rozdział 13

1.2K 177 126
                                    


24 sierpień | - 2 dni

To nie było tak, że nie chciał. Harry Styles niemal stanął na głowie. Z potarganymi włosami, zmęczeniem w kościach i bólem w karku, wziął z pokoju kąpielówki i sweter, zwłaszcza dlatego, że Louis naprawdę nie zamierzał przestać rzucać kamieniami przez jego okno, które lądowały na łożku Harry'ego. Po dwudziestu minutach nieodpuszczania ze strony dziewiętnastolatka i zmuszaniu do wyjścia, Harry wreszcie poczuł się bardzo szczęśliwy, że ten żywiołowy chłopak pojawił się na jego podwórku, po skończonym sporze i czternastu kamieniach, które albo leżały na jego łóżku, albo odbiły się od ściany domu. Zgodził się – tak jak za każdym razem. Ale to nie wystarczyło i Louis Tomlinson częściowo sam tego nie wiedział, skąd bierze cierpliwość, kiedy Harry wciąż się przygotowywał, do wspięcia na wysoki, dwumetrowy płot, który prowadził do boiska sportowego, gdzie był odkryty basen. I wreszcie, kiedy obu udało się przejść, stanęli przed głębokim basenem, Harry zaciskał zęby, patrząc na wodę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej tak mocno, że poczuł ból.

Louis stał dobre pięć kroków od niego nad brzegiem basenu, dotknął stopą chłodnej powierzchni wody i utkwił wzrok w rosnących wokół sosnach. Księżyc rzucał cień na jego mięśnie i dopiero teraz szesnastolatek zrozumiał, co jego towarzysz robi, żeby mieć tak dobrze zbudowane ciało. Lekko poruszona woda odbijała światło księżyca, rzucała cień na jego tatuaże na klatce piersiowej, których Harry nie mógł zobaczyć w kinie, widoczne również były mięśnie na jego brzuchu.

„Louis, ja myślę, że nie potrafię."

Dopiero teraz odwrócił wzrok w jego stronę. Widok jego twarzy w świetle gwiazd, sprawiał, że wyglądała na łagodniejszą, podczas gdy jego oczy przyglądały się chłopcu przed nim, który pewnie nie był niczym innym jak tylko nudną sylwetką. Niemniej jednak mógł on rozpoznać, że Harry nie chce się pozbyć swetra z jego górnej części ciała, kiedy jego loki dziko zwisały mu na czole. Tym razem jego głos zabrzmiał inaczej niż podczas tych razów, kiedy Harry też czegoś odmawiał. Tym razem był błagalny, proszący, szybki i też trochę spanikowany. Harry nie mógł zrobić tego, o co prosił go Louis. Po prostu nie mógł.

„Harry, proszę, ja -", zaczął Louis, ale przerwał, gdy zdał sobie sprawę, że jego obietnica z każdą próbą, kiedy stara się coś zrobić, oddala się.

„Nie, Lou, naprawdę nie chcesz tego widzieć.", zapewnił go i po tych słowach owinął swoje ramiona jeszcze mocniej wokół ciała.

„Harry", zaczął Louis ponownie i tym razem jego głos brzmiał inaczej; cichszy, bardziej wyrozumiały – delikatny „nie musisz się martwić. Wiesz, nie obwiniam cię."

Ale to go nie przekonało, wręcz przeciwnie, pojawiła się niepewność, niewiarygodne, jak nie podobało mu się to, że nie odważył się zaufać Louisowi. „Proszę.", powiedział znowu starszy, ale Harry i tym razem nie ruszył się z miejsca, nawet kiedy Louis wyciągnął w jego stronę rękę.

Harry jednak pokręcił tylko na ślepo głową, zanim odpowiedział niewiarygodne drżącym głosem: „Nie. Nie, będziesz się brzydził. A nawet jeśli się nie przyznasz to, to nie będzie ci się podobało."

„Nie ma nic w tobie, co by mi się nie podobało."

Ta odpowiedź nadeszła szybko, naprawdę szybko. Bez przemyślenia, bez wyrzutów sumienia, a przede wszystkim bez oporu. Było tak dużo szczerości w głowie Louisa, że Harry poczuł w tamtym momencie jakby na jego żołądku zawiązywało się pełno węzłów. Zmusił się do delikatnego uśmiechu, który zniknął mu z twarzy szybciej niż się tego spodziewał.

Louis nie mógł zaprzeczyć, że on sam z jego szybką reakcją napędził sobie wstydu, nie spodziewał się tych słów. To było tak, jakby powiedział przed chwilą coś, co właściwie nigdy nie powinno zostać wypowiedziane.

Surrender [Larry Stylinson | tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz