𝒦ℴ𝓉ℴ𝓈𝓉𝓇ℴ𝒻𝒶... 𝒶 𝓂ℴ𝓏̇ℯ 𝓃𝒾ℯ? - ℛℴ𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶ł 4

4.1K 236 157
                                    

*PERSPEKTYWA MARINETTE*

Z samego rana do moich nozdrzy napłyną swąd przypalającego się ciasta. To zadziałało lepiej niż budzik, bo wstałam z łóżka jak oparzona i zbiegłam na dół do rodziców.

-Tato?! co się stało?!- spojrzałam przerażona na mojego ojca, wyjmującego spalone na węgiel ciasto z piecyka. Podrapałam się lekko po czole, zastanawiając się jak do tego doszło.

-ja...no bo chciałem spróbować nowego przepisu, ale te produkty są strasznie słabo wytrzymałe...- tata wymachiwał rękoma w różne strony, próbując się tłumaczyć. Chwała Bogu, że wcześniej odstawił ten kulinarny niewypał na blat kuchenny.

-a po co ci nowy przepis? przecież masz ich miliony... w dodatku opanowanych.- Dodałam lekko kąśliwy komentarz na końcu, czasem lubiłam się z nim poprzekomarzać. 

-no...bo chciałem upichcić coś na twoje spotkanie z tym twoim ,,Adrienem"-zrobił cudzysłów w powietrzu, odbijając uszczypliwą piłeczkę w moją stronę. Musze przyznać, udało mu się mnie delikatnie zirytować, ale  i również zdezorientować.

-Aaaaa.. .Skąd ty o tym...- Spanikowałam,a on nawet nie dał mi dokończyć mojej żenującej wypowiedzi...

-Przeczytałem twoje SMS... oj no nie bądź zła, nawet nie wiesz jak z mamą się cieszymy- Tata przytulił mnie z całych swoich sił, a ja czułam się ściśnięta jak tuńczyk w puszce. Nawet nie miałam się już siły kłócić o to, że rodzice kompletnie nie szanują mojej prywatnej przestrzeni, więc wróciłam na górę. Gdy wylądowałam w swoim pokoju zaczęłam się ubierać, w dość ślimaczym tempie. Powoli zakładałam nogawkę moich spodni, a potem drugą nogawkę. Szybko się opamiętałam, w momencie w którym wzrok zjechał mi na zegarek.

-Już ósma ??!!-wrzasnęłam tak, że chyba cała dzielnica mnie słyszała. Co ja biedna miałam poradzić, że lekcje zaczęły się parę minut temu. Już nie dbając o dokładność,w pośpiechu ubrałam się i spakowałam. W drodze do szkoły, między głośnym zdyszanym od biegania oddechem, jadłam śniadanie. Gdy dobiegłam do budynku szkolnego, prawie od razu znalazłam się w sali...

-Marinette! jak zwykle spóźniona! zobaczysz to się odbije na twoich ocenach!-twierdząc po donośnym tonie głosu chemiczka nie była zbyt zadowolona. Jej wrzaski sprawiły, że potulnie do końca lekcji siedziałam jak trusia...

Po jakiś trzydziestu minutach mendelejewskiej katorgii, wybrzmiał dzwonek. Uradowana, wstałam z miejsca i wyszłam wesołym krokiem na korytarz. 

-Alya!-zawołałam, szeroko się uśmiechając.

-tak?-Przyjaciółka od razu do mnie podeszła, marszcząc brwi pytająco.

-No bo mam takie pytanie... o czym mają właściwie być te tematy na francuskim?-

-Wiesz... w sumie to Pani Bustier miała każdej parze wczoraj wydzielić temat, no ale wtedy był atak akumy na Paryż i wybuchy i sama wiesz... Pani przydzieli temat dzisiaj- mulatka poklepała mnie pokrzepiająco po ramieniu, wiedziała że za dosłownie pięć minut usiądę obok chłopaka przy których nawet oddychać normalnie nie potrafię. Gdy ponownie rozbrzmiał dzwonek szkolny, wszyscy ruszyli do sali na swoje miejsca. Od wczoraj układ się nie zmienił. Alya siedziała z Nino, przez co Adrien siedział ze mną. Byłam w siódmym niebie, zwłaszcza wiedząc że wczoraj totalnie się przed nim zbłaźniłam, wolałabym złapać dzisiaj ospę, by tylko nie iść do szkoły.

-Kochani... Słuchajcie, przez wczorajszy atak nie mogliście zacząć swoich projektów, a dzisiaj zaczniemy rozmawiać o innych zagadnieniach. Żeby ułatwić i wam i sobie zadanie, poproszę was o zrobienie tej pracy w parach w domach lub bibliotece szkolnej po lekcjach... zaraz przydziele wam wasze tematy - nauczycielka uśmiechnęła się szeroko, a ja zmarszczyłam mocno brwi, no bo w jaki sposób miał być dla nas pomocny pomysł byśmy robili prace po lekcjach, a nie w trakcie jednej z nich. 

Ladrien ,,𝒫ℴ𝓌𝒾ℯ𝒹𝓏 𝓂𝒾 𝒦𝒾𝓂 𝒥ℯ𝓈𝓉ℯ𝓈́?"✔|Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz