Rozdział 2

153 19 10
                                    

Obudziłem się o czwartej nad ranem zupełnie zdezorientowany. Pamiętałem, że śnił mi się koszmar. Dużo krwi, mroku i... tęczy. Uspokoiłem przyspieszony oddech i zrzuciłem kołdrę na ziemię. Było mi cholernie gorąco.

Przez następne dwie godziny próbowałem bezskutecznie zasnąć. Kiedy zauważyłem, że jest już szósta wstałem i skierowałem się do kuchni, gdzie siedział mój tata. Zerknął tylko na mnie swoim krytycznym wzrokiem i dokończył picie kawy. Nie miałem zamiaru mówić mu, że Zofia zabrała mi telefon. Nie chciałem się narażać.

Zrobiłem sobie płatki z mlekiem i ruszyłem w stronę swojego pokoju w celu skonsumowania tam śniadania. Zatrzymał mnie jednak mój rodziciel.

- Gdzie się wybierasz?

- Do sypialni - odpowiedziałem unikając jego spojrzenia.

To był błąd.

- Patrz na mnie, gdy do mnie mówisz! - krzyknął uderzając pięścią w stół. - Siadaj i jedz tutaj, jak normalny chłopak!

Od śmierci mamy zaczął zachowywać się bardzo dziwnie. Nie potrafi ze mną normalnie rozmawiać, czepia się o byle co i znika wieczorami. Pewnie włóczy się po barach i pije, bo zawsze gdy wraca strasznie czuć od niego alkohol.

- Dobrze...

Posłusznie wykonałem polecenie. Nie chciałem go bardziej zdenerwować. Nigdy nie chciałem...

(Jakiś czas później)

Siedziałem spokojnie w ławce, bo odbywała się lekcja matematyki. Nauczyciel skrobał coś na tablicy, ale nikt nie był tym zainteresowany. W pewnym momencie dostałem papierową kulką w tył głowy. Podniosłem ją, wiedząc że jeśli tego nie zrobię, to nauczyciel zada karę mi. Dlaczego? Bo kartka leżała będzie najbliżej mnie, a ktoś przecież winny być musi.

Rozwinąłem papierek i przyjrzałem się rysunkowi, który na nim się znajdował. Prawdopodobnie przedstawiał mnie - wątłą postać z burzą brązowych włosów. Koło mnie stał inny chłopak i...

No nie.

Podarłem papier jak najszybciej mogłem i wcisnąłem skrawki na dno plecaka. Miałem dość.


Lekcje wcale nie minęły mi jak z bicza strzelił. Byłem cały czas poddenerwowany i zniecierpliwiony. Z jednej strony chciałem szybko zakończyć te prześladowania, zamykając się w swoim pokoju. Z drugiej, przeciągnąć czas jak najdłużej mogłem, byleby odwlec moje spotkanie z chłopakami. To nie tak, że nie chciałem się z nimi spotkać. Po prostu się tego bałem.

Żeby zająć sobie jakoś czas udało mi się nawet wykraść telefon z gabinetu nauczycielskiego.

Jakby słysząc moje myśli urządzenie zawibrowało.

Grażyna
EJ, jak bd wiedzieć, że to my skoro nawet nie znamy swoich imion?

Fafik
To pora na zgadywanie! Wszyscy się chyba domyślają, że JaśFasola to Janek XD

Jaśfasola
Takie to oczywiste? 😂

Gimper
Fafik nazywa się... Michał?

Allehuja
Fafik to Jakub. Przemawia nawet jak apostoł, lol

Fafik
Ej, serio jestem Kuba. Przemawiam jak apostoł...?

Grażyna
Gimper to Bartek? ∆.∆

Gimper
Tomasz... Jestem Tomasz XD A Allehuja to Krzysiek?

Allehuja
Nie, zgaduj dalej. Grażyna to pewnie Gilbert albo Grzegorz?

Grażyna
Grzesiu 💕 Allehuja jak się nazywasz... Zykfryd?

Allehuja
Ee. Nie.

JaśFasola
No dobra, Krzysiu, masz na imię Franek. :D

Allehuja
Okej, to było nieuniknione. Jestem... jestem...

Gimper
Gejem.

JaśFasola
Jak my wszyscy XD

Allehuja
Ryszard :/

Grażyna
Hahah, na serio?

Fafik
Boże, Jezu Chryste, Rysiu XD

Allehuja
Ej, bez żartów proszę. Imię jak imię, ok.

JaśFasola
No tak, lol
Dobra, mam lekcje.
Uciekam, nara.

Kłamałem. Tak naprawdę uciekłem z ostatnich godzin.

(Jakiś czas później)

Siedziałem sobie spokojnie na ławce w parku i czekałem na wiadomości od chłopaków. Było tak blisko naszego spotkania... jeszcze tylko kilka minut...

- Jaś? - Usłyszałem niepewny głos zza moich pleców.

Wstrzymałem oddech. To on, na pewno. Ale który on? Kuba? Grzesiek? Może Ryszard? Albo Tomek... Wstałem i bardzo powoli się odwróciłem.

- Jestem Gimper... znaczy, Tomek

Uśmiech wkradł się na moje usta momentalnie. Widać było, że Tomek jest zdenerwowany, tak samo jak ja.

- Cześć - rzuciłem nieśmiało i ruszyłem w jego stronę.

Z tego stresu zapomniałem, że na drodze stoi ławka i potknąłem się o nią, czego skutkiem był bolesny upadek na prawy bok. Chłopak od razu do mnie podbiegł i pomógł mi wstać.

- Nic ci nie jest? - zapytał z troską w głosie.

- Nie, wszystko w porządku.

Rozmawialiśmy, kiedy zaczęła schodzić się reszta chłopaków. Nawet Ryszard, który wcześniej twierdził, że ma rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy tak na nich patrzyłem, stwierdziłem, że są zupełnie różni. Każdy na swój sposób ciekawy.

Całe popołudnie minęło nam w miłej atmosferze. Później Grzesiek stwierdził, że powinniśmy pójść na śmietnisko. Zdziwił mnie ten pomysł, ale on powiedział że: "tam będzie cisza i spokój na rozmowę", więc się z nim nie sprzeczałem.

To sprawiło, że w moich sennych koszmarach przez następne lata przewijały się tylko krew, mrok i... oddalający się Tomasz.

Bezcenna Godność (Tasiek) [MEGA POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz