Poranki bywają ciepłe i pełne nadzieji na dobry dzień.
Są jednak też takie, które wieją chłodem i strachem. Dla Felana tak właśnie się zaczął . Pomijając fakt, że przemieniony w ludzką formę i ledwo żywy znalazł ratunek u człowieka, to teraz jeszcze leży w jego łóżku zdany na jego los.
Bez stada, bez rodziny i co najgorsze- bez odwagi. Osiemnastolatek najzwyczajniej się bał i był zdezorientowany. Gdyby miał siłę już dawno uciekł by z tego miejsca, które mimo wszytko było ciepłe i pachniało drewnem,co natomiast kojarzyło mu się z lasem.
Teraz jednak spoglądał na zegar zawieszony na ścianie,który leniwie wskazywał dziesiątą rano,mimo iż w domu dalej panowała cisza, od czasu do czasu zakłócona delikatnym pochrapywaniem dochodzącym z salonu znajdującego się tuż obok.
Wilczek z trudem zarzucił nogi za krawędź łóżka zmuszając się do wstania. Musiał skorzystać najzwyczajniej z łazienki.
Nie miał pojęcia gdzie ona się znajduje ani też siły, by długo jej szukać i stać na nogach, dlatego pokuśtykał po prostu przed siebie, cały czas wspierając się o drewnianą ścianę.
Dojście do samych drzwi pokoju w którym się znajdywał zajęło mu całe pięć minut, a był to naprawę krótki dystans.
Felan naprawdę z całych sił stara się być cicho, lecz nie wychodziło mu to.
Dlatego zamarł słysząc odgłos kroków Matthiasa ewidentnie zbliżającego się w jego stronę. Młodzieniec nie mylił się, bo już po kilku sekundach przed nim stał całkiem zaspany młody mężczyzna z ciepłymi oczami w których nikły ostanie cienie snu.
-Potrzebujesz pomocy? - Blondyn spokojnie wsparł na ramieniu rannego,cierpliwie patrząc jak ten stabilizuje się pod wpływem jego silnej ręki.
-Muszę... Skorzystać z toalety... -Westchnął Wilczek nieśmiało po czym zagryzł wargi ignorując ból i razem ze swoją podporą poczłapał do wskazanego pomieszczenia.
-Poradzę sobie sam - Mruknął zamykając za sobą drzwi i słysząc jeszcze ciche słowa gospodarza, który obwieścił, że zrobi im herbaty.
Felan dalej był w szoku, że ten człowiek tak spokojnie i... z dobrocią go potraktował.
Raczej spodziewał się ataku czy krzyku z jego strony. W końcu spotkanie z istotą paranormalną nie jest codznniością.
Ciemnowłosy kończył myć dłonie po odbytej toalecie, gdy poczuł, że z jego rany zaczęła sączyć się szkarłatna krew. Zamrugał zaskoczony i poczłapał do kuchni, w której gospodarz kończył zalewać wrzątkiem torebki z herbatą.
-Ja... Chyba potrzebuje . .. - Wilkołak zawachał się ignorując przestaszonego Matthiasa, który pobiegł do niego z bandażem w ręce.
-Pomocy...- Dokończył zawstydzony i poniżony zdeptaniem swej dumy.
Mrużył powieki, gdy duże dłonie drwala opatrywały mu ranę i robiły to z delikatnością godną lekarza.
-To dla mnie nieręczne. Jesteś człowiekiem. To wręcz upakażajace - Czarnowłosy szepnął smutno.
-Wiem, że jesteś olbrzymią, dumną bestią. Ale ja widzę też w tobie człowieka.Trochę zagubionego, może wystraszonego ale i walecznego. - Matthias upił łyk gorącego napoju po skończonym zabiegu.
-To tylko mały procent mnie. Mam wilczą krew. - Felan był nieugięty i pewny swej wielkości.
- W takim razie muszę przyznać, że jestem dumny, że okiełznałem monstrum. Ale chciałbym pokać ci jedną przyjemną rzecz, która wzbudza u człowieka miłe uczucie i jest typowo ludzka, ok? - Zaśmiał się blondyn, i o Boże, był to najpiękniejszy dźwięk jaki Felan słyszał.Dlatego kiwnął tylko niepewnie głową i zamarł czując silne ramiona oplatające go w szczelnym uścisku.
To było miłe, naprawdę...
-----------------------------------------------------------
W końcu kolejna część :3
Technikum jednak ma spore wymagania już od pierwszych chwil :") postaram się jednak dodawać rozdziały częściej.
Dziś też mam nadizje dłuższy tekst, błędy mogą się pojawić za co ewentualnie przeraszam :_;
Dziękuję za komentarze i gwiazdki -To dodaje motywacji, dlatego zostaw po sobie jakiś ślad.
Dobranoc <3
CZYTASZ
Pełnia
WerewolfBól trawił całe jego ciało. Słone łzy zasłaniały mu majestatyczne ślepia. Krew spływała stróżką po łapie by finalnie zmieszać się ze słonym potem. Ale on musiał walczyć... Przecież był niepokonany. Wszelkie istoty padały przed jego siłą na kolana...