Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Byłam zmęczona i czułam się trochę jak wrak człowieka. Powoli otworzyłam oczy i ponownie zobaczyłam Jokera, siedzącego obok mnie na krześle. Był tylko jeden szczegół. On... on spał. Spał przy moim łóżku. Martwił się. Nie, nie nie nie on poprostu czekał, aż sie obudzę by pokazać że jestem jego zdobyczą ... Ale mniejsza z tym. Dopóki śpi mogę coś wymyślić. Znów rozglądam się po pokoju. Nie leżę w tym samym co przed ucieczką. Ten jest ładniejszy i cieplejszy. Na podłodze leży mały puchaty dywanik, a na ścianie wisi nawet szafeczka. Podczas gdy analizuję nowe pomieszczenie, za plecami słyszę głos.
-Kat - powiedział.
Szybko sie odwróciłam i popatrzyłam mu w oczy. Jest zasmucony, a przynajmniej tak mi sie wydaje. Gdy tylko zauważa, że się w niego wpatruje szybko odwraca wzrok.
- Czemu mi pomogłeś? I czemu jestem w innym miejscu? - zapytałam i zamilkłam.
-Czemu? Bo jesteś moją najciekawszą pacjętką. A co do pokoju to na wszystko przyjdzie czas. - odpowiedział i tajemniczo się usmiechnął.
- Ile tu jestem? -zapytałam oschle.
- Dwa tygodnie.
Po chwili milczenia zadaje pytanie.
- A czemu akurat ja? Czemu porwałes mnie?
- Kat, nie myśl sobie że niechcący wybrałem ciebie. Od kilku miesięcy cię obserwowałem - odpowiedział i szybko odwrócił się do mnie plecami.
- Ale ... -zaczęłam.
- Ciiiiii. Cichutko. Zajmij sie sobą. I przestań zadawać mi pytania! - odpowiedział i wyszedł zatrzaskując drzwi.
...Minął miesiąc odkąd Joker mnie tu przywiózł. Kilka razy dziennie przychodzi do mnie, daje jedzenie, kilka razy nawet spał blisko mnie twierdząc, że musi mnie pilnować bo już wiedzą, że zniknęłam. W sumie to już się przyzwyczaiłam do tej sytuacji.
Dziś z tego co wiem jest piątek, chyba. Godzina niewiem która.
Usłyszałam łoskot. Po minucie do mojego pokoju wbiegł Joker, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć.
- Cholera no, o co ci chodzi?! - krzyknęłam.
- Cicho bądź i rób co mówię - odpowiedział szybko i ze zdenerwowaniem.
- Powiedz, albo zacznę się drzeć - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Kat, zabijasz mnie... - odpowiedział zażucając rękami.
- W to miejsce jedzie policja, a ja muszę cię wypuścić. Teraz.
- Czemu mnie poprostu nie zabijesz?- zapytałam spokojnie.
- To jeszcze nie twój czas, nie w tej chwili - odpowiedział i wypchnął mnie przez drzwi frontowe.
- Nie zatrzymuj się, ani nie wracaj - powiedział i odwrócił się.
- Spotkamy się jeszcze? - zadałam pytanie, którym sama się zdziwiłam, przecież to mój porywacz...
- Moi ludzie cię znajdą - odpowiedział, uśmiechnął się i zamknął drzwi.
Zaczęłam iść szybkim krokiem przez las. Nie było tu żywego ducha. Niestety nie miałam jedzenia i picia. Szłam naprzód od dwóch godzin. Byłam zmęczona. Nogi bolały mnie jak diabli, a wokół nie było nigdzie cywilizacji. Po kolejnej godzinie marszu doszłam do małej betonowej uliczki. Przez chwilę ożywiła się we mnie rozpalająca nadzieja. Przecież na drodze ciągle coś jeździ. Ale siedziałam 30 minut, godzinę, trzy i nic. Nikt nie przejechał, nawet radiowóz. Widocznie tak miało być. Wkońcu usiadłam pod drzewem, zamknęłam oczy i rozluźniłam się.
Po niedługim czasie usłyszałam warkot. Otworzyłam oczy . Samochód. A właściwie to samochód najwyższej klasy. Obok mnie zatrzymało się fioletowe lamborghini.
Po chwili wysiadł z niego on.- Co ty tu? - wydukałam z siebie nie kończąc pytania.
- Wsiadaj,jednak potem się z Tobą pożegnam - odpowiedział, uśmiechnął się, szybkim ruchem podniósł mnie z ziemi i posadził na przednim siedzeniu samochodu.
Kochani, wiem ...minęły prawie trzy tygodnie, ale jednak szkoła przytłoczyła mnie ilością wszystkiego. Teraz mam nadzieję, że będzie dobrze i będę wstawiać co max 2 tygodnie. Dziękuje i miłego czekania :-)
YOU ARE READING
My story with Joker
FanfictionMam na imię Kathryn. Jedna impreza chyba całkiem zmieniła moje życie. A właściwie jedno zdarzenie, jeden drink i milion myśli. Zapraszam na opowiadanie o mojej historii z Jokerem.