczora, bo kiedy ojciec Zayn'a dowiedział się, że ten nam pomaga, wziął taksówkę w drogę powrotną. Cudownie prawda? Musiałem znosić obecność tego człowieka tuż obok siebie. To było nie do wytrzymania. Jego nagie ciało rozpraszało mnie. Ciągle miałem niecenzuralne myśli i zbyt często wpatrywałem się w niego, co oczywiście nie obeszło się jego uwadze. Uśmiechał się przy tym zadziornie i mogłem dać sobie dać uciąć rękę, że to prężenie się i wypinanie jest przez niego specjalnie robione.

Musiałem zacisnąć zęby, aby nie wydać z siebie żadnego jęku, kiedy ten gnojek nachylił się tuż przed moją twarzą. Jego jędrne pośladki wyglądały tak cudownie w tych obcisłych spodniach.

-ja pierdole... -rzuciłem rękawiczkami. Nie mogłem już tego wytrzymać. Jeszcze minuta i rzucę się na niego. Co z moim postanowieniem, do jasnej cholery?

-idziesz? -jego delikatny głos robi wodę z mojego mózgu, roślinki z kończyn, a z serca marmoladę. Umarłem i trafiłem do piekła!!

-spierdalaj -rzucam szybko i odchodzę. Zamykam się w swoim pokoju. Rzucam się na łóżko z nadzieją, że jeśli się obudzę go już tu nie będzie. Niech ten człowiek wreszcie zniknie z mojego życia!!

*

-zgodziłeś się, tak? -patrzę jak Liam obżera się ciastkami wyciągniętymi z szafki mojego ojca. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami w odpowiedzi. -powiedz, że się zgodziłeś?!

-nie... -biorę łyka piwa. Próbuję wyglądać poważnie i nie pokazać po sobie jak bardzo trzęsę się w środku na same wspomnienie niebieskookiego. Muszę rozciągnąć dekolt koszulki, kiedy przypominam sobie jego cudowne ciało. Ciemny atrament na opalonym i umięśnionym ciele, do tej pory przyprawia mnie o palpitacje serca.

Zabijcie mnie proszę!

Dlaczego reaguję tak na tego chłopaka?! Powinienem czuć do niego nienawiścią. Był jednym z tych, którzy swoją szybką jazdą zabijają innych.

-chyba cię, poźrebiło! -Liam uderzył ręką o stół. Ciasta rozsypały się po podłodze gabinetu ojca. Coś czuję, że tatulek ukręci mi za to łeb. Westchnąłem i podszedłem do przyjaciela. Uklęknąłem przed nim i zacząłem zbierać to co upuścił.

Chyba powinienem zacząć zastanawiać się nad własnym życiem, bo co innego?! Zakochałem się w najgorszym kolesie na świecie! Co mi odbiło, aby oddać swój umysł i serce takiemu facetowi. Ja pierdole, pogrzało mnie jak chuj! Powinienem iść i skoczyć z mostu, lub wyrwać sobie serce. Miałem i tak przerąbane życie, a jeszcze bardziej sobie wszystko komplikowałem. Chyba dostanę jakąś nagrodę za swoją głupotę!

-jeśli chcesz spotykać się z Zayn'em, to proszę bardzo... ja nie mam ochoty mieć coś wspólnego z tymi ludźmi -przybieram najbardziej poważny wyraz twarzy. Nie chcę okazywać uczuć... to jest złe.

-Harry... ja pieprzę! Potrzebujemy kasy, a Louis pewnie sypnie nią niczym magik kartami z rękawa. -chłopak kuca przede mną. Nie wygląda na zadowolonego. Nie no pięknie. -zalało nam mieszkanie. Jestem spłukany, ty tak samo... tak naprawdę nie mamy do czego wracać. -czuję jak Liam zaciska na moich ramionach swoje dłonie -widziałeś jak wygląda nasze mieszkanie?! -kiwam głową -moi rodzice nie dadzą mi więcej kasy, a ty pewnie nie weźmiesz od ojca ani centa... -wzdycham, bo wiem, że Li ma racje. Nie wezmę kasy od ojca, a nasze mieszkanie to jedno wielkie nic. Wszystko zalane... meble, nasze rzeczy. -westchnąłem. Złapałem się za głowę. Miałem ochotę położyć się i zacząć płakać... lamentować jak mała dziewczyna. -tak myślałem -chłopak wzdycha -Widziałeś nasze meble w kuchni?

-widziałem -siadam na dupie. Mam dość. Chciałbym zapaść się pod ziemię.

-jakbyś widział, to byś się zgodził.

yet the reward is death(love) •Larry Stylinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz