Chłopak, który stał za drzwiami wcale nie miał czerwonych włosów, tylko w kolorze blond, nie miał również szarozielonych oczu, lecz niebieskie, a jego kolczyk nie znajdował się w brwi, a w wardze. Na jego twarzy malował się wielki znak zapytania. Dziwne. Normalny człowiek chyba by się przestraszył, gdyby ktoś przyszedł do jego domu i celował do niego z broni. Reakcja blondyna nie była reakcją kogoś nieprzystosowanego do tego typu sytuacji.
Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, przekręcił głowę i odparł:
- Nie, nie jestem Michaelem. Ale coś mi mówi, że zalazł ci za skórę.
- Znasz go? - zapytałam.
- Najlepiej ze wszystkich.
- To pewnie wiesz, gdzie teraz jest.
- Wiem - potwierdził. - Ale ci nie powiem.
Ponownie wycelowałam prosto między oczy chłopaka. Ten jednak zupełnie się tym nie przejął. Oparł się o framugę drzwi i zerknął na mnie z lekkim uśmiechem. Wyprowadzał mnie z równowagi.
- Może jednak rozwiążemy to pokojowo? - zapytał, głaskając lufę mojego pistoletu jak jakiegoś chomika. - Właź.
Zmarszczyłam brwi. W życiu nie widziałam kogoś tak opanowanego i bezkonfliktowego.
- Czy ty się dobrze czujesz? - wypaliłam. - Przychodzę do ciebie, wchodzę na twoją posesję, depczę twój trawnik, sprawiam wrażenie, jakbym chciała cię zabić, a ty zapraszasz mnie do środka?
- Może po prostu brakuje mi wrażeń w życiu? - wzruszył ramionami. - Tak właściwie to myślałem, że to pizza, ale seryjną morderczynią też nie pogardzę. Wbijaj.
Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę, czy to aby na pewno nie jest sen. Moja mina musiała być bardzo ciekawa, bo w policzkach blondyna pojawiły się dołeczki, które były na swój sposób urocze i zachęcały mnie do wejścia do środka. Wahałam się jednak. Coś mi tu nie pasowało. W normalnych okolicznościach w tej chwili uciekałabym przed policją. Może to była pułapka? Jeśli tam wejdę, to pewnie już nie wyjdę. Ciekawość jednak zazwyczaj wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. W tym przypadku nie było inaczej.
Ostrożnie przekroczyłam próg willi. Rozglądnęłam się szybko po imponującym, czarno białym holu. Po obu stronach obszernego korytarza znajdowały się ciemne schody prowadzące na górę. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole. Na bogato. Po powierzchownych oględzinach mój wzrok znów spoczął na blondynie. Bałam się, że może wykonać jakiś gwałtowny ruch i będzie po mnie. Nie zrobił jednak niczego w tym stylu.
- Oh, nie patrz się tak - przewrócił oczami. - Wiem, że nie uprasowałem koszulki.
Ręce mi opadły. I to dosłownie. Co z nim było nie tak?
- Czy ty masz w ogóle jakiś instynkt samozachowawczy? - zapytałam. - Kim ty w ogóle jesteś?
- Zabójczo przystojnym, nieokiełznanym, potrafiącym poradzić sobie w każdej sytuacji, cudownym w łóżku...
- Imię i nazwisko? - przerwałam mu, przewracając oczami, bo miałam wrażenie, że mógłby tak cały wieczór, a ja nie byłam pewna, czy chcę tego słuchać.
- ... Lukiem Hemmingsem - zakończył z obezwładniającym uśmiechem.
- Super - westchnęłam. - Lilith Paige - również się przedstawiłam.
- Wiem - odparł.
Zamurowało mnie. To już druga osoba dzisiaj, która pomimo tego, że w życiu mnie nie widziała na oczy, wie kim jestem. Zaczynało się robić dziwnie i nieco przerażająco.

CZYTASZ
search | m. clifford
Fanfiction„Nie pasujesz do żadnego ze światów, jednocześnie pasując do każdego z nich..."