Reszta tygodnia minęła mi spokojnie bez żadnych stresujących testów, a w weekend spotkałam się z przyjaciółmi. Jak można było się domyślić głównym tematem był bal maskowy, który miał się odbyć w piątek. Z dziewczynami wyobrażałyśmy sobie jak to pięknie będziemy wyglądać, a chłopacy gadali tylko jak wlać trochę procentów do napoji. Ogółem weekend jak każdy inny.
W tygodniu przed balem nikomu już się nie chciało uczyć więc nauczyciele też nam trochę odpuścili. W całej szkole było czuć atmosferę nadchodzącej imprezy. W czwartek omowilismy plan na następny dzień, który wszystkim bardzo pasował.
Rano wstałam w świetnym humorze i czułam, że nic mi go nie zepsuje. Dyrekcja w związku z dekorowaniem sali skróciła zajęcia, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło. Już po trzeciej lekcji mogliśmy wrócić do domów. Schodząc na dół poczułam wibracje na tyłku. Wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni dżinsów i odczytałam smsa.
Ethan
Za minutę będę u ciebie. 😘W kuchni zastałam krzątającą się starszą gosposię, która szczerze się uśmiechnęła na mój widok.
- Jak się dzisiaj wyspałaś kochana? - Zagadnęła podając mi kanapkę.
- Muszę ci powiedzieć, że wyśmienicie... Jestem taka podekscytowana - Dodałam po krótkiej chwili jednocześnie przeżuwając śniadanie.
W momencie kiedy połknęłam ostatni kęs kanapki rozległ się dźwięk dzwonka. Zarzucając torbę na ramię przeszłam przez salon i otworzyłam drzwi, za którymi stał nie kto inny jak Ethan. Jego mina wyrażała wszystko.
- Dobra już idę - Powiedziałam się powalając mu dojść do głosu. Zaśmiałam się cicho i rzuciłam w głąb domu - Będę około jedenastej!
W odpowiedzi usłyszałam jedynie dźwięk mielenia kawy więc przewróciwszy oczami poszłam za przyjacielem do jego auta. Było nim nowiuteńkie audi rs7, którym się chwali jak tylko może. Czarny, idealnie wypolerowany lakier pięknie kontrastował z białą skórą na nieziemsko wygodnych fotelach. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi po prostu się rozpłynęłam. Otrząsnęło mnie dopiero irytujące pikanie, które informowało o niezapiętych pasie pasażera. Szybko go zapięłam i spojrzałam na uśmiechniętego od ucha do ucha Ethana. Czując na sobie mój wzrok zwrócił głowę w moją stronę i roześmiał się widząc jak dosłownie spływałam z siedzenia. Od razu się poprawiłam nie chcąc pognieść świeżo wyprasowanego mundurka, w który ubrany był także mój szofer. Składał się z trzy-czwartch spodenek w kolorze khaki oraz białej koszulki z logiem szkoły. Przeglądając się w lusterku poprawiłam wystające pasma ciemnych blond włosów z uczesanego dobierańca. Duże niebiesko złote oczy były lekko podkreślone kredką. Usta miałam niewielkich rozmiarów ale co je ratowało, były pełne.
Po zaparkowaniu samochodu na parkingu szkolnym ruszyliśmy w stronę głównego wejścia. Korytarze byly oswietlone przez olbrzymie okna, ktore dodawały jakby czystości w pomieszczeniach. Jako że była to nowoczesna szkoła wszystko było minimalnie urządzone i postawione w idealnym miejscu. Natomiast drzwi klasowe były wykonane z satynowego szkła. Skierowaliśmy się w stronę mojej szafki, która znajdowała się w lewym skrzydle na parterze. One jako jedyne kontrastowały z wszech obecną bielą połyskując na czarno. Podeszłam do widniejącego numeru 13 i szybko wpisałam kod otwierając szafkę. Wyjęłam z niej potrzebne zeszyty i odwróciłam się w stronę Ethana.
- To dzisiaj nie ma trenera Hopesa? - Pokiwał twierdząco głową i odetchnęłam z ulgą - To dobrze, przynajmniej w dzień balu nie będę wyglądała jak spocona świnia po wf.
- Eee tam, przecież nie ma takiej tragedii - Spojrzałam na niego takim wzrokiem, że od razu dodał - Przynajmniej widać, że dobrze trenujesz.
- Taaa... No ale dzisiaj jak nie ma trenera to będzie luz - uśmiechnęłam się szeroko i dodałam sarkastycznie - Chodźmy, nie możemy się przecież spóźnić na tak morderczy wf.
CZYTASZ
Zapamiętaj
Teen FictionNie wiem jak to było na prawdę. Powtarzają mi cały czas, że kiedy go znaleźli to siedziałam obok niego w stanie katatonii. W rezultacie nie pamiętam praktycznie niczego przed siódmymi urodzinami. Jedyną rzeczą jaką zapamiętałam były ostatnie słowa...