Rozdział 3

144 17 0
                                    

Pov.Rose

          Obudziły mnie promienie słońca. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, po drodze zgarniając ubrania z garderoby. Po wykonaniu standardowych porannych czynności, spakowałam torbę i zeszłam na dół. Już na schodach dopadł mnie zapach naleśników. Przywitałam się z wujostwem i zabrałam się za jedzenie mojego ulubionego dania.
  -Podwieźć cię do szkoły?-spytała ciocia.
  -Nie trzeba. Umówiłam się ze Sky, powinna zaraz tu...-usłyszeliśmy dźwięk klaksonu.-być. O wilku mowa.
  -Cieszę się, że znalazłaś sobie przyjaciółki.-ciocia uśmiechnęła się do mnie promiennie.
  -Ja też.-powiedziałam ubierając buty i kurtkę. Zauważyłam, że na wieszaku wisi jeszcze kurtka Chris'a. No tak. Zupełnie o niej zapomniałam. Spakowałam ciuch do torby i wyszłam z domu, uprzednio żegnając się z domownikami.
          Wsiadłam do bmw Peterson i ruszyłyśmy do szkoły, po drodze zabierając jeszcze Lucy.
          Dzisiaj jako pierwszą lekcję mieliśmy biologię. W klasie było jedno wolne miejsce. Obok Chris'a.
  -Znacie się?-spytała Sky odwracając się do nas.
  -Mieliśmy okazję się poznać.-odpowiedział Shay(wczoraj na przechadzce poznałam jego nazwisko).
  -Niezmiernie nas to cieszy.-dodała z tajemniczym uśmieszkiem Lu.
  -Będziecie na imprezie w sobotę?-spytała blondynka.
  -Jasne. Ethan już o niej wspomniał.-po tych słowach dziewczyny odwróciły się w stronę tablicy, a ja spytałam:
  -Kim jest Ethan?
  -Mój najlepszy kumpel i chłopak Sky. Siedzi w ostatniej ławce. O tam.-pokazał na brązowowłosego chłopaka.
  -To naprawdę chłopak Sky? No nieźle.-przyznałam.-A tak wogóle to skąd ją znasz?
  -Chodziliśmy razem do gimnazjum. Ja zapoznałem ją i Ethana.
  -Pierwszy raz widzę męską swatkę.-zażartowałam.
  -Nie poznałaś jeszcze Aidena.-zaśmiał się.
  -Panie Shay. Chciałby pan odpowiedzieć na moje pytanie?
  -Nie słyszałem.-przyznał Chris.
  -Następnym razem proszę słuchać, a na randki umawiać się po lekcjach.-chłopak oblał się prawie niezauważalnym,ale i tak dalej kontynuował naszą rozmowę.
          Lekcje do południa minęły mi spokojnie. Poznałam najlepszych przyjaciół Chris'a- Ethana i Aidena oraz dziewczynę Aidena-Lily.
          Przyznam wam, że to życie zwykłej nastolatki jest super. Żadnych treningów, symulacji porwań i wykładów na temat bezwzględności w zabijaniu.
          Podczas lunchu znowu siedziałyśmy we trzy. Tym razem wzięłam tylko sałatkę z kurczakiem i wodę.
  -Wpadłaś mu w oko.-powiedziała Sky przeżuwając kawałek bezy.
  -Co? Komu?-prawie zakrztusiłam się wodą.
  -Nie udawaj głupiej.-Lucy teatralnie przewróciła oczami.-Chrisowi.
  -Wydaje się wam.
  -Wcale nie.-Lu nie dawała za wygraną.-Cały czas na ciebie patrzy.
  -Poza tym Ethan wyćwierkał coś o waszym wczorajszym spacerze.-dodała blondynka.-Wiedziałaś, że Chris cały czas o tobie nawija?
  -Dajcie spokój.-powiedziałam.-Taki ktoś jak on ma na pewno setki adoratorek. Po co mu taka ja? Poza tym pewnie znowu się przeprowadzimy.
  -Dziewczyno co ty gadasz? Ten kurczak chyba ci zaszkodził.-Peterson zabrała mi sałatkę.-Jesteś i na pewno masz wiele innych zalet, których jeszcze nie zdążyłyśmy poznać.-na słowo "piękna" przypomniały mi się wczorajsze słowa Chris'a, które wypowiedział nad wodospadem.
  -Zobaczymy, a teraz chodźcie już, bo nie mam zamiaru spóźnić się na matmę.

