(nie)Świadomy sen

480 31 17
                                    

Zbliżało się południe. Na zewnątrz słońce niemiłosiernie nagrzewało każdy odkryty kawałek miasta. Ludzie szybko przemieszczali się bocznymi uliczkami, chcąc wykorzystać każdą sekundę przebywania w cieniu. Wśród nich przechodził także pewien wysoki brunet, o niebieskich oczach, obojętnym spojrzeniu, nie bardzo nawet wiedząc dokąd zmierza.

- Znowu to samo... To jest jeden z tych niby świadomych snów, a jednak nie czuję się jakbym w jakiś sposób mógł go kontrolować - pomyślał skręcając w kolejną, tym razem znacznie mniej zatłoczoną, boczną uliczkę. - Poza tym znowu jestem w tym pieprzonym Gotham City... Przysięgam, że jeśli jeszcze raz spotkam jakiegokolwiek pseudo super-bohatera to mu osobiście wpierdolę. Jakbym nie mógł po prostu pójść i pograć w siatkę...

Nagle zza rogu wyjechał czarny samochód, rodem z amerykańskich produkcji.

- Oho, zaczyna się - pomyślał chłopak, przystając na chodniku i patrząc na zbliżający się ku niemu pojazd. Zastanawiał się kogo tym razem ze słynnych bohaterów komiksów Marvel'a spotka na swej drodze. Chociaż głębiej nad tym rozkminiając - przecież on nawet się tym nie interesował. Cały jego kontakt z tymi publikacjami zapewniał mu Hinata, u którego bywał swoimi czasy dosyć często. A chłopak, jego zdaniem, gdyby nie zainteresował się (na jego szczęście) siatkówką, spokojnie mógłby zostać zawodowym kolekcjonerem tytułów zarówno tej kategorii komiksów, jak i mang, których również znalazł u niego masę.

Wracając jednak do głównego wątku - Kageyama liczył na to, iż czarne auto przejedzie obok niego z prędkością zaiste wykraczającą poza dozwolone normy i za chwilę zobaczy jakiegoś gościa w majtkach ze znakiem nietoperza, albo innego pajaca w naciągniętym silikonowym worku i podającego się za jakiegoś pająkomena... To jednak nie nastąpiło, gdyż samochód zatrzymał się idealnie obok zdziwionego chłopaka. Drzwi od strony ulicy otworzyły się szybko i wypadł z nich człowiek, którego śmiało można by nazwać albo z deka szurniętym naukowcem, albo mocno zapracowanym doktorkiem. Odwrócił się on szybko, szukając kogoś w małym tłumie gapiów jaki zdążył się już nabrać. Nagle, spostrzegłszy rozgrywającego Karasuno, z nieopisaną radością na twarzy, rzucił się do niego biegiem, złapał go za dłoń i ciągnąc do samochodu, wysapał:

- Nareszcie pana znaleźliśmy, doktorze Kageyama! - po czym wepchnął chłopaka do środka, a sam po chwili usadowił się z drugiej strony.

- Chwileczkę! To jest jakaś okrutna pomyłka! Nie jestem żadnym pieprzonym doktorem! - wrzasnął nieźle już zdenerwowany czarnowłosy.

- Niech mnie pan nawet nie denerwuje! Szef by pana na miejscu zabił za takie wybryki! Zapomniał pan, że w dzisiejszym harmonogramie ma pan wpisanego Jokera?! To spotkanie jest szalenie ważne!

- Szalony, pajacu jeden, to ty tutaj jesteś! Nie jestem żadnych doktorem, nie mam pojęcia o co ci chodzi z jakimś harmonogramem, a już tym bardziej kim jest jakiś cholerny Joker!! Dla twojej, niezbyt ambitnej świadomości jestem rozgrywającym liceum Karasuno!

- ...Jeszcze dobrze wizyty nie zaczął, a już oszalał... - mężczyzna spuścił z nerwowego tonu i o wiele spokojniej zaczął tłumaczyć. -  Ja rozumiem, panie Kageyama, że może mieć pan obawy przed rozmową z tak poważnym i niebezpiecznym przestępcą jakim jest pan Joker. Jednakże, jest pan jedynym psychologiem jaki do tej pory dawał sobie z nim radę. Musi pan załatwić tę sprawę dla dobra naszej placówki... Poza tym, czy porzucił już pan swój plan na napisanie tej genialnej książki o złoczyńcach?

- Ja pierdole... Wy mnie z kimś pomyliliście... Mam rozmawiać z jakimś psychopatą? Niby o czym i po jakiego grzyba?

- Cóż... Widzę, że dostał pan najwyraźniej niezłe bęcki po głowie skoro nic kompletnie pan nie pamiętasz. Nie jestem psychologiem, ale sugeruję, że podczas rozmowy powinien pan porozmawiać o problemach pacjenta.

ŁanSzoty♥|Haikyuu!!|Where stories live. Discover now