Rozdział 1

51 9 2
                                    

Dochodziła 16:00, a ja stałam przed szkołą, trzęsąc się z zimna. Miałam na sobie jedynie ulubioną, czarną bluzę, a ten kwietniowy dzień był wyjątkowo chłodny i wietrzny. Mogłam zabrać skórzaną kurtkę. 

Czekałam na mojego przyjaciela, Jamesa. Miałam do niego jechać po szkole, jak to zwykle robimy w piątki. On jednak spóźniał się już od pół godziny, a ja irytowałam się coraz bardziej. Co on mógł robić? Nie chodzi do szkoły, nie pracuje - a przynajmniej nie na wyznaczone godziny - ani nawet nie mieszka z rodzicami, którzy mogliby go zatrzymać. 

Chyba dziesiąty raz w ciągu ostatnich dwóch minut sprawdziłam messengera. Zero wiadomości. Nawet nie wyświetlał moich i to od kilkunastu godzin. To już wydawało się podejrzane, ale może po prostu padła mu komórka. Wpadałam w niepotrzebną panikę. No ale mógł chociaż mnie poinformować, że nie będzie z nim „normalnego" kontaktu. Bo mamy również „nienormalną" formę porozumiewania się.

Nie mam zielonego pojęcia, jak to w ogóle jest możliwe i dlaczego akurat z nim tak umiem. Potrafię rozmawiać z nim telepatycznie. Tylko i wyłącznie z Jamesem. Próbowałam użyć mojej umiejętności na mamie, bracie, koleżankach - nic. Zero reakcji, co znaczyło, że nie zadziałało. Odkryliśmy to po kilku miesiącach naszej znajomości. Sprzeczaliśmy się o jakąś głupotę, ale nie chciałam powiedzieć za dużo, więc tylko w myślach wypowiedziałam obelgę skierowaną do niego. A on to usłyszał. Dobrze, że bardziej zaintrygował go fakt, że to zrobiłam, niż sam sens moich słów, bo były bardzo, bardzo brzydkie.

Nadprzyrodzone zdolności nie są jedynym nietypowym elementem naszej znajomości. Zaczęło się mniej więcej rok temu. Siedziałam na ławce w parku, zapłakana. Dlaczego? Nie warto wspominać. Żałosny związek, pierwsza miłość i tego typu pierdoły, z których dzisiaj się śmieję. Nieistotne. Ogólnie z kilometra dało się poznać, że coś było ze mną mocno nie tak. Ludzie patrzyli na mnie, pokazywali palcami, co wcale nie pomagało. No i jeszcze przysiadł się on. Osiemnastoletni przystojniak, którego w tamtym momencie chciałam zabić bez powodu, bo włączył mi się tryb największej feministki na świecie. Chciał mi sprzedać „tabletki szczęścia" na poprawę humoru, ale robił to tak nieporadnie, że nawet mnie rozśmieszył. Powiedziałam mu, że jest beznadziejnym dilerem i żeby spieprzał, bo zaraz zadzwonię na policję. Chyba dostrzegł we mnie „to coś", bo zaśmiał się i zostawił mi swój numer. Kilka dni później miałam awarię internetu i z nudów zdecydowałam się do niego napisać. Tak zaczęła się moja znajomość z Jamesem.

Doszło do tego, że nie potrafiłam usiedzieć godziny bez napisania do niego chociaż jednej wiadomości. Dobrze mi się z nim gadało, był dla mnie miły. W końcu zaczęliśmy się spotykać. Wychodziliśmy na piwo, poznawałam jego naćpanych znajomych, spróbowałam trochę jego towaru, ale nie ciągnęło mnie do narkotyków. Nie przymuszał mnie do niczego, zawsze to on dostosowywał się do mnie.

Stał się moim pierwszym przyjacielem. Naprawdę mi na nim zależało. Widziałam, jak sobie nie radzi. Coraz więcej niebezpiecznych typów zaczynało mieć do niego pretensje. Chciałam mu pomóc. Z początku był dosyć oporny, mówił, że nie chce mnie wciągać w to gówno, ale w końcu się zgodził i zostaliśmy wspólnikami.

Gdy porównał to, ile ja sprzedałam z tym, ile on sprzedał, nieźle się zdziwił. Stwierdził, że jeśli nie zdradzę mu swojego sekretu, to mnie chyba zabije. Ja tylko się zaśmiałam, mówiąc, że z takim talentem trzeba się urodzić. Popatrzył mi wtedy głęboko w oczy, uśmiechnął się i powiedział, że nigdy nie pozwoli mi odejść z interesu.

Gdy wychowawca zapytał mnie, dlaczego cała szkoła nazywa mnie Pigułą, odparłam, że mam praktyki w aptece. Uwierzył mi i pogratulował. Był taki dumny, że ma taką ambitną uczennicę w klasie.

search | m. cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz