XVI

190 22 11
                                    


Okay, przepraszam, że tak dłuuugo nie dodawałam nic.

Ten fragment wyjątkowo krótki, serio.

Ale myślę, że aktualizacje znów zaczną się pojawiać ^^

A teraz przepraszam za wszystkie błędy i miłej (choć naprawdę krótkiej) lektury.

~~~

Jakieś dwie godziny później Petra wsadziła mnie do taksówki, twierdząc, że puszczenie mnie samemu jest niebezpieczne i w zasadzie to przyznaję jej rację. No i za grosz nie mam siły na taki spacer. Po wyjściu Hanji dostałem jeszcze kilka okładów na obicia i się zdrzemnąłem, a Petra nie chciała mnie budzić, więc z odesłaniem mnie czekała, aż się obudzę. Trochę mi przez to głupio, więc przy kolejnej okazji na pewno kupię jej coś dobrego.

I chyba przydałoby się w końcu pouczyć, bo z medycyny będą nici.

Z takim właśnie postanowieniem wchodzę do domu i kładę się na kanapie. Biorę książkę od biologii, a także włączam telewizor, by coś grało w tle. ... Czy to nie moje ukochane Star Wars?!

Masz ci los.

Rano budzę się jeszcze trochę obolały. Dobrze, że nie muszę nigdzie iść, chociaż jutro chyba też sobie szkołę odpuszczę. Uf... Biorę kilka głębokich oddechów, próbując zmotywować się do opuszczenia jakże wygodnego łóżeczka. Po jedenastym wdechu mi się udaje, na co uśmiecham się, a zaraz potem lekko krzywię. Chyba mam spuchnięty policzek. No cóż, trzeba płacić za swoje głupie pomysły. Choć nieszczególnie żałuję, Petra się mną zajęła, pomogłem jej i tego mam zamiar się trzymać.

Noga za nogą wlokę się do łazienki, tam wpycham się pod prysznic i atakuję moje ciało zimną wodą. Początkowo nieprzyjemne uczucie szybko zmienia się w ulgę. Potem w samych spodenkach idę zrobić sobie śniadanie, jednocześnie wymyślając plany na dziś.

Ze znajomymi na pewno się nie spotkam, bo tylko by mnie gnębili co i jak, a jakbym im powiedział, to jeszcze by mi dołożyli. Ja podziękuję.

Wobec tego postanawiam spędzić caluuuśki dzień na kanapie. Rzucam się na nią i włączam telewizor.

Kilka razy, a w zasadzie kilkadziesiąt dzwoni mój telefon, ale konsekwentnie go ignoruję, ktokolwiek dzwoni, może zaczekać do jutra.

-Eren, ty mały szkodniku! Zejdź mi z oczu..!

Trzask rozbijanej butelki, ciche kapanie i seria skrzypnięć.

-Gdzie leziesz?!

Szarpnięcie, brak gruntu pod nogami, desperackie próby wyrwania. Plask. Piekący policzek, chwila bezwładności i głuchy odgłos ciała spotykającego się z podłogą.

-I nawet nie mruknij.

Coraz węższa wiązka światła, cichy stukot, całkowita ciemność i nieregularny, urywany oddech. Mokre policzki.

Budzę się w środku nocy, cały zlany potem. Głośno oddycham dla uspokojenia, ale to nic nie daje. Ostatecznie postanawiam wyjść i pobiegać. Szybko zakładam dresy i adidasy, kaptur narzucam na głowę, po czym wychodzę na ulicę i szybko ruszam przed siebie. Ciągle jest ciemno, a powietrze raczej chłodnawe. Coraz szybciej przebieram nogami, wybierając tylko znajome drogi z dala od tych nieprzyjaznych rejonów.

Po niecałej godzinie wracam do domu, obmywam rozgrzane ciało letnią wodą i wracam do łóżka. Tym razem udaje mi się zasnąć i nie obudzić aż do rana. Bez koszmarów.

Zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, nie idę do szkoły. Po szybkim i niezbyt wyszukanym śniadaniu sprawdzam komórkę, która od wczoraj nie chciała zamilknąć. Kilka połączeń od przyjaciół, dwa z nieznanego i cała seria od sekretarza. OOoo. Chyba warto oddzwonić. Nie zwlekając już dłużej wybieram numer i przykładam urządzenie do ucha. Mężczyzna odbiera po 3 sygnale.

-Słucham.

-Dobry – witam się. – Przepraszam, że wczoraj nie oddzwoniłem, ale miałem paskudny dzień. Co się stało?

Mój sekretarz wzdycha.

-Firma nie może dłużej czekać, musi pan przyjść na dzisiejsze spotkanie – mówi zdecydowanym tonem.

Marszczę brwi i przysiadam na oparciu kanapy.

-To znaczy?

Ponownie wzdycha.

-Musi pan pamiętać, że jest właścicielem firmy TitanKey, udziałowcem M&R i aktualnie jednym z najbogatszych obywateli tej części Japonii. A z tym wiążą się pewne obowiązki, inni muszą pana w końcu poznać. Chociaż zobaczyć. A już na gali charytatywnej w przyszłym miesiącu to obowiązkowo musi się pan zjawić.

Przygryzam wargę, myśląc intensywnie. Wstaję i podchodzę do lustra, badając stan mojej twarzy. Wygląda w porządku...

-Musi mnie pan sporo nauczyć- zauważam. -Bo ja naprawdę nic nie wiem.

Kolejny raz wzdycha, ale tym razem chyba z ulgą.

-Da się zrobić, panie Jeager.

-Kiedy zaczynamy?

-Już zaczęliśmy – stwierdza. – Proszę na mnie czekać o 16 w swoim domu, dobrze?

-Dobrze, do zobaczenia.

-Do widzenia.

Odkładam urządzenie na blat i rozglądam się, szukając jakiegoś zajęcia. Mój wzrok zatrzymuje się na telewizorze i przyniesionym od Ackermanów PlayStation. Taaak, chyba pora trochę ponerdzić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 17, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Duma i Uprzedzenie (Riren) *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz