KENDALL'S POV
Patrzyłam na jego twarz, kiedy bezczelnie uśmiechał się jakby nigdy nic pod nosem.
Otworzył usta, z których spodziewałam się usłyszeć coś nieziemsko sprośnego, ale dostałam tylko:
- Czy ty musisz być taka nachalna? Daj mi w spokoju zjeść.
Justin złapał mnie za biodra unosząc je w górę, tak, żebym się podniosła, a ja poczułam jak moja twarz płonie od rumieńców, które się na niej pojawiły. Znowu się przed nim wygłupiam. Ile jeszcze razy zrobię z siebie idiotkę? Wyszłam na napaloną, łatwą, żałosną dziewczynkę.
Przełożyłam drugą nogę przez jego kolana i zabrałam swój talerz i sztućce ze stołu. Włosy opadły mi na twarz i postanowiłam ich nie poprawiać, przynajmniej nie mógł zobaczyć jak się czerwienię.
Chłopak, jakby nigdy nic, wrócił do jedzenia.
Przynajmniej poznałam jedną jego zasadę. Mogę zrobić cokolwiek tylko jeśli on mi na to pozwoli.
Umyłam szybko talerz i sztućce w zlewie, kiedy usłyszałam głos Justina.
- Na cholerę myjesz to ręcznie, skoro mam zmywarkę?
Spojrzałam na niego przez ramię. Patrzył na mnie jak na kretynkę.
Ile. jeszcze. razy.
- Nie wiedziałam, że masz zmywarkę. - powiedziałam pod nosem, starając się nie patrzeć mu w oczy.
- No to już wiesz. Drugi segment na lewo od twojego ulubionego zlewu. To, że mam kasę nie znaczy, że mam ją marnować na wyższy rachunek za wodę, tylko dlatego, że zapomniałaś, że zmywarki istnieją. - powiedział, po czym wstał od stołu, biorąc swoje naczynia. Podszedł do segmentu, o którym mówił wcześniej i schylił się, wkładając je do środka.
Miałam ochotę kopnąć go w ten nieziemski tyłek za te chamskie komentarze.
- Po co ty mnie w ogóle tu trzymasz? Widzę, że tylko ci przeszkadzam. - mruknęłam, krzyżując ramiona na piersi, a on popatrzył na mnie.
Oparł się biodrem o blat i się zaśmiał złośliwie.
- Zacznijmy od tego, że nie masz mieszkania, ani domu. Ja ci załatwiłem pracę i to nie byle jaką, więc ja tu ustalam warunki. - uśmiechnął się chamsko.
Przygryzłam wnętrze policzka. Jaką jestem idiotką, że dałam się mu oczarować w samolocie i zgodzić się na to.
- Zaraz wychodzę, muszę załatwić kilka spraw w agencji. - Justin przerwał chwilową ciszę - Zostawię ci klucze, gdybyś chciała gdzieś wyjść, ale masz być przed pierwszą w domu.
Odepchnął się po chwili od blatu i poszedł na górę, a ja dyskretnie odprowadziłam go wzrokiem.
Sama nie wiedziałam jak go opisać. Z jednej strony.. cholera, przecież on był taki gorący. I to, jak na mnie działał było jakimś szaleństwem. Ale patrząc na niego z tej drugiej, gorszej strony, był dupkiem. Był chamski, bipolarny, uszczypliwy i władczy. Chyba powinnam to skończyć. To znaczy, nie znajomość z nim i to, co dla mnie robi, tylko zbliżenia, do których między nami dochodzi.. po prostu nie powinny mieć więcej miejsca.
Dopiero, gdy usłyszałam kroki Justina na schodach, ocknęłam się i uświadomiłam sobie, ile musiałam tam tak bezczynnie stać. Popatrzyłam w stronę chłopaka. Był ubrany.. normalnie. Biała koszulka z jakimś nadrukiem, luźne jeansy i adidasy. Spodziewałam się, że zejdzie w garniturze.
Szczerze, chciałam, żeby został. Bałam się, że znów ktoś tu wpadnie.
- Co tak na mnie patrzysz? - spytał Justin, poprawiając na sobie koszulkę.
Przygryzłam wargę.
- Nic.. Po prostu.. Nie chcę, żeby znowu ktoś tu przyszedł. Justin, to było straszne i..
- Kendall. - przerwał mi stanowczo i podszedł bliżej - To było jednorazowe, jasne? - zbliżył się do mnie na tyle, że delikatnie na mnie napierał, kiedy opierałam sie o zimny blat.
Skinęłam lekko głową. Poczułam jego ciepły, miętowy oddech na twarz, kiedy miał ją przed moją.
- Jeśli będziesz czegoś chciała, dzwoń. Jestem do twoich usług.
- Tak jak dziś rano? - uniosłam brew.
Kurwa.
- Nie do takich usług, Kendall. - mruknął i odsunął się lekko speszony.
Chwila.
Czy ja go właśnie onieśmieliłam?
Bez słowa więcej, odwrócił się i odszedł do drzwi. Usłyszałam po chwili tylko ciche trzaśnięcie, a za moment dźwięk silnika.JUSTIN'S POV
Do agencji dotarłem z małym spóźnieniem, bo były korki. Zaparkowałem pod nią i wysiadłem. Byłem ciekawy, co ma dla mnie Ryan. W nocy wysłał mi SMSa, że ktoś jest zainteresowany Kendall.
Ale nie chodziło tu o żadne pieprzone bycie modelką. Agencja działała pod nazwą 'Legendary Faces', jako miejsce uzyskania szansy dla przyszłych modelek. Ja za to nazywałem ją miejscem dziewczynek Biebera. Te zdjęcia, sekretarka, Ryan i makijażystki, to była tylko przykrywka dla bardzo, bardzo brudnego biznesu, którym paskudziłem sobie ręce każdego dnia. Sprowadzałem tu dziewczyny, zazwyczaj dość samotne, porzucone, zdesperowane, pod pretekstem, że ta praca to spełnienie ich wszystkich marzeń. Robiliśmy im zdjęcia jak modelkom, traktowaliśmy je jak modelki. Chcieliśmy, żeby nacieszyły się chwilowym błyskiem nadziei. Co robiliśmy potem? Umieszczaliśmy je na aukcjach internetowych umieszczając tam wszystkie informacje o nich, które powinien wiedzieć potencjalny klient, bądź handlowaliśmy nimi w klubach nocnych, by od razu trafiały w czyjeś ręce. Tak, to było gówno, dla którego żyłem.
Dlaczego nie miałem do czynienia z policją? Bo miałem w niej starego, dobrego kumpla Christiana, któremu odliczałem odpowiednie procenty z dochodów za tuszowanie zaginięć dziewczyn.
Kendall wydawała się taka inteligenta, ale najwidoczniej jej umiejętności podejrzewania kogoś i logicznego myślenia były znikome. Dała mi się omotać już w samolocie, owinąłem ją sobie wokół palca i nie zamierzałem jej odpuścić. Zaraz po zrobieniu jej zdjęć, Ryan wystawił ją na aukcję.
Miała idealne warunki, by być w tym biznesie. Jej uroda i figura mówiły same za siebie.
Czy byłem dumny z tego, co robiłem? Nie wiem, ale dopóki dzięki temu nie musiałem sobie odejmować niczego od ust, nie zamierzałem z tego zrezygnować.
Wszedłem do budynku i od razu skierowałem się do pokoju, w którym zawsze siedział Ryan. Otworzyłem drzwi bez pukania i wszedłem do powiedzenia.
Mój kumpel siedział w fotelu. Podniósł na mnie wzrok z laptopa, którego trzymał na kolanach.
Podszedłem do niego i się uśmiechnąłem.
- No to słucham, kto jest chętny po naszą gwiazdeczkę? - spytałem, oblizując usta, a w mojej głowie pojawiły się liczby z sześcioma zerami na końcu, które mógłbym wziąć za Kendall.
- 15 klientów. - powiedział, a ja otworzyłem szerzej oczy - Co klient, to większa stawka, a aukcja trwa aż do jutra. Najwięcej z nich wszystkich zaproponował Blair. Chyba jego syn kiedyś też brał od nas dziewczynę.
- Ile by dał? - spytałem od razu. Już czułem zapach banknotów, które wydałbym na kolejny tysiąc drogich rzeczy.
- 1 200 000 dolarów. - odpowiedział Ryan, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- Kurwa, przecież ja na tej dziewczynie zbiję krocie.
- My zbijemy, Justin. My. - zmrużył oczy.
Wywróciłem oczami.
- Nie robi mi to różnicy. Ta dziewczyna to chodząca kasa. Mam zamiar ją sprzedać za jak najwiecej. Poczekamy do jutra, zobaczymy jaka będzie ostateczna stawka.
Ryan skinął głowa i zamknął laptopa.
- Powinniśmy iść się schlać w imię tej dziewczyny.
Uśmiechnąłem się łobuzersko. Nie interesowało mnie to, ile Kendall będzie na mnie czekać, miałem zamiar się zabawić choćby do następnego rana i wydać kasę zarobioną na głupich dziewczynach.---------------------
WRÓCIŁAM
OD RAZU BARDZO PRZEPRASZAM ZA MOJĄ DŁUGA NIEOBECNOŚĆ ALE BYŁA ONA SPOWODOWANA
A) WYJAZDAMI
B) BRAKIEM INTERNETU
C) WYJAZDAMI
D) CHOLERNYM BRAKIEM WENY
ale wracam już na stałe i od dziś postaram się dodawać rozdziały jak najbardziej regularnie tzn co 2 tygodnie. Chyba że mnie zmotywujecie gwiazdkami i komentarzami to będzie szybciej heheRozdział troche krotki, ale wiele sie w nim wyjaśnia. Ciekawe, czy Kendall jakoś sie z tego wyplącze i czy w ogóle dowie sie prawdy, ktora tak dobrze ukrywa Justin...
do nastepnego xx

CZYTASZ
Love In The Sky | j.b.&k.j.
FanfictionKendall, 20-letnia ułożona i życzliwa dziewczyna z Toronto postanawia zrobić krok do przodu, zaryzykować i polecieć na gapę do Los Angeles w celu rozpoczęcia nowego, ciekawszego życia. Kilkanaście kilometrów nad ziemią poznaje jednak chłopaka, który...