         Po skończonych lekcjach Sky miała odwieźć mnie do domu. Szłyśmy właśnie do samochodu kiedy Sky powiedziała głośno:
  -O jezu Rose, kompletnie zapomniałam! Miałyśmy razem z Lu kupić prezent mojej mamie!
  -No tak!-Lu strzeliła facepalm'a.-Mogłyśmy to gdzieś zapisać!
  -Niestety nie możemy cię podwieźć! Tak mi przykro! Dasz sobie radę?!
  -Tak. Spoko, jedźcie.-od razu je przejrzałam. Chciało mi się śmiać, ale starałam się zachować powagę.-Powodzenia.
          W momencie, w którym dziewczyny zniknęły mi z oczu, usłyszałam za sobą dobrze znany mi już głos:
  -Zostawiły cię?
          Odwróciłam się i ujrzałam szatyna.
  -Zdarza się.-wzruszyłam ramionami.
  -Podwieźć cię?
  -Nie dzięki. Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi.
          Już chciałam iść kiedy na moją rękę kapnęła pierwsza kropla. Z każdą chwilą było ich coraz więcej.
  -Teraz to już nalegam.-rzuciła chłopak otwierając mi drzwi od strony pasażera.
          Wsiadłam do czarnego SUV-a i gdy tylko dołączył do mnie kierowca, odjechaliśmy spod szkoły. Chwilę jechaliśmy w ciszy lecz potem powiedziałam:
-Dzięki.
  -Nie ma sprawy.-uśmiechnął się lekko.
  -A właśnie. Mam twoją kurtkę.-rzuciła wyciągając ubranie z torby.-Miałam ci ją oddać w szkole, ale kompletnie o tym zapomniałam.
  -Połóż na tylnym siedzeniu. Emmm... Rose... Co robisz w czwartek po lekcjach?
  -Nic, a co?
  -Bo tak sobie myślałem, że umm... Nie chciałabyś iść ze mną do kina?
  -Z przyjemnością.-gdy to powiedziałam, zobaczyłam na jego twarzy ulgę i szeroki uśmiech.
          Gdy dojechaliśmy pod mój dom spytałam:
  -Wejdziesz?
  -Z miłą chęcią.-odpowiedział i chwile później byliśmy już w przedpokoju.
  -Jestem już!
          Ciocię zostaliśmy w kuchnie. Ostatnio spędza tam sporo czasu.
  -Cześć kochanie. O, widzę, że mamy gościa.
  -Ciociu to jest Chris-mój kolega z klasy. Chris, to moja ciocia-Diana.
  -Miło mi panią poznać.
  -Chcecie coś do picia dzieciaki?
  -Dwie czekolady poprosimy.
          Po zabraniu napojów udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie usiedliśmy na kanapie.
  -Twoja ciocia cały czas m się przyglądała.
  -To  u niej standardowe działanie, szczególnie gdy poznaje moich kolegów. Tylko jeżeli zacznie wypytywać cię o wszystko-proszę, nie zrażaj się. Martwi się o mnie. Kiedy miała piętnaście lat, zginęli moi dziadkowie, a dziesięć lat później moi rodzice. Dziwię się że jeszcze nie ma paranoi.
  -Przykro mi... Z powodu twoich rodziców.
  -Spoko. A twoi? Mieszkacie razem?
  -Nie, nie mieszkamy razem. Mama nie żyje, a ojciec nas zostawił. Mój młodszy brat mieszka w innym mieście, a ja tutaj. Mieszkam z paczką znajomych.
  -Okej. Dosyć tych dołujących tematów. Grasz na X-box'ie?
  -X-box'ie, Playstation i Konsoli.-odpowiedział.
  -Strzelanki, strategiczne czy GTA?-spytałam.
  -"Call of duty".-chwilę się nad czymś zastanawiał.-Naprawdę grasz w to wszystko?
  -Nie, po prostu stoi i si kurzy.-powiedziałam ironicznie.-Oczywiście, że gram. Wujek uważa, że takie gry poprawiają koordynację ruchową itp, dlatego gram w nie od dwunastego roku życia.-przyznałam.
  -Chyba lubię twojego wujka.-odrzekł, po czym oboje się zaśmialiśmy.
          Graliśmy, aż do wieczora. Potem ciocia zaprosiła jeszcze Chris'a na kolację. Musicie wiedzieć jedno. Z moją ciocią nie ma dyskusji. Wyszło na to, że Chris opuścił nasz dom około godziny dwudziestej.
          Bardzo podobał mi się ten wieczór. Oprócz grania, dużo rozmawialiśmy (na różne tematy), a gdy się rozpogodziło-posiedzieliśmy na balkonie. Chris to bardzo fajny chłopak. Różnie się od tych wszystkich lalusiów i dresów, to po prostu Chris. Boże, czy ja się zakochałam?

Dangerous Secret-We must be togetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz