Rozdział 5 - Wezwanie

163 17 9
                                    

 Zaufanie May było równie zmienne, co pogoda nad Stolicą w deszczową porę roku. Dziewczyna w ciągu kilku godzin chciała wielokrotnie pociąć Axisa na plasterki, jak i obłowić go z całej zawartości lodówki. Jednak to, co w niej znalazła, pozostawiało wiele do życzenia – większość pożywienia była tak kaloryczna, że jeden kęs zapewne wystarczyłby przeciętnemu człowiekowi jako posiłek na cały dzień. May zawsze wiedziała, że mężczyźni mniejszą wagę przykładali do zdrowego odżywiania, ale to już była lekka przesada.

- Nie patrz tak na mnie, laska! - Axis rozłożył ręce, gdy w środku nocy naszła go chęć na hamburgera z największym kotletem, jaki May widziała. - Nie będę wpierdalał jakieś zieleniny! Chcę czuć, że żyję!

- Gdybyś był człowiekiem, to ta dieta szybko by cię zabiła.

Mayghar siedziała przy jednym z ogromnych okien, opatulona w koc. Włosy nadal miała mokre po orzeźwiającym prysznicu. Krople wody coraz bardziej moczyły czarny, luźny t-shirt, który dał jej Axis jako zastępcze ubranie – jej własny, obcisły strój przechodził szybkie pranie. Pożyczona koszulka leżała na niej jak workowata sukienka. Dziewczyna czuła się co najmniej zażenowana, nosząc na sobie ciuchy jakiegoś obcego chłopaka.

Po wyjściu Edgara May szybko zadecydowała, że woli siedzieć z kubkiem kawy i patrzeć w okno, niż zasnąć w jednej z wielu czystych, idealnych sypialni. Mieszkanie młodego Supervira trochę ją przerażało – było ogromne i puste, ale też wyposażone we wszelkie możliwe dogodności.
- Ed odpalił mi te kilka metrów kwadratowych lata temu. – tłumaczył Axis. - Ale rzadko tutaj bywam. Wolę sobie zaliczać fastfoody przez pół dnia, a drugie pół łazić, gdzie mnie nogi poniosą.
- To kto w takim razie utrzymuje ci te urocze gniazdko? Taki z ciebie darmozjad, że Edgar musi ci za wszystko płacić? - burknęła May, nieudolnie plotąc wilgotne włosy w warkocz. - Tylko mi nie mów, że jesteście parą gejów.

Burger prawie wypadł z rąk chłopaka.
- Co ty?! Oczywiście, że nie! - zarechotał. - Ale fakt, trochę żyję na jego koszt. Jestem jego asystentem w laboratorium, a on mi za to płaci.

- Taki głąb jak ty, a pracownik naukowy? Proszę, proszę! - prychnęła May. - To by tłumaczyło, skąd wiesz, co facet tam trzyma.
Zamarła na chwilkę, zmarszczyła brwi.
- Czekaj, czekaj... Czy to oznacza, że ty też masz wstęp do tego laboratorium? - jej oczy błysnęły. Axis usiadł obok niej, uśmiechając się z politowaniem.
- Nie kombinuj. Nie mam prawa tam wchodzić sam, więc i ty zapomnij, że wejdziesz do środka. Twoja urocza misja zbawienia świata prototypem została anulowana – przysunął się bliżej niej – rozumiesz?
- Gdybyś mi przy tym pomógł... – Mayghar również zbliżyła się do chłopaka, ostrożnie odstawiając kubek kawy na podłodze obok siebie. - Gdybyś mi pomógł dostać się do tej broni, zrobiłbyś dużo dobrego dla ludzi takich jak ja.
- Ludzi takich jak ty? Czyli jakich? - uśmiechnął się sarkastycznie. - Wrednych, upartych, niewdzięcznych miłośników solarium?
Dziewczyna chwilowo zastygła w bezruchu, zaskoczona, nieco zdenerwowana. Jednak szybko znów wymusiła na swojej twarzy uśmiech.
- Nawet tacy ludzie potrafią być ulegli, kiedy trzeba.
Axis zamrugał kilkakrotnie, jakby rozpaczliwie chciał zresetować swój mózg. Dziewczyna już wieszała mu się na szyi, dłonie zaczęły wodzić po jego karku.
I w tym momencie chłopak wybuchł śmiechem.
- Nie bierz mnie... hahaha... za jakiegoś pe-pedała... haha! Naprawdę mi się podobasz, ale... hehehe... wolałbym gdybyś SZCZERZE chciała się ze mną bzykać, a nie... hehehe! - rozkosmał jej mokre włosy. - Teraz pewnie jestem największym debilem świata, bo odmawiam takiej lasce jak ty, ale serio... Nie rób z siebie szmaty, okej? - May była już całkowicie czerwona i zbita z tropu. Poczuła jakby lekki, przyjemny zastrzyk energii, gdy Axis przyciągnął ją do siebie i cmoknął w czoło, jednak szybko się otrząsnęła i odskoczyła.
- Niech ci będzie. - warknęła dziewczyna. - Straciłeś szansę na najlepszą noc swojego marnego życia, kretynie.

K-2080 projectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz