Rozdział 6

89 16 2
                                    

Bardzo dobrze mieszkało mi się w Szydłowcu. Miłe, niewielkie miasto z całkiem dobrym kebabem. Lubiłem spacerować w pobliżu zamku i napawać się piękną pogodą.

Ten dzień był taki, jak każdy inny. Wyszedłem z domu około piątej rano. Tak, Jasiu wreszcie nauczył się nastawiać budzik!

Siedziałem właśnie w małej kawiarence i jadłem pączka, kiedy do pomieszczenia wpadła grupa roześmianych nastolatek. Dziewczyny zasiały przy stoliku niedaleko mnie, więc mogłem dokładnie usłyszeć, jak plotkują o totalnych głupotach. Starałem się nie zwracać na nie uwagi.

- O mój boże! - krzyknęła nagle jedna. - To Jaś!

Nigdy nie miałem takiej sytuacji, że ktoś mnie rozpoznał. Może to dlatego, że dopiero na ostatnich filmikach pokazałem twarz... Blondynka podbiegła do mnie i zaczęła wlepiać we mnie gały.

- Ja cię kręcę! - mówiła tak szybko, że nie miałem wątpliwości że zaraz zacznie się jąkać. - Janek! Nawet nie wiesz jak ja... ubóstwiam. Jestem twoją firanką!!!

Spojrzałem na nią marszcząc brwi. Czy ona powiedziała właśnie "firanka"?

- Znaczy... - Wyglądała na spłoszoną. - Fanką... chodziło mi o fankę.

- Może być... - zaśmiałem się. - Od dziś będziesz moją firanką.

Dziewczyna uśmiechnęła się, a czerwień zszedł już trochę z jej policzków.

- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?

Kiwnąłem głową.

Zrobiliśmy kilka fotek, ale mnie cały czas nurtowała jedna rzecz. Dlaczego tak młoda osoba jest tak wcześnie tutaj? Obstawiałem, że lekcje w gimnazjach zaczynają się około ósmej, ewentualnie siódmej, więc co młoda dziewczyna robi w kawiarence o wpół do szóstej rano?

Spytałem się jej jak ma na imię.

- Zuzanna. - Dziewczyna rzuciła ukradkowe spojrzenie koleżanką.

- Em... Zuzia. - Nie wiedziałem, jak ją o to zapytać. - Co ty tu robisz tak wcześnie?

- Wcześnie? - Wyglądała na zdezorientowaną. - Jest już pół do siódmej. Zaraz mam lekcję.

- Siódmej? A nie szóstej?

- W tę noc była zmiana czasowa. Godzina do przodu.

O mój boże! Jestem debilem!

- Wybacz firanko, ale śpieszę się do pracy. Miło było cię poznać.

- Ciebie też! - zawołała za mną, śmiejąc się.

Więc biegłem właśnie do pracy. Zestresowany? Jak cholera!

No przepraszam bardzo, miałem do tego pełne prawo. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co zamierzałem zrobić. Nie spałem prawie w ogóle, myśląc jak poradzić sobie z tą sytuacją.

I wymyśliłem.

Nie jestem przecież już tym przestraszonym Jaśkiem, który uciekał z domu przed ojcem i szukał pocieszenia na czatach dla gejów. Teraz jestem niezależny i mam prawo się postawić. Zwłaszcza po tym, jak naruszył moją godność...

- Cześć - rzuciła Ada, gdy wszedłem do "Gejmera".

Odpowiedziałem jej szybkim "hej" i ruszyłem prosto do gabinetu szefa. Nawet nie zapukałem, po prostu wpakowałem się do środka i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

Siedział przy biurku, zajęty jakimiś papierami. Kiedy usłyszał trzask, podniósł głowę i spojrzał na mnie z dziwią mieszanką uczuć.

- Czego chcesz? - zapytał, przerywając niezręczną ciszę, która między nami zaległa - Przeprosin? Przecież wiesz, że żałuję.

- Pf, żałujesz? - Poczułem że zaczynam się wnerwiać. - Przez ciebie męczą mnie koszmary! Przez ciebie popadłem w depresję! Zrujnowaliście mi życie!

- Nie odpowiadam za innych! Ja żałowałem, jasne? Zdążyłem odejść, zanim zrobiłem coś strasznego.

- Nic strasznego?! - wrzasnąłem. - Uważasz to za "nic strasznego"?!

Tomek wstał i poprawił marynarkę. Mój boże, jak ktoś wyglądający tak dobrze, może mieć za sobą tak fatalną przeszłość?

- Co mam zrobić, żebyś przestał drążyć temat? - zapytał.

Zaśmiałem się drwiąco.

- Przestać? Na razie zbyt dobrze się bawię. - Uśmiechnąłem się przebiegle. - Ale na początek wystarczy 5 tysięcy.

Tomasz wyglądał na oburzonego. Nie, nie oburzonego. Zdezorientowanego. Czyżby nie spodziewał się, że niewinny Janek będzie go szantażował?

- Nie dam ci żadnych pieniędzy! - Wykonał szybki ruch ręką, przez co zrzucił z biurka stos kartek.- Nie zmusisz mnie!

- Doprawdy? - Teraz naprawdę musiałem wyglądać jak bóg zemsty. - A ciekawe co powie ta twoja... jak jej tam? Ewelina? Będzie nieźle zdruzgotana, kiedy zorientuje się co ty wyczyniałeś za młodu...

Twarz mojego szefa zbladła jak ściana. Zaczął się nerwowo pocić i wygładzać włosy.

- Ale żeby od razu 5 tysięcy? To nie za dużo...

Zmrużyłem groźnie powieki.

- To nawet za mało. Moja godność była bezcenna, Gimperze...

Dopiero, gdy wychodziłem z gabinetu moja maska obojętności spadła, a po policzkach zaczęły toczyć się krystaliczne łzy.

Bezcenna Godność (Tasiek) [MEGA POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz