Rozdział 5

122 22 5
                                    

Kolejny dzień pracy, która coraz bardziej mi się podobała, minął jak z bicza strzelił. Tym razem nawet udało mi się porozmawiać z Adą! Nie wiem, czy można było to jednak nazwać rozmową...

Zaczepiłem ją, kiedy zajmowała się jakimiś papierami.

- Cześć. Co słychać?

Spojrzała na mnie dziwnie mrużąc oczy, ale nie odezwała się.

- Okej, mam coś do roboty?

Nadal milcząc wskazała na kilka pudeł stojących niedaleko. Zrozumiałem to jako "rozpakuj towar".

Także dzień minął mi nawet nawet na rozpakowywaniu jakiś pierdół. Nie spotkałem też Gim... znaczy Tomka. Widocznie zniknął gdzieś na cały dzień.

Wyszedłem wprost na zalaną w słońcu ulicę. Na niebie nie było nawet jednej chmurki, przez co poprawił mi się nastrój. Nie lubiłem tego białego czegoś.

Postanowiłem zjeść obiad w najbliższej knajpie. Zobaczyłem po drugiej stronie ulicy szyld " D&D - Dania u Danny'ego", więc ruszyłem w tamtym kierunku, ale raptownie się zatrzymałem. Obok była księgarnia. Rozumiecie? KSIĘGARNIA! Nie mogłem zrezygnować z takiej okazji. Szybko wszedłem do budynku i od razu uderzył mnie zapach papieru. Kochałem go...

Dwie godziny później wyszedłem stamtąd obładowany tyloma książkami, na ile pozwolił mi mój budżet. Zostawiłem sobie też trochę kasy na obiad, a raczej obiadokolację. I co tu się dziwić, że wyglądam jak głodujące dziecko z Afryki, kiedy jem tak mało i opuszczam tak dużo posiłków?

Wszedłem do "D&D" i usiadłem przy stoliku z którego miałem dość dobry widok na wszystkich, ale oni na mnie niekoniecznie. Zamówiłem kawę i rybę z frytkami (było chyba to jedyne danie, które było tu zjadliwe), kiedy do knajpy wparował Tomasz.

Ubrany w granatową marynarkę i eleganckie buty rozejrzał się szybko, aż w końcu zauważył machającą do niego dziewczynę. Dziwnym trafem siedziała niedaleko mnie.

Poczułem się nieprzyjemnie. Tomasz ułożył sobie życie z piękna dziewczyną, Kuba został księdzem, a ja codziennie rano budzę się zalany potem. Dlaczego musiało to spotkać akurat mnie?

A właśnie, ciekawe co robi reszta ze "złotej piątki". Może okaże się, ze któryś z nich ma masę dzieci i uroczy domek na farmie?

- Ewelina... - przywitał się z nią Tomasz. - Miło cię widzieć.

- Ciebie też, skarbie. - Wstała i pocałowała go w policzek.

Zaczęli prowadzić tak nudną rozmowę, że zacząłem tam usypiać. Wiem, nie powinienem podsłuchiwać, ale nie mogłem się przemóc... to w końcu mój szef! Zawsze mogłem złapać jakiś temat do plotek z Adą... Ta dziewczyna kocha nowinki.

- A co z... Jaśkiem? - zapytała nagle Ewelina, a ja przysunąłem się bliżej, żeby posłuchać.

- A co ma być? Cały dzień go unikałem - odpowiedział Tomek.

- Przecież wiesz, że nie możesz tak robić.

- Na razie próbuję załapać, jak ja mogłem się nie zorientować, że to on!

Oho, już po mnie.

- Kochanie, widziałeś go raz w życiu i to jeszcze cztery lata temu... mógł przecież się zmienić, wydorośleć?

- Może masz rację...

Kelner przyniósł moje jedzenie, przez co przestałem przysłuchiwać się rozmowie tych dwojga. Szczerze, to miałem już dość. Tomek zorientował się, że to ja, więc pewnie wszystko się teraz sknoci.

Kiedy na nich znów spojrzałem, okazało się, że dziewczyna wychodzi.

Wtedy Tomek zauważył mnie. Na początku wyglądał na zdezorientowanego, ale później zobaczyłem w jego oczach mieszankę gniewu i... współczucia? Podszedł do mnie, a ja jak gdyby nigdy nic zacząłem wcinać frytki.

- Witaj, Janie - odezwał się.

- Dzień dobry, panie Tomaszu - odpowiedziałem.

Atmosfera była dziwna, nie powiem.

- O co chodzi, szefie? - zapytałem. - Zrobiłem cos nie tak? Jestem zwolniony?

Zobaczyłem, że się waha. Chciał, żebym został? Żeby się ze mnie naśmiewał? Żeby mnie poniżać?

- Nie, nie dlatego tutaj jestem - powiedział w końcu, podejmując decyzję. - Chciałem się dowiedzieć, dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Czego? - Zrobiłem niewinną minkę.

- Że to ty! Nie wierzę, że dopiero teraz się domyśliłem... Jak mogłeś być taki spokojny, wiedząc, że ja...

- Nie byłem wcale spokojny - przerwałem mu, tym razem robiąc się już poważny. - Denerwowałem się jak cholera...

- Mogłeś powiedzieć! Odezwać się choć słowem...

Nie wiem skąd wzięła się nagle we mnie siła, żeby być tak stanowczym.

- Co? Miałem podejść i wyrecytować: "Hej, jestem Jasiek, może pamiętasz mnie jako JaśFasola. To ty m..."

- Nie kończ. - Poprosił. - Wiem, że to co zrobiłem... zrobiliśmy, było złe i bardzo tego żałuję. Ale nie cofnę czasu...

- A ja nigdy ci nie wybaczę - syknąłem.

Wstałem i zostawiłem pieniądze za jedzenie na stole. Tomek nie odezwał się już ani słowem, tylko na mnie patrzył. Odwzajemniałem spojrzenie, dopóki nie wyszedłem na ulicę.

Nawet nie zorientowałem się, że wstrzymuję oddech. Tak byłem zaabsorbowany Tomaszem...

Bezcenna Godność (Tasiek) [MEGA POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz