Środa, 1 Marca 2017

6.9K 465 60
                                    

*Jungkook*

Godzina 7:26. Do szpitala, w którym pracuję został przywieziony licealista po wypadku. Jego stan był  krytyczny. Ponieważ byłem w tej placówce jednym z najlepszych, a w tym momencie jedynym wolnym chirurgiem, szybko zapoznałem się z podstawowymi informacjami i zabrałem się za ratowanie mu życia. Było z nim naprawdę źle. Chłopak,  Kim Taehyung  lat siedemnaście, jak głosiła jego legitymacja szkolna, miał złamane trzy żebra, nogę oraz dwa palce u dłoni i łokieć. Wszystko to z prawej strony ciała, co sugerowało, że został z tej strony potrącony przez samochód. Kierowca musiał się naprawdę spieszyć, skoro spowodował aż takie obrażenia. Do tego przebite płuco oraz lekkie wstrząśnienie mózgu, co było bardziej martwiące, niż połamane kończyny. Patrząc na jego stan ogólny, nie wiedziałem za co zabrać się na pierwszym miejscu. Wraz z moim zespołem zajęliśmy się wpierw ratowaniem płuc, następnie opatrzyliśmy żebra, nogę, łokieć i palce dokładnie w takiej kolejności. Liczne operacje zajęły nam niemal dwanaście godzin, chłopak przez cały czas leżał w śpiączce. Był nieprzytomny od momentu wypadku i nic nie wskazywało na to, że prędko się obudzi. Po zakończeniu pracy nad ratowaniem życia, przewieźliśmy go na intensywną terapię, gdzie został przekazany ordynatorowi. Będę musiał sprawdzić jego stan równo za dwanaście godzin. Niedługo po tym moja zmiana dobiegła końca, oczywiście ze względu na krytyczny stan mojego pacjenta zmuszony byłem pozostawać w stałym kontakcie ze szpitalem w razie gdyby coś się działo, ale na szczęście mimo wszystko mogłem wrócić do domu i odpocząć. To był ciężki dzień, zacząłem pracę o godzinie szóstej rano, a niespełna dwie godziny później lataliśmy jak szaleni ratując tego ucznia. Odetchnąłem więc z ulgą, opadając wreszcie na swoje wygodne, duże łóżko w moim przestronnym apartamencie. Ciepły prysznic i lekki posiłek na kolacje były tym, czego potrzebowałem najbardziej. Leżąc wygodnie w swojej pachnącej wanilią pościeli myślałem o chłopaku, którego operowałem. Biedny dzieciak, pierwszy dzień szkoły, a on zamiast cieszyć się z ponownego spotkania przyjaciół, leży w szpitalu i walczy o życie. Co za los, w swojej karierze chirurgia widziałem już wiele tragedii, jak i istnych cudów -medycyny i moich zdolności oczywiście!- ale temu chłopakowi współczułem wyjątkowo. Z jakiegoś powodu darzyłem go jakimś dziwnym sentymentem, być może przez tak długą i męczącą walkę o jego życie, w co włożyliśmy z moim zespołem nie tylko dużo pracy, ale i serca. Było w nim coś, co sprawiało, że każdy miał ochotę przytulić go i opiekować się nim, był uroczy niczym śpiący aniołek. Widziałem jak patrzyła na niego reszta mojego zespołu, nie tylko ja to poczułem.
Nie chcąc więcej męczyć się wspominaniem młodego biedaka, zamknąłem oczy i zasnąłem w mgnieniu oka, licząc na to, że mój telefon alarmowy nie obudzi mnie zbyt prędko, wołając do pracy.

Emergency *Vkook*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz