15

128 30 12
                                    

Dni obserwacji dłużyły się Hansolowi niemiłosiernie. Miał wyznaczony termin wypisu na dwudziestego piątego, dzisiaj był dziewiętnasty i dzisiaj też przyszedł dzień końca cierpliwości mojego hyunga. Zachowywał się jak prawdziwe dziecko, które na siłę trzymają w domu. Nie miałem mu tego za złe, bo najprawdopodobniej on właśnie tak to odbierał.

- Byungjoooooooooooo - zawył po raz czwarty przez ostatnie trzy minuty. Wyciąganie ostatniej sylaby chrypiał, naśladując heavy metalowego wokalistę. - Byungjoooooooooooo...

Westchnąłem i zamknąłem czytany właśnie podręcznik.

- Hansoooooooooool - powtórzyłem za nim. - O co ci chodzi?
 
Ten popatrzył na mnie krótko, a po chwili znów wlepił wzrok w szybę i ponownie zaczął wyć. To było trudne, nie powiem, bo pomimo iż w pełni akceptowałem jego problemy z psychiką, wysłuchiwanie tego wycia było denerwujące.

- Hyung? - powiedziałem, wiedząc, że Hansol za chwilę na to zareaguje.

- Hansoooooooooool...

- Co "Hansol"? To "Hansol" czy "Byungjoo"? - postanowiłem trochę się z nim podroczyć.

- Byungjoooooooooooo...

- Dobrze, hyung.

Hansol podniósł głowę z poduszki i zaskoczony znów raczył na mnie spojrzeć.

- Hansol - poprawił.

- Byungjoo, miło mi.

- A mi nie.

- Dlaczego? Mam się obrazić?

- Ja już się obraziłem.

- Przykro mi.

- Mi też było. I dlatego się obraziłem.

Pochyliłem się do przodu i oparłem łokcie o kolana.

- Powinienem cię przeprosić? - zapytałem, ciekawy jego odpowiedzi.
Hansol zastanawiał się chwilę.

- Nie wiem - powiedział w końcu.

- Czemu?

- Nie wiem.

- To kiepski jesteś.

Znów na mnie popatrzył; w jego oczach błyszczało pełno obawy.

- I już mnie nie lubisz?

- Nie wiem...

- Czemu? - Był szczerze przestraszony tym, że mógł coś popsuć. A ja byłem tak złośliwy, że zachciało mi się to podrążyć.

- Nie wiem.

Twarz Hansola trochę się rozjaśniła.

- To kiepski jesteś - odparł, będąc wyraźnie zadowolony ze swojej sprytnej odpowiedzi.

Wstałem z krzesła, stojącego przy ścianie i powolnym krokiem skierowałem do taboretu, który znajdował się przy łóżku hyunga.

- I już mnie nie lubisz? - spytałem, siadając.

- Hmmm... Póki co, nie. Narazie cię tylko kocham.

***
 

Ordynator oddziału pozwolił mi wyjść z Hansolem na zewnątrz, by trochę go uspokoić i żeby choć trochę się czymś nacieszył. Wziąwszy wózek, wróciłem do sali hyunga i oznajmiłem mu, że pójdziemy na spacer. Założyłem mu mój płaszcz i przeniosłem z łóżka na wózek. Cieszył się, wywołując uczucie ciepła na moim sercu.
 
Odrobinę obawiałem się tego, że może znowu się przeziębić, nawet mimo tego, że zbliżał się maj. Miał tak słabą odporność, że mógł nawet zachorować gorzej podczas krótkiego spaceru bez bluzy, albo drugiej warstwy na sobie. Tylko w lato mógł wychodzić w koszulce i krótszych spodniach. Jednak skarpetki powinien nosić cały rok.

Zapchałem wózek z Hansolem nad brzeg rzeki, nad który często chodziłem sam, lub z przyjaciółmi, bo niedaleko znajdował się mój blok i akademik. Odwróciłem hyunga przodem do wody, a sam usiadłem obok na jakimś kamieniu.

- Pamiętasz jak byliśmy nad rzeką poprzednio?
 
Hansol siedział sztywno, wpatrywał w wodę, a na twarzy malowała mu się niepewność. Zrobiło mi się trochę głupio, bo napewno nie wspominał tamtego spaceru w stu procentach pozytywnie.

- Może...

- Nie musisz - zapewniłem go przyjaznym tonem.

- To nie pamiętam.

Uśmiechnąłem się lekko, wspierając głowę na ręce opartej o nogę.

- Więc jesteś tu pierwszy raz? - zagadałem jak gdyby nigdy nic.

- Tak - Hansol podchwycił moją grę, rozchmurzając się.

- I jak ci się podoba?

- Jest wspaniale. Szkoda tylko, że słońce nie świeci... Chociaż w sumie, wynagradza mi to twoja obecność - powiedział i uśmiechnął się promiennie, głaskając mnie po głowie. - Masz bardzo miękkie włosy, Byungjoo...

Niestety nie mogliśmy zostać tam do zmroku, więc po kilku godzinach, spędzonych na rozmowach o wszystkim i niczym jednocześnie, przekłócaniu się w różnych kwestiach i łażeniu z miejsca na miejsce, wstałem i oznajmiwszy Hansolowi o tym, że wracamy, skierowałem wózek na drogę powrotną.
 
Po kilkunastu metrach Hansol złapał mnie za rękaw. Zwolniłem, myśląc, że może jest mu niedobrze, bo faktycznie szedłem dość szybko.

- Coś się stało?

- Nie wracajmy do szpitala, proszę, Byungjoo... Jimoon i Ritae znowu podłączą mi te rurki i nie będę mógł się wiercić w nocy...

- To gdzie chcesz iść? Jest późno...
Hansol zawiedziony, opuścił ramiona, lecz po chwili z powrotem przekręcił do tyłu, by na mnie spojrzeć.

- Ej Byungjoo! Wiem!

- No?

- Zostańmy na noc w sklepie! - zawołał uradowany.

Zacząłem się śmiać i lekko kręcąc głową, przekroczyłem bramy szpitala.

the voice inside my heart || hanjooWhere stories live. Discover now