*Jungkook*
Godzina 9:35
Wszedłem do sali 206, by sprawdzić, jak się miewa mój pacjent. Zaskoczony lekką zmianą jego pozycji, szybko chwyciłem za kartę pacjenta z nadzieją, że może w nocy się przebudził. Niestety informacje zapisanie na papierze przyniosły jedynie rozczarowanie, zmiana jego pozycji wynikała wyłącznie z toalety, którą miał robioną nad ranem przez pielęgniarki. Tradycyjnie już przysiadłem na krześle obok niego i położyłem dłoń na jego ręce, wpatrując się w tą piękną, pogrążoną we śnie twarz.
-Witaj ponownie- uśmiechnąłem się, jak by mnie widział -szczerze mówiąc liczyłem na to, że się już obudziłeś, kiedy będę mógł usłyszeć Twój głos? Wciąż czekam na twoje podziękowania, poskładanie cię do kupy było nie lada wysiłkiem i zasłużyłem na nagrodę- nic, chłopak wciąż ani drgnie. Powoli traciłem już nadzieję, kończyły mi się pomysły i zaczynała ogarniać mnie bezradność.
Pamiętając, że jestem w pracy, postanowiłem szybko zakończyć swoją wizytę -o dwunastej mam przerwę na lunch, przyjdę do ciebie i się z tobą podzielę swoimi pysznościami- rzuciłem jeszcze z udawaną radością w głosie i wyszedłem. Zamknąwszy za sobą drzwi oparłem się o ścianę i poświęciłem chwilę na rozmyślenia.
To już trzeci dzień od wypadku, a chłopaka jeszcze nikt nie odwiedził, nawet żaden znajomy. Dlaczego? Czyżby nie był zbyt lubiany w swojej szkole? Przez dwa lata liceum nie poznał nikogo, kto chciałby odwiedzić go w szpitalu?
Nie chcąc tracić głowy i wpędzać się w ponury nastrój, wróciłem swoich zajęć. Tego dnia czekało mnie sporo papierkowej roboty, zasiadłem więc za biurkiem i skupiłem całą swoją uwagę na dokumentach. Niecałe cztery godziny później mój budzik w telefonie ogłosił, iż jest już czas na przerwę. Nastawiłem go wcześniej tylko po to, by podczas papierkowej roboty nie stracić poczucia czasu i nie złamać obietnicy danej Taehyungowi.
Wstałem i powędrowałem do kuchni podgrzać swój obiad, pachniał zachęcająco, przez co pojawiła się we mnie nadzieja, że może chociaz pobudzenie ślinianek intensywnym aromatem posiłku wybudzi chłopaka. Z parującym talerzem wszedłem do jego sali i usiadłem obok łóżka, uważając by go nie dotknąć gorącym naczyniem. Zacząłem jeść w ciszy, by jak najszybciej skończyć i mieć czas na rozmowę, a raczej zapewne mój monolog. W końcu udało mi się opróżnić talerz, odłożyłem go więc na półkę i wróciłem do chłopaka, po czym nachyliłem się nad nim delikatnie, by móc jeszcze lepiej przyjrzeć się jego anielskiej twarzy. Jak na chłopaka miał bardzo delikatne rysy twarzy i gładką, zadbaną cerę.
Zrezygnowany usiadłem na krześle i zacząłem do niego mówić. Opowiedziałem mu dokładnie całą akcję swojego ulubionego filmu, nie dbając o to, że przecież mógł go znać. Pochwaliłem się swoją kolekcją figurek Iron Man'a z dzieciństwa, zasypałem go pytaniami o ulubione rzeczy/potrawy/wspomnienia... Dwadzieścia minut później skończyła mi się przerwa, więc trochę niechętnie wróciłem do pracy, zabierając po drodze pusty talerz. Nie pożegnałem się z mim jednak, bo dobrze wiedziałem, że jeszcze tam wrócę. Kolejnych kilka godzin minęło mi strasznie szybko, szpital był ciągle wypełniony po brzegi nowymi pacjentami, przez co nie miałem czasu odwiedzić Tae. Chciałem jak najszybciej to nadrobić, więc poszedłem do niego pośpiesznie, gdy tylko skończyła się moja zmiana. Zajmując swoje ulubione już miejsce przy jego łóżku, zacząłem mu się tłumaczyć. Znów spędziłem z nim dużo czasu, tym razem czytając książkę, którą mu obiecałem. Nie znam się na literaturze młodzieżowej, więc wybrałem coś, co zna i lubi każdy, czyli "Mały Książę". Po kilku rozdziałach tekst zaczął mi się rozjeżdżac przed oczami, straciłem zdolność do dalszego czytania, więc pożegnałem się z pacjentem i postanawiłem wrócić do domu. To już trzeci dzień minął, a on dalej spał.
Zamknąwszy za sobą drzwi od mieszkania, skierowałem się od razu pod prysznic. Dwadzieścia pięć minut później byłem już w pokoju umyty i ubrany w czyste bokserki, z zamiarem założenia piżamy. Już miałem po nią sięgnąć, kiedy nagle przerwał mi dźwięk telefonu. Na szczęście nie służbowego, więc zakładając, że to mój przyjaciel, Hoseok, leniwie udałem się do źródła dźwięku i odebrałem.
-Za pół godziny masz być pod kinem!-usłyszałem podekscytowany głos chłopaka, a w tle krzyki kilku innych osób -grają Avengersów!- po tych słowach wyczułem, że był już lekko podpity. Potwierdziłem niechętnie i rozłączyłem się, by móc się spokojnie ubrać. Byłem już zmęczony i nie bardzo mi się chciało gdziekolwiek iść, ale w sumie lepsze kino, niż jakaś impreza, a przyznać musiałem, że przez wymagającą pracę zaniedbywałem swoje życie towarzyskie. Ubrany i uczesany wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. "Najwyżej prześpię się podczas seansu" pomyślałem, kierując się w umówione miejsce.
CZYTASZ
Emergency *Vkook*
FanfictionTo miał być kolejny zwykły dzień w pracy młodego chirurga, Jeon Jungkooka. Godzina 7:25, na jego oddział zostaje przywieziony licealista w stanie krytycznym. Vkook, zmiana wieku. Treść poprawiona, także mam nadzieję, że już żadnych błędów nie spotk...