Środa - Zakupy
Właśnie kończyłam opowiadać dziewczynom o wczorajszym wieczorze.
-Spędziliśmy naprawdę świetny wieczór. Aha no i zaprosił mnie do kina. Boże czy ja się zakochałam?
-Byłaby z was idealna para!-zachwyciła się Lucy
-Dziewczyny,ja was proszę o radę, a nie wróżby.
-Ale Sky ma rację. Poza tym... Tak łatwo się nie odkochasz moja droga.
-Zrozum Rose. On też coś do ciebie czuje.-zaczęła Sky.
-Daj mu szansę.-dokończyła Lucy.
-Zobaczymy, a teraz chodźcie dalej, bo tylko ja jeszcze nie mam sukienki.Pov.Chris
-Mówię ci. Chyba się zakochałem.
-Widzisz stary. Mówiłem, że próba zwykłego związku, to dobry pomysł. Gdybyś wyskoczył z tą przeznaczoną, nigdy by się do ciebie nie odezwała. A tak... Idziecie do przodu bardzo szybko. Zobacz. Znasz ją trzy dni, a ona już powiedziała ci o rodzicach. A poza tym, grała z tobą w gry wojenne. Żadna inna dziewczyna nie lubi strzelanek. Ona jest ideałem.-Aiden gadał jak najęty.
-Nikt nie jest ideałem.-wtrącił Ethan.
-Och, daj spokój.-uciszył go brat.
-Ale nie wiesz, czy ona cokolwiek do mnie czuje.-odwróciłem się na plecy.
-Ja zawsze wszystko wiem. Moje źródło informacji zwane Sky właśnie mi napisało, że... uwaga cytuję:-wyciągnął przed siebie telefon.-"Dobre wieści. Różyczka zakochana! Jak ja się cieszę! Teraz tylko trzeba dopilnować, żeby tego nie zepsuli. Buziaczki." Uśmiechnięta buźka i konfetti.
Nic nie powiedziałem, tylko gapiłem się na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Tylko tego nie zepsuj! A teraz chodź. musimy wymyślić plan do kina.Sobota - W drodze do klubu
Pov.Rose
-Mówię wam, było cudownie. Niewiarygodne. Znam go od sześciu dni, a czuję jakbym znała całe życie!
-To się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogę uwierzyć, że już jesteście parą!-zachwycała się Lucy.
-A widziałyście minę Melanie, kiedy Chris pocałował cię na jej oczach? Bezcenna.
Wyjaśnijmy kilka rzeczy.
1.Chodzę z Chris'em od czwartku. Wiem, że dla niektórych może się to wydawać absurdalne, ale nie mogłam inaczej.
2.Melanie to jedna z dziewczyn z naszej szkoły. Myśli, że lubią ją wszyscy, a nie lubi jej nikt.. Nienawidzi mnie, bo Chris zna ją cztery lata, a mnie kilka dni, a to ze mną chce być.
-Dojechałyśmy.-zakomunikowała Sky.
Wysiadłyśmy z auta i stanęłyśmy przed średniej wielkości budynkiem. Pokazałyśmy ochroniarzom nasze wejściówki i wkroczyłyśmy do klubu. Muszę przyznać, że w środku był o wiele większy niż na zewnątrz. Na parkiecie bawiło się już wiele osób, część siedziała na kanapach, a kilkanaście z nich urzędowało przy barze. Sky przeczytała coś w telefonie i zawołała, próbując przekrzyczeć muzykę:
-Chodźcie za mną!
Podążyłyśmy za blondynką i już po chwili znalazłyśmy się przy kanapach, które zajęli nasi koledzy. Przywitałam się ze wszystkimi po kolei, a potem poznałam jeszcze Jessicę, Rachel i James'a.
Impreza powoli się rozkręcała. Byłam najbardziej trzeźwa, bo wogóle nie piłam alkoholu. Takie przyzwyczajenie. Ból głowy, a tym bardziej kac, nie sprzyjają łowcom. Do tej pory pamiętam jak kiedyś wujek wrócił z wieczoru kawalerskiego swojego przyjaciela kompletnie pijany, a wieczorem mieli polować na bardzo agresywnego i morderczego wilkołaka. Musiałam iść z ciocią zamiast niego. Miałam dwanaście lat.
Wracając do imprezy. Drudzy najbardziej trzeźwi byli Chris i Ethan, a najbardziej pijane moje przyjaciółki i Aiden. Musieliśmy pilnować, żeby dziewczyny nie opuściły lokalu z jakimiś obcymi facetami.
W pewnym momencie Ethan pokazał coś Chris'owi i obaj ruszyli do tylnego wyjścia. Ciekawość wzięła górę. Zgarnęłam torebkę z kanapy i ruszyłam za nastolatkami. Wyszli na tył klubu zostawiając niedomknięte drzwi. Stanęłam tak, aby mnie nie zauważyli i nasłuchiwałam.
-Co ci mówiliśmy Aaron.-usłyszałam głos Chris'a, ale lekko zmieniony.-To nasze terytorium. Nie masz prawa tu przebywać. Ani ty ani twoje stado.
-Już niedługo to miasto będzie nasze. To tylko kwestia czasu.-odpowiedział drugi głos.
-nie pozwolę na to. Dopóki ja tu rządzę, nic takiego się nie stanie.
-Każdy ma jakieś słabe punkty Christianie. Wystarczy, że znajdę twój i wygram.-odezwał się Aaron.-Jest jeszcze jedna opcja.-zrobił chwilową przerwę.-Mogę cię po prostu zabić.
Po tych słowach usłyszałam warkot. Jednak nie jeden, a cztery. Wyjrzałam przez szparę. Tak jak podejrzewałam. Aaron zmienił się w wilka, a dookoła niego stały trzy inne.
-Żegnaj normalne życie. Miło było.-powiedziałam do sufitu i wyciągnęłam pistolet z torebki. Ciocia wszystko umie przewidzieć. Kopniakiem otworzyłam drzwi do końca i stanęłam przed chłopakami.
-Sio!-krzyknęłam do wilków.-Ostrzegam was.-jeden z nich nie posłuchał i chciał podejść bliżej jednak strzeliłam mu w łapę.-Pociski z tojadem. Nie wyleczycie tego tak łatwo,a to było dopiero ostrzeżenie.
-Rose...-usłyszałam za plecami.
-Chris, powiedz mi, że to nie to o czym myślę.
Od razu wiedział o co mi chodzi.
-To.-odpowiedział spuszczając głowę.
-Czemu ja nie mogę żyć normalnie?
-Yyy... Rose.-zaczął Ethan.-To chyba nie jest dobry czas na przemyślenia.
-Znikajcie stąd! Już!-krzyknęłam do wilków lecz one nic sobie z tego nie zrobiły. Wręcz przeciwnie. Aaron zaczął podchodzić bliżej.
-Alfo.-usłyszałam głos Ethana.-Teraz albo nigdy.
Poczułam na sobie wzrok Chris'a jednak gdy odwróciłam głowę zamiast nastolatków stały dwa wilki. jeden czarny jak smoła, a drugi w kolorze kawy.
Odwróciłam się z powrotem do intruzów.
-Sami tego chcieliście.
Poczekałam, aż Aaron na mnie skoczy, a gdy to uczynił, zrobiłam ślizg pod niego i strzeliłam mu w brzuch. Chwilę potem w moją stronę ruszyły trzy, wkurzone wilki. Otoczyły mnie. Na szczęście do akcji wkroczyli Chris i Ethan. Zaczęli pojedynkować się z wrogimi wilkołakami. Mi pozostał jeden. Wyciągnęłam z kieszeni nóż motylkowy i przeorałam nim twarz wilka. Postanowiłam pomóc trochę chłopakom. Posłałam ich przeciwnikom po dwa pociski. Całą trójką uciekli w zaułek. Już chciałam wyjaśnić to wszystko z moim chłopakiem, gdy nagle jakiś kształt wyskoczył na mnie prosto z ciemności. \kiedy leżałam oszołomiona na ziemi, zmienił się w człowieka i rzucił mną o ścianę z taką siłą, że zabrakło mi powietrza. Poczułam coś ciepłego na szyi. Powoli zaczynałam tracić przytomność. Zanim jednak tak się stało zdołałam zobaczyć dwa walczące ze sobą kształty. Raz ludzi, raz wilki. Ostatkiem sił udało mi się strzelić. Chyba dobrze trafiłam, bo chwilę potem poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i przeklina na widok krwi. Potem była już tylko ciemność.Pov.Chris
Czemu tego nie przewidziałem. Mogłem jej zabronić, albo uczynić cokolwiek. Nie zrobiłem nic. Byłem za bardzo zszokowany tym, że moja dziewczyna, moja mate, okazała się łowczynią. No ale cóż, miłość nie wybiera. Najbardziej obawiam się jednak jak zareaguje stado. Nie wiem czy wybaczą mi to, że wpuściłem Rose do naszego życia.Wracając do walki.
Aaron wyskoczył na nią z cienia i nie dość, że powalił ją na ziemię, to jeszcze rzucił nią o ścianę z taką siłą, że rozwalił jej głowę. Potem wpadłem w taką furię, że gdyby nie Ethan i poszkodowana Rose, zostawiłbym tam tylko kupkę futra.
Później przeniosłem Rose do domu stada. Wiem, że kilkoro z nich najchętniej pozbyłoby się jej od razu, ale z alfą się nie dyskutuje. Właśnie idę na zebranie watahy. Rosie zostawiłem pod opieką jedynej osoby z poza stada, której ufam. Sky. Tak, tej Sky. Wie o wszystkim, a w dodatku jest mate Ethana.
Wkroczyłem do salonu. Siedzieli tam wszyscy.
-No więc...-zacząłem.-Chcę poznać waszą opinię.
-Mówiłem żebyś najpierw sprawdził kim jest.-odezwał się Ethan.
-Po pierwsze, jeżeli szkoli się od dawna to potrzebowałbym co najmniej miesiąca, żeby stwierdzić czy nią jest czy nie. Minął tydzień. Po drugie. Nie pamiętasz jak znalazłeś swoją przeznaczoną? zachowywałeś się jak idiota. Robiłeś wszystko żeby zwróciła na ciebie uwagę.
-Ale Sky nie jest łowczynią. Wiesz ile wilkołaków zabiła Rose?! Albo ta jej ciotka!?
-Nie wiń jej za coś co zrobiła jej ciotka!
-Gdyby od początku wiedziała, że jesteś wilkołakiem, już by cię z nami nie było!
-To niby dlaczego wtedy nas nie zaatakowała?! Broniła nas! Broniła nas i dlatego jest w takim stanie!
-Przestańcie!-krzyknęła Lily.-Oboje!
-Poczekamy aż odzyska przytomność. Wtedy wyjaśni nam to co chcemy wiedzieć.-wtrąciła Cassie.-Kłótnie nic nie pomogą.
-Wracam do niej.-zakomunikowałem głosem nieznoszącym sprzeciwu.-Sprawę Aarona przedyskutujemy później.-rzuciłem i ruszyłem do mojego pokoju. A myśleliście, że gdzie ją położę? Gdy tylko stanąłem w drzwiach Sky od razu ruszyła do wyjścia. Posłałem jej dziękujące spojrzenie i usiadłem na krześle postawionym obok łóżka. Złapałem ją za rękę.
-Czemu wszystko musi być takie skomplikowane?
-Też zadaję sobie to pytanie.-usłyszałem słaby głosik.
Spojrzałem na jej twarz. Była blada, ale oczy miała otwarte.
-Dzięki Bogu Rose... Jak się czujesz?
-Moja głowa.-jęknęła próbując się podnieść.
-Nie wstawaj. Powinnaś odpoczywać.
-Chris błagam. Powiedz, że to był tylko sen...
-Niestety nie.-odpowiedziałem spuszczając głowę i zabierając rękę.
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale tydzień znajomości to za mało, żeby wyjawić taki sekret, a poza tym ten tydzień miałam przeżyć jak normalna nastolatka. Żadnych nadprzyrodzonych rzeczy.
-Rozumiem. Ja też nie powiedziałbym ci od razu o tym, że jestem wilkołakiem. A teraz stado jest na mnie wściekłe.
-Chris...-złapała mnie za rękę.-Wiem, że bycie alfą to niełatwe zadanie.-przełknęła z trudem ślinę.-Nie będę więcej wchodzić wam w drogę, no chyba, że zaatakujecie niewinnych ludzi. Wtedy będę musiała się wami zająć.-usłyszałem tylko "Nie będę wchodzić wam w drogę".
-Rosie.-pogłaskałem jej policzek.-Muszę ci coś powiedzieć. Słyszałaś o tym, że wilkołaki mają swoje mate? Swoje przeznaczone? Jedyną miłość na zawsze?
-Słyszałam, ale co to ma do...
Przerwałem jej mówiąc:
-Ty jesteś moją przeznaczoną.
CZYTASZ
Dangerous Secret-We must be together
Manusia SerigalaDla siedemnastoletniego Chris'a wilkołaki to codzienność. No ale co się dziwić kiedy jest się alfą jednego z najlepszych stad w Ameryce. Sprawy komplikują się kiedy do Doliny Yosemite wprowadza się nowa rodzina. Chris poznaje Rose i od pie...