Biały pokój

19 4 1
                                    

-Gdzie jaaa... jest..em... -Mamrotałam wzbudzając się z dziwnego snu...
Zobaczyłam biały pokój,  leżę na jakimś dziwnym łóżku... obok mnie są dziwne urządzenia... kroplówka, urządzenie podtrzymujące życie...
- Bukiety kwiatów,  kosze z owocami... -Oglądałam co leży na białym małym stoliczku.
Dostrzegłam białą kopertę...
- Ciekawe co to... -Mówiłam z zaciekawieniem,  otwierając kopertę.
"Kate, słyszałam o wypadku... Dopiero zaczęły się wakacje,  a tobie przytrafiło się coś takiego. Straciłaś najbliższe sobie osoby,  nie wiadomo co teraz z tobą będzie. Jak się wybudzisz z śpiączki i będziesz czuła się na siłach, jak przeczytasz ten list,  to odezwij się. Przyjadę jak tylko dasz znać. Masz pozdrowienia od Daniela i ode mnie  -Nicola."
- O boże... Nie... Nieee! To nie może być prawda... -Mówiłam przez łzy.
Juz wszystko pamiętam... koniec roku,  kłótnia rodziców... ostre hamowanie... krzyki i ciemność...
Zaczęłam szlochać, szarpałam się...
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Niech panienka się uspokoi!  Dopiero co się obudziłaś, daj sobie chwile i odpocznij. Ledwo udało nam się ciebie uratować, gdybyśmy nie zdążyli dziś byłabyś na wózku. -Tłumaczyła dosyć młoda pielęgniarka.
- Ale... co ze mną... co z rodzicami,  gdzie oni są?! Co z nimi,  dlaczego ich nie ma przy mnie?! -Płakałam jeszcze mocniej.
- Dziecko, ciiiiii spokojnie. -uciszała mnie pielęgniarka. -Twoich rodziców nie udało się uratować, mieli zbyt rozległe rany... gdyby udało się ich uratować,  to nigdy nie byli by już sprawni. Przykro mi, zaraz przyjdzie lekarz i zaczniemy badania. -Pielęgniarka mówiła, to będąc już za drzwiami.
- Co teraz ze mną będzie... Nie mam żadnych krewnych,  ani dziadków, cioci, wujka.  Jestem sama, całkiem sama... A może ktoś mnie adoptuje, albo będę mieszkać na ulicy,  bądź pod mostem -użalałam się nad sobą i swoim losem.
Tak minęło jakieś pół godziny,  była teraz godzina 16:27. Słysząc pukanie do drzwi przez mężczyznę w białym "fartuchu" stwierdziłam,  że to musi być doktor który miał mnie badać.
- Dzień dobry, jak się Pani czuje?  Proszę się rozebrać,  wtedy zaczniemy badania. - Powiedział Pan doktor i rozpoczął badania.
- Czuje się fizycznie nawet dobrze,  ale psychicznie jestem załamana... - Znowu zaczęłam płakać, widziałam w głowie wszystkie wspomnienia z rodzicami,  każde urodziny mamy i taty, nasze wypady do kina... wszystko wracało, a ja nawet nie podziękowałam im za to wszystko co dla mnie zrobili.
- Wszystko w porządku,  ciśnienie ma Pani trochę podwyższone. Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie,  już traciliśmy nadzieję,  że się  wybudzisz Kate. Będziesz miała wizytę o  godzinie dziewietnastej. - Powiedział wychodząc z sali.
- Ciekawe kto to będzie,  może Nicola i Daniel? - Rozmyślałam na głos.

*Kilka godzin później*

Zanim się spostrzegłam doszła godzina 19:00, a tych osób co miały mnie odwiedzić nie było. Wstałam i poszłam poszukać WC, gdy wróciłam zastałam wysokiego bruneta i niższą od niego szczupłą blondynkę.
- Dobry wieczór... Kim państwo są? - Zaczęłam dosyć nieśmiało,  ale przykrył to mój smutek.
- Witaj Kate, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale została ADOPTOWANA. - Powiedziała z uśmiechem kobieta. 

Nadzieja na lepsze jutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz