,,Nieznana kraina"

20 4 0
                                    

Wędrowaliśmy już razem jakieś 10dni. Szliśmy przed siebię, z małą nadzieją że w końcu dotrzemy do domu. Jednak miałan wrażenie że, co krok oddalamy się.  Co noc, było coraz zimniej, ponieważ był już 4 grudnia. A co najgorsze, miałam na sobie tylko różową bluzę.

Zgrzytałam z zimna, zakładając kaptur na głowe. Niewiem czy dobrze zrobiliśmy że uciekliśmy. Tam było bynajmniej ciepło, i jakieś jedzenie. Ale musieliśmy uciec, wiem że Black, tak czy siak by ucierpiał a ja byłabym następna. Niewiem co ode mnie chcieli i po co nas trzymali. Może i się nakrzyczałam na nich, że źle traktują Blacka, ale nie miałam innego wyjścia. Polubiłam tego konia. Wiele dla mnie zrobił, a najwięcej właśnie w tej chwili. Na początku było nam wesoło. No tak, wtedy było cieplej.

Szliśmy wąską drogą przez las. Rumak zatrzymał się pewnie na przerwe obiadową. Jedliśmy głównie liście, które ledwo przełykałam. Miód dzikich pszczół, raz na jakiś czas. A do picia zawsze spotykaliśmy jakieś źródełko, lecz teraz, gdy spadnie śnieg, nie bedzie tak łatwo.

Zeszłam z konia, stawając gołymi stopami ma zimnej ziemi. No tak, zapomniałam powiedzieć że miałam wtedy na stopach sandały. Przez te plącza w lesie, cały czas o nie zachaczalam, aż w końcu paski się oderwały.

Nie daleko nas był wodopad, ledwo zamarźnięty.

- zostaniemy tu na noc?- Zapytałam, biorąc dwa patyki, aby rozpalić ogień.

- Tak, jutro wyruszamy dalej.

- A gdzie my tak jedziemy? Już dawno mineliśmy mój dom- Mruknełam.

- Katrine, jedziemy do mojej krainy, gdzie panuje lato

Lato...

Ohh jak ja tęsknie za ciepłem słońca. Pochyliłam się, aby napić się zimnej wody. Gdy dotknełan ustami tafli wody, zadrżałam z zimna. Wziełam małego łyka, a po moim ciele przeszedł nie miły dreszcz. Opatuliłam się bardziej bluzą, o ile można ją tak nazwać. Raczej wyglądało to jak jakaś szmata.

Rozpaliłam ogień, przykładając na bezpieczną odległość, dłonie.

Koń położył się na trawie i zamknoł powieki, po chwili dołączyłam do niego...

*****
Obudziłam się w chłodny poranek, jak zawsze.
Black stał przy drzewie, oblizując z drzewa, żywice.

Złapałam się drzewa, który bardzo pomagał mi przy podniesieniu się.

Rozglądalam się po "okolicy" szukając wzrokiem jakiegoś publiskiego ula.

Zaczełam chodzic po lesie, a każdy krok przynosił mi coraz, więcej bólu.

Aż w końcu znalazłam opuszczony ul. Złapałam go, i oderwałam od gałęzi.

*******

Siedziałam na grzbiecie rumaka, a moje powieki lekko się zamykały, do czasu, gdy usłyszałam jakieś strzały.
Na początku myślałam że to myśliwi, polują na lisy, ale się myliłam, ponieważ Black ruszył ze stępa w galop. Złapałam się kurczywo jegi grzywy. Odwróciłam głowe do tyłu, a moim oczom ukazało się 4 mężczyzn z bronią, wycelowaną w moją osobę.

Zadrżałam.

- Black! Są blisko!- Krzyknełam kładąc głowe, na jego rozpalonej szyji. Zamknełam oczu, czując jak koń przyspiesza by w końcu "przelecieć" nad wodospadem. Otworzyłam jedną powieke a moim oczom ukazała się przepaść, w którą lecimy. Zapiszczałam.
Po moich policzkach spadły łzy...

Gdy poczułam że koń... Chodzi po ziemi?

Otworzyłam oczy, podrywając głowe do góry. To, co zobaczyłam zapierało dech w piersiach.

Było mi bardzo gorąco. Sciągnełam "bluze" z ramion kładąc ją na szyji konia.

Czekaj, czekaj...

- Black! Jak to możliwe?!- Spojrzałam na czarne skrzydła, które miotały się z wiatrem.

Koń nie odpowiedział, tylko wzbił się wyżej, a ja zobaczyłam krainę, w któtej się znajduje.

Wszystko piękne, kolorowe...

Ale druga strona wydawała się mroczna. Niebo granatowe. Wszystko tam było czarne, dlaczego, więc tam lecimy?

Czy ten koń pochodzi od złej strony?

Bezpieczeństwo, które czulam na początku, bardzo szybko spadło. A ja bałam sję tego konia.

Black | Kim jesteś? | zawieszone•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz