II

362 45 6
                                    


Wiem, że w oryginale jest inaczej, ale mi bardziej w tej historii odpowiada wersja, że to rodzice Mikasy przygarnęli Erena.


Kopiąc jakiś kamyk i słuchając piosenek Metric, wracam do domu, gdzie mruczę pod nosem przywitanie i zdejmuję buty. Z kuchni wychyla się głowa pani Ackerman, a na schodach pojawia się moja przyszywana siostra. Obie patrzą na mnie zaskoczone.

-Coś się stało? Nie miałeś być koło 20? - pyta moja opiekunka.

-Petra nie czuła się najlepiej - odpowiadam.

-Oh, biedaczka - od razu zaczyna jej współczuć. - A co się stało..?

Przygryzam wewnętrzną stronę policzka, nie powiem im przecież, co się stało. A przynajmniej nie pani Ackerman.

-Nie wiem dokładnie - kłamię. - Ale wyglądała kiepsko i pomyślałem, że nie będę jej robił kłopotu.

Mama Mikasy kiwa głową z aprobatą, a moja siostra marszczy brwi, wyczuła kłamstwo. Nie zwlekając dłużej, wchodzę po schodach na górę i kieruję się do mojego pokoju, gdzie rzucam torbę w kąt, a sam padam twarzą na łóżko. Już po chwili drzwi się otwierają, a materac porusza się nieznacznie, gdy Mikasa przysiada na brzegu łóżka.

-Co naprawdę się stało, Eren? - pyta.

Wzdycham, przytulam poduszkę i siadam po turecku twarzą w jej stronę. Minę ma zmartwioną, brwi lekko zmarszczone, a oczy skupione tylko na mnie.

-Tam był jakiś koleś - zaczynam. - Oni... no, wiesz. A jak przyszedłem, to on się nawet nie zmieszał, tylko życzył mi dobrej zabawy i wyszedł, nazywając Petrę... dziwką - ostatnie słowo mówię tak cicho, że sam ledwo je słyszę.

Ale moja siostra zrozumiała przekaz. Choć był wyjątkowo niejasny i niedokładny, ona zawsze rozumiała. Wiem to, bo teraz jest z całą pewnością zła. Jej mimika nie jest najbogatsza, ale większych emocji nigdy nie potrafiła ukryć. Smutek, zmartwienie, radość, ulga, gniew... To zawsze po niej widać.

-I co?

Wzruszam ramionami i uciekam spojrzeniem. Nie chcę się przyznawać do mojego tchórzostwa.

-Eren.

Ten ton. Używa go zawsze, gdy chce coś ze mnie wyciągnąć. To ton nieznoszący sprzeciwu, ale jednocześnie całkiem miły, łagodny, zachęcający do zwierzeń... To bez sensu, tylko ona tak potrafi.

-No ja... Ona zaczęła płakać i ja jej to ciasto zostawiłem, zrobiłem herbatę, próbowałem pocieszyć, ale... wiesz, że nie jestem w tym najlepszy. No i poszedłem.

Patrzy na mnie z niedowierzaniem.

-Tak po prostu..?

-No.

-Naprawdę..?

-No.

-Ale...

-Oj, przestań już! Sam jestem na siebie zły, no!

Biorę głębszy wdech, a ona obserwuje spokojnie, jak się opanowuję. Po chwili patrzę jej w oczy i czekam na jakiś wredny komentarz, albo wykład, jak pocieszać ludzi. Ale ona nic takiego nie robi, tylko kładzie mi rękę na ramieniu.

-Zadzwoń do niej jutro - mówi cicho.

Kiwam głową.

-A ty? Czemu tak wcześnie? Nie mieliście się poszlajać po mieście? - pytam, chcąc zmienić temat.

-Tak, ale Connie miał szlaban i go matka złapała po drodze, Ymir porwała Christę na randkę, Reiner musiał iść do pracy, a Bert stwierdził, że źle się czuj, a Jean nie chciał chodzić z samymi dziewczynami i się zmył. Więc Annie, ja i Sasha poszłyśmy na kawę z ciachem...

-Sasha to chyba na samo ciacho. Albo ewentualnie dziesięć - wtrącam, na co Mika lekko się uśmiecha i kiwa potwierdzająco głową.

-...A Armin w ogóle z nami nie poszedł. Nie wiesz gdzie go wywiało?

Zastanawiam się przez chwilę, czy mój najlepszy przyjaciel mówił mi, jakie ma plany.

-Poszedł na uniwerek - przypominam sobie. - Mówił, że poznał jakiegoś studenta, który zgodził się go oprowadzić.

Tak dla wytłumaczenia, my wszyscy jesteśmy rówieśnikami, cała nasza popaprana paczka. Ale Armin jest geniuszem, tak? I mam tu na myśli gościa z zajebiście rozbudowanym mózgiem, z wysokim wskaźnikiem IQ i logicznym myśleniem. I tym sposobem nasz kochany Armin przeskoczył jedną klasę i teraz jest w trzeciej. Proponowano mu przeskoczenie kolejnej, ale chłopak stwierdził, że nie chce aż tak oddalać się od swojego rocznika i woli zostać tylko rok wyżej. Nauczyciel uznał, że to miłe z jego strony i w ogóle, ale nie popiera. Tyle że Armin to wbrew pozorom uparta bestia jest.

-No tak - Mika kładzie się na moim łóżku, po chwili robię to samo obok niej.- Za rok będzie studentem.

-Nom. Ciekawe na co pójdzie.

-Kto wie, może iść na wszystko.

-Takim to dobrze...

-Zacznij się uczyć, też będziesz mieć wybór.

Przygryzam wargę. Ja od dawna wiem, co chcę studiować. Medycyna, jako kierunek podstawowy i psychologia, jako uzupełnienie. Tylko dlatego męczę się z chemią i wkuwam z biologii, w innym wypadku już dawno bym się poddał. Ale nie mogę. Chcę zostać lekarzem i pomagać ludziom, nie tylko z fizycznymi dolegliwościami.

-Nadal nie zmieniłeś zdania..? - pyta cicho moja siostra.

Zdecydowanie kręcę głową.

-Zostanę lekarzem, Mika - stwierdzam. - Niezależnie od tego, co powiesz ty, czy ktokolwiek inny.

Dziewczyna wzdycha. Już nawet nie próbuje mnie odwodzić od tego pomysłu. Kiedyś mówiła, że nie mam do tego predyspozycji, że jest wiele innych zawodów, że to rozdrapywanie ran. Nie słuchałem.

-W takim razie idę z tobą - mówi.

Nawet nie reaguję, bo i po co? Nie przekonam jej i zrobi to, co będzie chciała. Na to, że się nie dostanie, też nie mogę liczyć, bo ma lepsze stopnie ode mnie. To ja się prędzej nie dostanę.

Na tą myśl zrywam się z łózka i rzucam do plecaka, by powtórzyć raz jeszcze kilka ostatnich tematów z biologii, choć strasznie mi się nie chce.

-Sorry, Mika - mówię. - Ale chciałbym się pouczyć.

Dziewczyna kiwa głową i bez słowa wychodzi, zostawiając mnie sam na sam z gąbkami, pantofelkami i grzybami.

Duma i Uprzedzenie (Riren) *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz