[ W rozdziale mogą pojawić się sceny +18. Czytasz na własną odpowiedzialność]
John był w pracy dopiero godzinę kiedy dostał wiadomość.
-O której godzinie będziesz w domu? - SH
Biorąc pod uwagę, że nie chciał wyjść z pokoju kiedy John był gotowy i zjadł śniadanie, Sherlockowi nie mogło zbytnio zależeć na jego powrocie. John nie oczekuje, że zmieni go w rannego ptaszka tylko dlatego, że się całowali, ale byłoby miło widzieć go przed wyjściem.
- Kończę tak jak zawsze. Planowo o 3:30. Wrócę koło 4:25.
Po chwili wysłał drugą wiadomość.
- Dlaczego pytasz?
Reakcja była natychmiastowa.
- Tylko sprawdzam. - SH
Może Sherlock nie może doczekać się dzisiejszej drugiej randki? Albo zaczął jakiś toksyczny eksperyment o którym John nie może się dowiedzieć. Fakt, że John nie rozmawiał z nim od tamtego zdarzenia, druga opcja jest bardziej prawdopodobna.
Do 3:30 udało się zbadać wszystkich pacjentów. Na Baker Street wyrobił się kilka minut przed 4:00. Wspiął się na schody do mieszkania, czuł się dziwnie z pustymi rękami. Powinien był przynieść coś dla Sherlocka jeżeli to randka, kwiaty, słodycze, niezwykłe kultury bakterii z laboratorium przy klinice... Stanął na półpiętrze i zwalczał przypływy paniki. Co on do cholery robił? Co oni robili? A jeśli to była randka? Nigdy nie był zdenerwowany na randkach. Ale to była randka z Sherlockiem. To było ważne.
Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi, spodziewał się, że Sherlock będzie czekał, ale nie było po nim śladu. Może John powinien napisać , że wróci wcześniej niż zazwyczaj. Zostawił klucze i telefon w salonie.
- Cześć? Jestem...
Drzwi do pokoju Sherlocka otworzyły się zanim John zdążył dokończyć zdanie. Jego twarz była nieco bardziej zawstydzona niż zwykle, ubrany w spodnie, koszulę i szlafrok. John był nieco rozczarowany, że ten jeszcze się nie ubrał, ale przypomniał sobie, że to on wczoraj był ubrany w piżamę więc nie mógł narzekać.
Sherlock zamknął drzwi i przeszedł do kuchni. John spotkał go w połowie drogi, zatrzymując się na środku pomieszczenia. Sherlock uśmiechnął się i złożył ręce za plecami.
- Więc, jak minął ci dzień?
John zmarszczył nos próbując przypomnieć sobie czy Sherlock kiedykolwiek pytał o jego dzień. Może stara się odwrócić uwagę od jakiejś katastrofy którą wywołał, ale nie wydaje mu się żeby coś się wydarzyło. W mieszkaniu nie było bałaganu nie licząc tego wczorajszego. Obrus był nadal na stole w salonie, ale zniknęła z niego zastawa. Na stole w kuchni nie było żadnych urządzeń chemicznych, nic toksycznego czy niebezpiecznego. Obok zlewu stała pusta butelka płynu do mycia o zapachu cytryny. Bóg jeden wie co Sherlock z nią robił. Więc Sherlock po przez niepewny uśmiech i rozmowę nie chce odciągnąć jego uwagi. Co może oznaczać, że... no, może nie flirtuje, ale stara się być bardziej uprzejmy niż zwykle.
John uśmiechnął się do niego.
- Mój dzień był w porządku. Ale miło wrócić do domu.
- Jakieś ciekawe przypadki?
- Nie, nie bardzo - wiedział, że Sherlock miał dość wysokie standardy jeżeli chodziło o coś interesującego w klinice, grypa i angina do tego nie należały. - A twój? Pracujesz nad sprawą?
CZYTASZ
One Love
Fanfiction''I hope you fall in love with someone who makes you question why you ever thought you would be off better alone''