Pierwsza pomoc

1.7K 155 61
                                    

   To była ekscytująca sprawa, John przyglądał się z podziwem kiedy Sherlock ją rozwiązywał, choć mógłby ją zakończyć przed pościgiem kiedy to podejrzany wyskoczył zza zaparkowanego samochodu i rzucił się na Johna z nożem. Sherlockowi udało się obronić Johna przed napastnikiem ale nie przed nożem który przeciął jego ramię.

    Policja była tuż za nimi, karetkę było słychać z daleka, ale John odmówił pomocy medycznej na miejscu zajścia. Próbował zatrzymać krwawienie kawałkiem materiału. Było już dobrze po północy jedyne o czym myślał to wrócić do domu na Baker Street. 

    Kiedy udało już się dotrzeć do domu, John zdjął kurtkę i sweter zadowolony, że obie rzeczy nadają się jeszcze do naprawy jeśli zaniesie je do krawca albo poprosi o pomoc panią Hudson. Rękaw jego koszuli został o wiele bardziej oblepiony krwią niż zdawał sobie sprawę w momencie kiedy został zraniony. 

    Wszedł do toalety aby oczyścić ramię z zaschniętej krwi, starannie i delikatnie próbował zdjąć koszulę aby nie podrażnić rany. Wyrzucił brudną koszulę do kosza i zaczął badać ramię. Była to prosta rana o długości około 5 cm i prawię centymetr głębokości, brak uszkodzeń mięśni, boli jak cholera. Problematyczna była lokalizacja na górnej części ramienia. Każdy ruch rozrywał boki rany. Mógłby użyć plastra albo kleju, ale wiedział, że gdyby zobaczył to profesjonalista zalecił by szwy.

    Może powinien poczekać do rana. Najbliższa przechodnia nie była teraz otwarta. Jego rana nie jest poważna w szpitalu czekałby godziny. Mógłby zadzwonić do Sarah albo Mike lub kogoś  z prośbą o pomoc ale nie chciał się narzucać. John potrzebował snu przez 8 może 12 godzin. Ma nadzieję, że to wyleczy rękę. 

    Szafka z apteczką była w korytarzu, otworzył drzwi żeby wyjść z łazienki i prawie zderzył się z Sherlockiem który zamiast pozwolić iść Johnowi stanął na jego drodze. 

- Jestem wyczerpany. Krwawiłem i nadal krwawię. Chcę to zakleić i iść do łóżka. 

    Sherlock stanął jeszcze bliżej Johna.

- Pozwól mi na to spojrzeć. 

    Złapał Johna za rękę i pociągnął ją do góry patrząc na ranę w wyniku czego z rany znowu zaczęła sączyć się krew. 

    John zabrał rękę.

- Odejdź. Potrzebuję opatrunków.

- Potrzebujesz czegoś więcej. Potrzebujesz szwów. 

- Tak wiem. Mam zamiar poczekać z tym do rana i zobaczyć jak będzie wtedy. Jestem wyczerpany.

- Myślałem, że nie było aż tak źle żeby zobaczył to lekarz.

- Nie jest źle - powiedział John - Jest tylko trochę za długa i za głęboka. Za każdym razem kiedy chcę podnieść łokieć, zaczyna krwawić ponownie. 

    John spojrzał ostro na Sherlocka.

- Jeśli dalej będziesz mnie zatrzymywać mój łokieć będzie cię bił. Wiesz, jeszcze mam prawą rękę.

- Ale nie możesz zszyć się sam prawą ręką.

- No niestety, mógłbym spróbować ale... - uniósł prawą rękę i trzymał kilka centymetrów nad raną na lewym ramieniu zastanawiając się czy warto byłoby spróbować. Mieli wszystkie potrzebne rzeczy do tego,w ciągu ostatniego miesiąca musiał szyć Sherlocka kilka razy. Westchnął. - Nie sądzę, że mógłbym to zrobić. Muszę poczekać do rana.

- Mogę zrobić to za ciebie.

- Co?Nie! - John złapał się za rękę w celu obrony kończyny. Poczuł ukucie.

One LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz