Budzę się gwałtownie. Moją głowę przeszywa tak straszliwy ból, że obraz mi się rozmazuje i przez chwilę widzę tylko mgłę. Zwijam się w kulkę i próbuję uspokoić.
Carl.
Ponownie się podrywam. Zaplątuję się w kołdrę. Chcę podeprzeć się ręką, żeby nie upaść, ale nie trafiam w materac i ląduję na podłodze. Tym razem czuję paraliżujący ból kolana i kostki. Krzyczę.
Chwilę później słyszę, że ktoś otwiera drzwi. Wbiega do pokoju. Następna osoba za nim. Podnoszą mnie, a przynajmniej próbują, bo mdleję i nic więcej już nie pamiętam.
***
- Podałaś jej coś? - Słyszę głos. Mężczyzna. Nie. Chłopak. Nie wiem. Nie otwieram oczu, nie poruszam się, nie jestem w stanie. Słucham.
- Tak, ale nic więcej nie mogę zrobić - odpowiada kobieta.
- Ktoś ma przy niej siedzieć. Ta sytuacja nie może się powtórzyć. - Znowu mówi chłopak. W jego głosie słychać wyuczoną stanowczość, ale i troskę.
- Rozumiem. Będę cały czas w pokoju.
- Dobrze, dziękuję. - Słyszę ciche stąpanie, tłumione najprawdopodobniej przez dywan. Potem skrzypią drzwi i chłopak wychodzi.
Kobieta siada, bo coś obok mnie skrzypi. Następnie słyszę plusk wody. Sztywnieję, gdy kładzie mi zimny okład na czole. Po chwili zasypiam.
***
Budzę się chyba trzeci raz dzisiaj. Tym razem nie mam mroczków przed oczami, ból głowy minął. Tyle dobrego. Delikatnie podnoszę się i opieram na łokciach. Pierwsze co do mnie dociera: jest ciemno. Niewiele widzę. Próbuję poukładać sobie wszystko w głowie. Kim był ten chłopak? Gdzie jest moja babcia i Mason? Kto wysadził szkołę? Gdzie jest Calvin... Calvin!
Chwila!
Bo znowu skończy się upadkiem.
Moment, uspokój się Lia.
Mój wzrok powoli przyzwyczaja się do ciemności. Siedzę na łóżku. Po mojej lewej znajduje się okno. Wyciągam rękę. Nie ma szyby. Natychmiast się cofam.
Słyszę kaszlnięcie. Sztywnieję. Odwracam się. Na krześle siedzi starsza kobieta ubrana w niebieską szatę. Wygląda dość... niecodziennie. Ręce ma złożone na piersiach. Śpi. Uff. Gdzie ja jestem? Wyślizguję się spod kołdry i kładę stopy na zimnej podłodze. Muszę być ostrożna, nadal mam obrażenia na każdej nodze. 1... 2... na trzy podnoszę się i tłumię krzyk zdziwienia. Nic mnie nie boli. Co do... ? Takie urazy nie goją się po jednym dniu!Sprawdzam, czy nie obudziłam kobiety. Nadal drzemie. Kucam i palcami staram się wyczuć rany. Nic. Ani na kolanie, ani na kostce nie ma żadnych opatrunków. Ani blizn. Podnoszę się. O co tu chodzi?
Lokalizuję drzwi.
Są dość duże, zrobione z sosny - trochę interesuję się architekturą ale tak dziwnej "sosny jeszcze w życiu nie widziałam - mają piękne obicia. Najdelikatniej jak umiem naciskam klamkę. Wyczuwam kliknięcie i wrota uchylają się. Odwracam się, a gdy widzę, że służąca nadal jest pogrążona we śnie, wyślizguję się przez drzwi i zamykam je ze sobą.Po prawej i po lewej stronie ciągnie się korytarz. Ruszam w prawo. Posadzka jest lodowata. W tym momencie oddałabym wszystko, za porządne wełniane skarpety. Co dziesięć, dwadzieścia kroków po mojej lewej pojawiają się drzwi, prawdopodobnie prowadzą do takich komnat jak moja.
Komnata.Kurde. Takie miejsca jeszcze istnieją?
Na ścianie po lewej wiszą obrazy. Przedstawiają coś na kształt bogiń? Namalowane są piękne kobiety w otoczeniu różnych żywiołów: ognia, wody, roślin, zwierząt... było już ich chyba z dwanaście. W pewnym momencie widzę, że ściana się kończy. Chcę wyjrzeć, ale w ostatniej chwili cofam się, bo słyszę:
-...że to niemożliwe. Dobrze o tym wiesz - mówi niesiony echem, oschły głos.
- Wiem, ale nie potrafię zaprzeczać faktom. Sam widziałeś, panie. Były niebieskie. I nie mów mi, że to naturalne, bo jesteś świadom, jak wygląda aura... - odpowiada mu inny, trochę ochrypły. To zdecydowanie głos jakiegoś starca. Mam dziwne wrażenie, że rozmawiają o mnie, więc postanawiam podsłuchać.- Pewnie, że wiem! - grzmi ten pierwszy - Ale Wędrowca - wyczuwam tu dużą literę - nie można zostać ot tak, Melrio. Wędrowcy zaczęli znikać! Teraz pojawiają się nowi?! - zmienia głos na trochę bardziej piskliwy, jakby kogoś przedrzeźniał - Banialuki! Co się dzieje z tym światem? Czasem mam wrażenie, że otaczają mnie sami głupcy - głos niebezpiecznie się zbliża. Zaczynam się wycofywać - Musimy zwołać zebranie, to się musi skończyć Melrio. Te brednie nie ujrzą więcej światła dziennego...
- A dziewczyna? - przerywa mu starzec, najwyraźniej nie zwracając uwagi, że przed chwilą został wyzwany od głupców.
Nastaje niepokojąca cisza.
- Niech zniknie.

CZYTASZ
Wanderers
Science FictionNikt tak naprawdę nie wie, że gdzieś niewyobrażalnie daleko, w zupełnie niedostępnym miejscu znajduje się twoje drugie Ja. Ono żyje, lecz trochę inaczej niż ty. Dlaczego? Bo podążało inną drogą. Ponieważ podejmowało większe, bądź mniejsze decyzje...